Przed godziną 23 w piątek mieszkańcy Mirkowa i Wilczyc poinformowali służby ratunkowe, że widzieli, jak paralotniarz latający w ich okolicach spadł na ziemię. Maszyna miała się zapalić. Świadkowie nie potrafili jednak jednoznacznie i precyzyjnie określić, gdzie doszło do wypadku, gdyż widzieli zdarzenie z różnych punktów.
- Tak naprawdę nikt nie widział momentu ewentualnego rozbicia się paralotniarza. Mogło również zdarzyć się tak, że jakoś awaryjnie wylądował i o własnych siłach pojechał do domu - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji.
Na miejsce przybyli policjanci i strażacy. Przeszukiwano okoliczne pola i zagajniki. Do akcji poszukiwawczej włączono również Jednostkę Ratownictwa Specjalistycznego OSP, oraz dwa śmigłowce - wojskowy i policyjny z mocnymi reflektorami i kamerą termowizyjną.
Akcja ratunkowa trwała do godz. 5 rano, ale nie udało się wpaść na ślad paralotniarza. Poszukiwania zostały wznowione dziś rano. - Kilkudziesięciu policjantów tyralierą przeszukuje okoliczne tereny. Do akcji włączony został również śmigłowiec - dodaje Paweł Petrykowski.
W sobotę od rana funkcjonariusze sprawdzali okoliczne kluby lotnicze. Na mieli jednak informacji, by któryś z ich członków latał wczoraj w okolicach Mirkowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?