- Takie porządki przeprowadzamy co trzy lata, ostatnie były w 2009 roku - mówi Krzysztof Kubicki z biura prasowego Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta.
Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztowała akcja. Wiadomo tylko, że jej sprawcy, czyli osoby nielegalnie naklejające plakaty, za nią nie zapłacą. Mogą się czuć bezkarne. Strażnicy miejscy co prawda wlepiają mandaty, ale tylko wtedy, gdy złapią sprawcę na gorącym uczynku. - Takich przypadków mamy średnio 3 w tygodniu. Mandat to 500 zł - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik prasowy straży miejskiej.
Ponad prawem są osoby, które zlecają rozlepianie: czyli organizatorzy koncertów, właściciele klubów, czy też firmy oferujące szybkie pożyczki. Stróże porządku nie mogą nic im zrobić. - Takie jest prawo i musimy się do niego stosować - rozkłada ręce Chełchowski.
To oczywisty absurd. - Kiedyś jedna z firm, która oferowała dywany, nalepiała swoje reklamy dosłownie wszędzie. Był tam podany adres, numer telefonu... Ale, kiedy im zwróciliśmy uwagę, oznajmili nam, że... to nie oni - mówi Kubicki.
Tymczasem w Oslo w Norwegii jest zupełnie inaczej. Tam reklam tego typu nie ma wcale. - Mój znajomy rozlepił kiedyś kilka swoich reklam - opowiada Edward Pacia, nasz Czytelnik. - Pod numer podany na ulotce zaraz zadzwoniła policja. Oznajmiła, że już ma mandat. Ale to nie koniec. Funkcjonariusz uprzejmie, ale stanowczo zażądał, żeby w ciągu 24 godzin wszystkie plakaty zniknęły. Inaczej mój znajomy mógłby się dosłownie nie wypłacić - mówi pan Edward. - Oczywiście, dwa razy nie trzeba było mu powtarzać i wszystko posprzątał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?