Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olimpijski ogień już płonie! Oto nasze szanse na medale (RELACJA, ZDJĘCIA Z INAUGURACJI)

Wojciech Koerber, Londyn
Znicz olimpijski złożony z 204 płomieni - tylu, ile jest olimpijskich reprezentacji. Po Pekinie mówiono, że niewiele może nas zaskoczyć. Tymczasem Brytyjczycy pokazali coś niezwykłego.

OLIMPIJSKI BLOG PAWŁA RAŃDY - KLIKNIJ I ZOBACZ

Dzieła Shakespeare'a, Sir Paul McCartney, JK Rowling, wreszcie Jaś Fasola, a także... owce, konie, kury, krowy, kozy i owczarki. To mieli być bohaterowie ceremonii otwarcia londyńskich igrzysk. Poza sportowcami, rzecz jasna. I byli.
By spać spokojnie, Brytyjczycy powierzyli fabułę ceremonii właścicielowi Oskara - reżyserowi filmu "Slumdog Millionaire", Danny'emu Boyle'owi. Ba! Premier kraju podwoił kwotę na ceremonię rozpoczęcia i zamknięcia (w sumie 81 mln funtów, czyli około 440 mln zł). Co ciekawe, jeszcze w czwartek - jak informowali organizatorzy - można było kupić pojedyncze bilety. Te najdroższe za 2012 oraz 1600 funtów. Całość otworzyła, rzecz jasna, królowa Elżbieta II, choć zaczęło się od uderzenia w dzwon ważący 27 ton przez Bradleya Wigginsa, pierwszego brytyjskiego triumfatora Tour de France. Wtedy właśnie zegar na Trafalgar Square, odliczający czas do rozpoczęcia imprezy, wskazał zero. Był kompozytor Mike Oldfield, fabryczne kominy i szpitalne łóżka. Setki łóżek - symbol brytyjskiego dziecięcego Great Ormond Street Hospital.

Gdy chodzi o zapalenie olimpijskiego znicza, nawet brytyjska prasa nie dała rady znaleźć do piątku "podpalacza". Choć bukmacherzy twierdzili, że będzie nim legendarny wioślarz, pięciokrotny mistrz olimpijski Steve Redgrave. W dalszej kolejności wymieniali dziesięcioboistę Daleya Thompsona (dwa olimpijskie złota). Ten ogień dostarczył w końcu David Beckham, prowadząc motorówkę na Tamizie, przekazał Redgrave’owi, a ten z kolei sztafecie młodych brytyjskich sportowców, narodowych nadziei na kolejne igrzyska w Rio de Janeiro. A działo się to już 28 lipca, o godz. 0.40 lokalnego czasu. Znicz zapłonął, zaśpiewał McCartney.

Spekulacje pojawiały się od dawna. Według niektórych już miesiące temu nagrano klip w Pałacu Buckingham, gdzie Królowa Elżbieta zwraca się do Jamesa Bonda tymi słowy: "Panie Bond, niech pan otworzy igrzyska". Inni upierali się, że Daniel Craig skoczy ze spadochronem. Poniekąd i ci, i ci mieli rację. Klip istotnie powstał, choć magiczna dyrektywa nie padła. A na koniec tegoż klipu z helikoptera wyskakują nie tylko Bond, ale i sama Queen Elizabeth. Ma się rozumieć, ubrana w swój galowy róż.
Wszyscy ci, co zaśpiewali, uczynili to z playbacku. Taką już dawno temu podjęto decyzję, biorąc pod uwagę m.in. złożoność wydarzenia oraz paskudną angielską aurę, która akurat w ostatnich dniach jest afrykańska. Duszno i parno. Całość miała mieć rustykalny charakter, stąd tyle tych zwierzątek. Do tego motywy shakespeare'owskie i oraz tysiąc miejscowych uczniów.

O ile zapalenie znicza zawsze jest tajemnicą, o tyle chorążych poszczególnych reprezentacji znacznie wcześniej podaje się do publicznej wiadomości. Do niesienia polskiej flagi typowano Mateusza Kusznierewicza, lecz jego w ogóle w defiladzie nie było. Regaty żeglarskie odbywają się bowiem 300 km od Londynu, u wybrzeży Weymouth, zatem paradowanie na ceremonii otwarcia byłoby zbyt dużą utratą sił. Agnieszka Radwańska przyjęła za to funkcję chorążego z otwartymi ramionami.
- Dam radę, zakwasów się nie boję. Najwyżej nie zrobię po prostu w piątek treningu na siłowni - tłumaczyła Isia, która mecz I rundy rozegra nie w sobotę, lecz w niedzielę. I dała radę, z uśmiechem na ustach. Rosjan poprowadziła z kolei Maria Szarapowa, zwyciężczyni Wimbledonu z 2004 roku. Świeciły też gwiazdy innych chorążych: Usaina Bolta (Jamajka), tenisisty Nowaka Djokovicia (Serbia), koszykarza Pau Gasola (Hiszpania), czy Davida Rudishy (Kenia), która ma ponoć rezerwację na złoto, gdy chodzi o bieg na 800 m z udziałem Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota.

W RPA zdecydowali się przekazać drzewiec z flagą Caster Semenyi, choć w grę wchodził także biegający na tytanowych nogach Oscar Pistorius. Włosi wyróżnili florecistkę Valentinę Vezzali, a więc 13-krotną mistrzynię świata i 5-krotną mistrzynię olimpijską, która o kolejny krążek będzie walczyła nazajutrz, już w sobotę. A jednak nie odmówiła. Nie odmówił też czterdziestoletni dyskobol Virgilijus Alekna (Litwa), który był w przeszłości ochroniarzem prezydenta swego kraju, Valdasa Adamkusa. I słówko o potęgach. Gospodarzy, Brytyjczyków, wyprowadził sir Chris Hoy, utytułowany kolarz torowy, natomiast ekipę Stanów Zjednoczonych szablistka Mariel Zagunis (dwa olimpijskie złota), podopieczna polskiego trenera Edwarda Korfantego. Aha, chorążym słowackiej reprezentacji był strzelec Jozef Gonci - były mąż byłej siatkarki Gwardii, Danieli Rojkovej. Na czele ukraińskiej kroczył zaś judoka Roman Gontyuk. Ten, który w Atenach rzucił naszym Robertem Krawczykiem w ostatniej sekundzie półfinałowej walki i zdobył później srebro, a w Pekinie poprawił brązem.

Blisko 10 500 sportowców z 204 krajów przybyło do Londynu walczyć o 302 komplety medali. Polska ekipa liczy 218 nazwisk, a to oznacza, że liczniejsze delegacje mieliśmy tylko w Moskwie (1980 - 306 sportowców), Monachium (1972 - 288) oraz Pekinie (2008 - 263), gdzie reprezentowały nas trzy drużyny (siatkarze i siatkarki oraz szczypiorniści). Nieco mniej narodu walczyło dla nas o medale w Montrealu (1976 - 207) oraz Barcelonie (1992 - 205). Dodajmy, że gdy Londyn przyszykował igrzyska po raz drugi (1948), nasza reprezentacja liczyła 24 nazwiska.

Polski dorobek z dziewiętnastu dotychczasowych letnich igrzysk olimpijskich to 261 medali, w tym 62 złote, 80 srebrnych oraz 119 brązowych. W Londynie po raz piąty są na igrzyskach wioślarze Marek Kolbowicz i Adam Korol, żeglarz Mateusz Kusznierewicz, młociarz Szymon Ziółkowski oraz kajakarka Aneta Konieczna, która przed czterema laty uratowała posadę ówczesnemu szefowi PKOl.-u Piotrowi Nurowskiemu. - Jeśli nie będzie dziesięciu krążków, składam dymisję - raptownie wychylił się wtedy prezes w czasie trwania rywalizacji. I właśnie Konieczna ten dziesiąty krążek (srebrny) zdobyła. Co ciekawe, tylko ona nie ma z tych rekordzistów olimpijskiego złota. Za to, oprócz srebra, też dwa brązy. Debiutanci? Tych jest 124, przyjmując, że w grupie znajdują się także pływaczka Aleksandra Putra i ciężarowiec Arsen Kasabijew, którzy walczyli już w Pekinie, reprezentując odpowiednio Francję oraz Gruzję.

Wojny ustają, zaczyna się bitwa. O medale!

Koniec końców 218 sportowców liczy polska delegacja na rozpoczęte wczoraj w Londynie igrzyska olimpijskie. Gdy chodzi o przynależność klubową, Dolnoślązaków jest w niej piętnastu, w tym kilku z bardzo realnymi szansami na medal. Już uzasadniamy - dlaczego.

Piotr Małachowski złorzeczył ostatnio na ból w bicepsie, a gdy dyskobol Śląska na coś narzeka, rodzi się z tego sukces. Z reguły. Na brak jedzenia w stołówce narzekał z kolei pierwszego dnia Paweł Rańda (AZS Politechnika Wrocławska). Ale spokojnie, to przecież waga lekka. W okresie startowym nasz wioślarz odwiedza stołówkę już tylko po to, by utrzymać się przy życiu. Jego czteroosobowa osada musi się mieścić w limicie 280 kg, przy czym żaden z jej członków nie może przekroczyć 72,5 kg.

Co boli Arsena Kasabijewa? Kolana. Nasz mistrz Europy z 2010 roku nie jest olimpijskim debiutantem. W Pekinie, jako 21-latek, ciężarowiec był czwarty, lecz wtedy jeszcze w barwach Gruzji. Z orzełkiem na piersi ma być silniejszy. Czy pomoże ciężki trening wykonany w Osetii Południowej? Dalej. Zapaśnik Damian Janikowski ma, rzecz jasna, różne mikrourazy, ale nawet gdy coś go boli, nie zwraca na to uwagi. Twardziel. Srebro ME i MŚ zobowiązuje. I nie zapominajmy o jego cięższym (120 kg) koledze ze Śląska Wrocław, Łukaszu Banaku. On bardzo chce się dostać do… wikipedii, gdzie go jeszcze nie ma. Przepustką olimpijskie podium.

No i mamy jeszcze silnych Dolnoślązaków nie z przynależności klubowej, lecz z urodzenia. Siatkarski libero Krzysztof Ignaczak to przecież wałbrzyszanin, jego ojciec Janusz jest uznanym w naszym regionie trenerem tej dyscypliny. A jako piłkarz tamtejszego Zagłębia Wałbrzych sięgał przecież po swoje złoto jeden z trójki dolnośląskich mistrzów olimpijskich. Mowa o Marianie Szei (po dwa tytuły mają Józef Zapędzki i Renata Mauer-Różańska, strzelcy wyborowi Śląska). Zwracamy też uwagę na młociarza Pawła Fajdka, urodzonego w Żarowie, którego do lekkiej atletyki przekonała swego czasu wuefistka i trenerka, Jolanta Kumor. To niezłe ziółko, a dokładniej rzecz biorąc - następca Szymona Ziółkowskiego, mistrza olimpijskiego z Sydney. Za chlebem odszedł jednak do Agrosu Zamość.

W sobotę, na pierwszy ogień rusza też nasz człowiek. Rusza ze startu wspólnego, choć jego specjalnością jest czasówka. To wielki kolarz z Chrząstawy Małej, Maciej Bodnar (Liquigas). Niech mu noga podaje!

OLIMPIJSKI BLOG MACIEJA BODNARA - KLIKNIJ I ZOBACZ

Chcesz mieć w internecie dostęp do najlepszych materiałów Gazety Wrocławskiej? Już dziś zarejestruj się w systemie Piano Media. Rejestrując się teraz, nic nie płacisz! Dowiedz się więcej o systemie Piano (KLIKNIJ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Olimpijski ogień już płonie! Oto nasze szanse na medale (RELACJA, ZDJĘCIA Z INAUGURACJI) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska