Niebezpieczna jazda

Zbyt słabe hamulce, luz na kierownicy, wyciek płynów z chłodnicy, brak biegu wstecznego - to część z poważnych usterek, które w piątek znaleźli tylko w jednym autobusie MPK inspektorzy Dolnośląskiego Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego.

Z ruchu po mieście wycofano 7 pojazdów, a kierowcom zabrano dowody rejestracyjne.
Ta akcja nie była przypadkowa. Inspektor Adrian Gierczak nie ukrywa, że WITD ruszyła z kontrolą 21 autobusów po tym, jak zaalarmował ich "życzliwy". W liście do wojewódzkiej inspekcji wskazał, że autobusy linii A, B, N, 133, 135, 119, 703 i 705 są w tak fatalnym stanie, że kierowcy MPK boją się nimi wozić ludzi.

- Tak bogate miasto jak Wrocław, powinno wstydzić się, że wozi ludzi takimi gruchotami - irytuje się Jan Wojciechowski, częsty pasażer autobusem linii 133.
Iwona Czarnacka, rzecznik MPK tłumaczy, że firma nie ma pieniędzy, by od razu wymienić wszystkie leciwe autobusy. Dopiero we wrześniu 2009 r. po Wrocławiu pasażerów będą woziły 33 nowe mercedesy.

- Dzisiaj wykorzystujemy cały tabor, szczególnie tam, gdzie nie kursują tramwaje - mówi Czarnacka.
Co to oznacza? Jeżeli autobus się zepsuje na trasie lub spóźni, to MPK ma spory kłopot, żeby podstawić w jego miejsce inny pojazd. Zdaniem MPK, stan wrocławskiego taboru nie jest taki zły w porównaniu do innych polskich miast. We Wrocławiu średnia wieku autobusu to 9 lat.

Dla pasażerów to żadna pociecha. Tym bardziej, że jazda jednym ze sprawdzonych pojazdów mogła być niebezpieczna, zwłaszcza podczas opadów śniegu czy deszczu. Po kontroli okazało się, że jego droga hamowania wynosi o połowę za dużo. Wojewódzki inspektor o wynikach ostatniej kontroli powiadomi władze Wrocławia.
- Naprawimy te wozy - deklaruje Iwona Czarnacka.

Po wrocławskich ulicach nadal jeżdżą 44 mocno wysłużone 25-letnie ikarusy. Ponad 40 najstarszych ma zniknąć do końca roku. We flocie MPK jest też 99 jelczy, 180 volvo i jeden man.
Do 2010 roku z wrocławskich ulic znikną autobusy mające więcej niż 10 lat.