Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie boiska zaniedbane i opuszczone, a grać nie ma gdzie

Jakub Guder
Leśnica
Leśnica fot. Facebook A. Padewskiego
Wrocławskie boiska piłkarskie są w fatalnym stanie. Większość nie nadaje się do użytku. Do takich wniosków doszedł Andrzej Padewski, prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, który przez kilka ostatnich dni objeżdżał boiska w całym mieście i dokumentował ich stan. - Skoro dajmy na Śląsk, to możemy dawać i na A oraz B klasę - apeluje do wrocławskich urzędników Padewski.

Prezesi wrocławskich klubów piłkarskich z niższych lig, prezes Ślęzy Wrocław Katarzyna Ziobro-Franczak, przedstawiciele sportów amerykańskich oraz wrocławskiego rugby w poniedziałek pojawili się na zaproszenie prezesa Andrzeja Padewskiego w siedzibie Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej przy ul. Oporowskiej. Wraz z Piotrem Mazurem dyrektorem Biura Sportu, Turystyki i Rekreacji Urzędu Miejskiego Wrocławia oraz Michałem Błocińskim - dyrektorem Młodzieżowego Centrum Sportu Wrocław - debatowali o stanie wrocławskich boisk. Było sporo emocji, ale też kilka konkretnych pomysłów.

Prezes Padewski przez ostatnie dni objeżdżał boiska piłkarskie we Wrocławiu, dokumentował ich stan i wrzucał zdjęcia na Facebooka. Zdecydowana większość z nich - delikatnie mówiąc - nie nadawała się do użytku, chociaż były też takie, na których wystarczyłoby skosić trawę.

A problem wciąż jest ten sam. Z jeden strony - właściwie we wszystkich dyscyplinach zespołowych - rozrastają się grupy młodzieżowe i kluby potrzebują coraz więcej godzin, aby wszyscy mogli trenować. A obiektów nie przybywa. Z drugiej - cały czas gdzieś wisi w powietrzu konflikt między piłkarzami, a przedstawicielami sportów amerykańskich (futbol amerykański, lacrosse) i rugby.

- Bo my prowadzimy piłkę przy nodze, a wy trzymacie ją w rękach - jak to sprytnie zauważył prezes Polonii Wrocław Tomasz Malec. Jego klub na co dzień grywa na stadionie "Oławka" na Niskich Łąkach i już nie raz, nie dwa dochodziło do scysji między Polonią, a rugbystami czy przedstawicielami futbolu amerykańskiego, którzy także korzystali z tego obiektu przez co - jak twierdzą piłkarze - murawa była zryta i właściwie nie nadawała się do gry w piłkę.

Zaczęło się jednak od finansowania klubów z niższych lig, bo liczą one - jak każdy w dzisiejszych czasach - na większą kasę, zwłaszcza jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Im wystarczy często po kilkanaście tysięcy na rok, a Śląsk dostanie w tym roku sześc milionów z miasta - mówią populiści.
- W innych gminach samorządy finansują kluby, więc myślę, że i u nas jest to możliwe. Zwłaszcza że wkrótce Śląsk Wrocław przejdzie nareszcie w prywatne ręce - mówił prezes Padewski.

Piotr Mazur stwierdził, że w tej chwili największą możliwości pozyskania środków dla klubów, jest udział w konkursach na szkolenie młodzieży organizowanych przez gminę Wrocław - poprzez tak zwaną "Futbolmanię". - Obawiam się, że nawet jeśli miasto sprzeda Śląsk, to i tak będzie go wspomagał - studził oczekiwania Mazur, który dodał, że z roku na rok wniosków konkursowych przybywa, a pieniędzy w jego biurze nie.
- Skoro dajmy na Śląsk, to możemy dawać i na A oraz B klasę - trwał przy swoim Padewski, który stwierdził że "Futbolmania" "jest programem nieadekwatnym" do rzeczywistości.
- Te boiska, które ostatnio oglądałem, to jeden wielki dramat. Czy wobec tego MCS ma program zagospodarowania tych boisk, tak, żeby każdy klub miał swoje? - pytał prezes Michała Błocińskiemu.

Błociński prezesem MCS-u jest od niedawna. Miał zatem na spotkaniu trudne zadanie, bo musiał odpierać ataki z kilku stron: a to, że nie wszystkimi boiskami, o których jest mowa, zarządza MCS, a to, że brakuje pieniędzy, że ma ograniczone zasoby. No i my w sumie faceta rozumiemy - tak krawiec kraje, jak mu materii staje.
Jaki pomysł Błociński ma nowe boiska?
- Jeśli klub nie może być panem na własnych włościach, to może takie boisko wydzierżawić na przykład na 9 lat. Tak robi teraz na przykład FC Academy Wrocław - stwierdził. - Nie jesteśmy w stanie sprostać waszym wymaganiom. Chociaż to pewnie żadne uzasadnienie. Swoją funkcję pełnię od niedawna i działam wedle określonego systemu. To jest ciężka materia - przyznaję. Z roku na rok budżet jest coraz mniejszy - tłumaczył Błociński.
- Te płyty od lat wyglądają dramatycznie - odpowiadał Padewski.

Wreszcie głos zabrał Michał Krej prezes Pogoni Oleśnica, założyciel Odry Wrocław. No i musimy przyznać, że był to głos rozsądku.
- Jedyny wniosek, jaki możemy mieć do miasta, to o natychmiastowe zwiększenie dotacji. Nie atakujmy MCS-u. To nie jest ich wina, a jeśli dotacje nie zostają zwiększone, to musimy iść do rodziców naszych młodych piłkarzy. Pomnóżmy ich - przez liczbę klubów - i zobaczymy jak jest ich wielu - mówił Krej, który przestrzegał przed braniem w dzierżawę obiektów od MCS-u czy Zieleni Miejskiej. - Oczywiście życzę powodzenia, ale wiem z doświadczenia, że to nie jest dobry pomysł. Po dziewięciu latach dzierżawy nikt nie zwróci nam nakładów poniesionych tam na inwestycje, a umowa może zostać wypowiedziana, na przykład pod jakąś inwestycję - zauważył i wskazał furtkę, która pozwala zagospodarować tereny należące do Agencji
Nieruchomości Rolnych.
- Przestańmy się ścierać z MCS-em. Musimy działaś razem a DZPN niech będzie naszym przedstawicielem. Ja służę pomocą prawną - apelował Krej. No cóż - konkretny facet.

Pojawił się też temat Ślęzy Wrocław, która gościnnie korzysta z boiska przy Oporowskiej, bo własnych obiektów nie ma. Chce wziąć w wieczystą dzierżawę grunty na Kłokoczycach i ma ambitne plany, by wybudować tam kilka boisk i halę dla koszykarek. Póki co oficjalnych decyzji urzędu nie ma, chociaż prezes Ziobro-Franczak stwierdziła, że ponoć część gruntów ma być przekazana w wieczyste użytkowanie, a część w ramach przetargu. Na oficjalne decyzje czekamy.

Młodzi działacze, których przyszło na spotkanie sporo, apelowali, by zjednoczyć się w działaniach nad budżetem obywatelskim. Dwa lata temu w ten sposób udało się zbudować boisko m.in. dla futbolu amerykańskiego i lacrosse'a na Lotniczej. Jesienią ruszy kolejne głosowanie na następne projekty i będą wśród nich nowe boiska. Jest to jakiś pomysł.

Głos zabrał także Kuba Głogowski, menadżer Pathers Wrocław.
- Gdy powstanie boisko ze sztuczną trawą na Stadionie Olimpijskim to my właściwie znikniemy z naturalnych boisk we Wrocławiu, bo trenujemy też na Lotniczej. Oczywiście Olimpijski nie będzie tylko dla nas. U nas problem jest taki, że na nasze mecze przychodzi sporo kibiców i potrzebujemy miejsca dla nich - mówił. Wtórował mu Bartosz Ryś z Rugby Wrocław, który prężnie działa też w Polskim Związku Rugby. Też rzeczowy facet.

Oberwało się trochę Śląskowi Wrocław. Jeden z dziennikarzy zapytał, czy z tych sześciu milionów przeznaczonych na WKS, nie można by miliona przekazać na małe boiska, czy potrzebną infrastrukturę. Tylko - po pierwsze: pytanie trzeba skierować do radnych Wrocławia i prezydenta Rafała Dutkiewicza, a nie do Piotra Mazura; po drugie - póki co miasto jest jeszcze współwłaścicielem Śląska, więc daje na swój klub tyle, ile chce. Czy się komuś to podoba, czy nie.

Prezes Andrzej Padewski stwierdził też, że ostatnio kilku młodych, zdolnych piłkarzy z regionu nie chciało kontynuować kariery w Śląsku Wrocław, co - jak rozumiemy - powinno być dla nich naturalną drogą.
- Słyszałem, że Śląsk nie zawsze wykonuje wszystkie ruchy, by zachęcić ich do zostania - stwierdził Piotr Mazur.

Jakie są zatem perspektywy?
Właście rozstrzygany jest przetarg na budowę dwóch sztucznych boisk na Niskich Łąkach. Jak najszybciej wyremontowane ma zostać boisko na ul. Sztabowej, które - ze względu na zły stan nawierzchni - DZPN zamknął dla rozgrywek piłkarskich. Sztuczną murawę będzie miało też po remoncie boisko na Stadionie Olimpijskim, a na jesieni ruszy głosowanie na projekty zgłoszone w ramach budżetu obywatelskiego 2015. Wśród nich (ostateczna weryfikacja zakończy się 26 sierpnia) znajduje się kilka, które przewidują powstanie lub rewitalizację boisk (m.in. Ołtaszyn, Jerzmanowo).

Jeśli się uda, to i poniedziałkowe spotkanie będzie owocne. Prezes Padewski właśnie tworzy listę zaniedbanych i zapomnianych boisk. Potem trzeba będzie zweryfikować, kto jest właścicielem danych gruntów i zwrócić się do niego, by dany obiekt odnowić. Pomocny ma być MCS, a Michał Błociński zadeklarował, że wraz z klubami chciałby stworzyć przejrzyste zasady rezerwacji obiektów MCS-u oraz ustalić, kto powinien być traktowany priorytetowo.

Podobne spotkania mają odbywać się cyklicznie. Teraz należy słowa zamienić w czyny. Będziemy sprawę monitorować.

Więcej zdjęć zapomnianych boisk zobaczycie na Facebooku A. Padewskiego - https://www.facebook.com/dolzpnwroc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocławskie boiska zaniedbane i opuszczone, a grać nie ma gdzie - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska