Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Turów rządzi na Dolnym Śląsku

Paweł Gołębiowski, Michał Lizak
Daryl Greene, kiedyś rozgrywający Turowa, dziś w barwach Victorii Górnika, rozegrał w sobotę świetny mecz. Ale nie dało to zwycięstwa gospodarzom
Daryl Greene, kiedyś rozgrywający Turowa, dziś w barwach Victorii Górnika, rozegrał w sobotę świetny mecz. Ale nie dało to zwycięstwa gospodarzom Dariusz Gdesz
Victoria Górnik - PGE Turów Zgorzelec 65:75. Wałbrzyszanie byli lepsi jedynie do przerwy.

Po raz pierwszy w historii rywalizacji Górnika z Turowem w ekstralidze sukces mogli świętować koszykarze ze Zgorzelca. Zwycięstwo w sobotnich derbach nie przyszło im jednak łatwo, a gospodarze jeszcze raz potwierdzili, że we własnej hali są groźni dla najlepszych.

Podopieczni trenera Andrzeja Adamka, którzy w środę ulegli na wyjeździe bardzo wysoko 60:96 zespołowi Energi Czarnych Słupsk, znowu przeszli prawdziwą metamorfozę i na własnym parkiecie pokazali charakter, wolę walki i spore umiejętności. Przypominali raczej ekipę sprzed tygodnia, kiedy pokonali w Świebodzicach 74:71 mistrza kraju Asseco Prokom Sopot, a nie zespół rozbity na Pomorzu. Nic zatem dziwnego, że wicemistrzowie Polski ze Zgorzelca, którzy chcieli zrehabilitować się za czwartkową porażkę 72:75 na własnym parkiecie z Anwilem Włocławek, musieli solidnie się napracować.

Sobotni pojedynek derbowy był wyrównany i zacięty. Wałbrzyszanie wygrywali w nim praktycznie od początku aż do końcówki trzeciej kwarty, kiedy po celnym rzucie za trzy punkty Roberta Witki Turów prowadził 51:49 (w połowie tej odsłony goście przez chwilę wygrywali jeszcze 43:42).
- Muszę pogratulować trenerowi Andrzejowi Adamkowi. Jego zespół pokazał, że nawet mając nie najwyższy budżet, można powalczyć z mistrzem czy wicemistrzem - mówił po spotkaniu Saso Filipovski, szkoleniowiec zgorzelczan.

- Górnik w pierwszej połowie spisywał się świetnie w ataku, ale trzeba grać i walczyć do końca. Moi zawodnicy po przerwie zagrali bardzo dobrze w obronie i mądrze w ofensywie - dodawał Słoweniec.
Pomimo porażki zadowolony z postawy swoich zawodników był także Andrzej Adamek.
- Rywale dysponują nieporównywalnie większym potencjałem, a jednak chłopcy walczyli z nimi długo jak równy z równym. Szkoda kilku prostych błędów, niewymuszonych strat, które pozwalały ekipie ze Zgorzelca łatwo odrabiać straty. Ale mimo wszystko uważam, iż mój zespół potwierdził, że chociaż momentami stać nas na grę na naprawdę dobrym poziomie - mówił szkoleniowiec gospodarzy.
Jego zespół w pierwszych dwóch kwartach sobotniego meczu grał bardzo skutecznie. Objął prowadzenie 4:3 w drugiej minucie spotkania po trafieniu Marcina Stefańskiego. W ósmej minucie, po celnym rzucie Ousmane Barro, Victoria Górnik prowadziła już nawet jedenastoma punktami (18:7).

W pierwszych dwóch odsłonach świetnie spisywał się zwłaszcza Daryl Greene, który nie tylko znakomicie rozgrywał, ale zdobył także w tym czasie także 13 punktów. Nieźle grali też Adam Waczyński i środkowy Barro. W zespole Turowa niemal bezbłędnie trafiał do kosza Damir Miljkovic (14 pkt w pierwszej połowie) i to w dużej mierze za jego sprawą goście utrzymywali bezpieczny dystans punktowy do rywali.

Do przerwy było 40:33 dla Victorii Górnika i była to zdecydowanie najmniejsza "kara", jaką musieli zapłacić za swoją postawę goście. Gdyby nie regularne pudła Barro z osobistych (zaczął od 0/5) czy prosta strata przy wyprowadzaniu kontrataku (przy prowadzeniu Górnika różnicą 11 oczek), przewaga gospodarzy mogłaby być dużo wyższa.

Po zmianie stron kibice zobaczyli już jednak zupełnie inny PGE Turów. Ekipa trenera Filipovskiego broniła twardo od samego początku trzeciej kwarty i wałbrzyszanie mieli wielkie problemy ze zdobywaniem punktów. Na początku trzeciej odsłony do kosza trafił Barro i Górnik wygrywał 42:33, ale przez kolejne cztery minuty punkty zdobywali tylko zgorzelczanie, którzy w 36. minucie (po trafieniu Bryana Baileya) wyszli na prowadzenie 43:42.
- Rywale po przerwie zagrali dużo bardziej agresywnie w obronie i to przełożyło się na końcowy wynik. Nie było już tyle swobody, to oni narzucali swój styl gry, a my kilka razy spudłowaliśmy z czystych pozycji - mówił już po spotkaniu Daryl Greene, rozgrywający gospodarzy.

Victoria Górnik próbowała jeszcze nawiązać walkę, ale trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 51:49 dla Turowa. W ostatniej odsłonie goście nie pozwolili już wydrzeć sobie zwycięstwa. Tym bardziej że ta część meczu była popisem ich skrzydłowego Chrisa Danielsa. Znakomicie walczył na tablicach i zdobył w czwartej kwarcie 11 punktów (w tym 9 z rzędu), kilka razy po efektownych przechwytach (wykorzystując straty zawodników Victorii Górnika) łatwo umieszczając piłkę w koszu.
- Nasza twarda obrona po przerwie była kluczem do zwycięstwa. Straty rywali dały nam wiele łatwych punktów i dzięki temu daliśmy radę odrobić straty. Na pewno jednak we wtorkowym meczu z Bambergiem w Pucharze Europy musimy zagrać o wiele lepiej - przyznał po spotkaniu Chris Daniels.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska