Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liga Mistrzów: Budućnost Podgorica - Śląsk Wrocław 0:2 (0:1)

Jakub Guder, Podgorica
fot. Krystyna Pączkowska
Zakończył się pierwszy mecz Śląska Wrocław w Lidze Mistrzów. Od 19 minuty Śląsk Wrocław prowadził z drużyną Budućnost Podgorica 1:0. Bramkę z podania Waldemara Soboty strzelił Rok Elsner. Wrocławianie wykorzystali nieudaną pułapkę ofsajdową rywali i błąd bramkarza. Na 2:0 nasi piłkarze podwyższyli na początku drugiej połowy. W 49 minucie rzut karny wykorzystał Sebastian Mila.

Historia bywa przewrotna. Zatoczyła wczoraj kolejne koło i pozwoliła być może kluczową bramkę w dwumeczu strzelić Rokowi Elsnerowi. W ten sposób Słoweniec niejako odkupił winy ojca.

Otóż w 1985 roku, gdy klub Budućnost Podgorica obchodził swoje 60-te urodziny na tym samym stadionie, na którym wczoraj Śląsk rywalizował z mistrzem Czarnogóry, odbył się towarzyski mecz gospodarzy z reprezentacją Jugosławii. Wśród gości zagrał Marko Elsner, ojciec Roka, ale nie dotrwał do ostatniego gwizdka, bo wcześniej zobaczył czerwoną kartkę.

Dzień przed meczem rozmawialiśmy z sympatycznym Słoweńcem w hotelu. Przypomnieliśmy mu, że jest ostatnio specjalistą w strzelaniu ważnych goli dla WKS-u, bo to przecież on zapewnił wrocławskiemu klubowi mistrzostwo Polski swoim trafieniem w Krakowie. Uśmiechnął się, powiedział, że dobrze by było no i proszę...

Trzeba jednak przyznać, że wrocławianie mieli trochę szczęścia. Szczególnie w pierwszej połowie. Gospodarze upodobali sobie ataki skrzydłami, a nasi boczni obrońcy niespecjalnie sobie z tym radzili. Szczególnie Tadeusz Socha na prawym skrzydle ogrywany był często przez Selmo Kurbegovicia, którym Czarnogóry - słusznie - straszyli od kilku dni. Dlatego gol dla Śląska był niejako zaskoczeniem. A już na pewno dla bramkarza gospodarzy Jasmina Agovicia. Nie dość że jego koledzy z obrony zostawili mu trzech kompletnie niepilnowanych rywali to jeszcze słaby w gruncie rzecz strzał Elsnera puścił pod brzuchem.

Emocje na boisku skończyły się na początku drugiej połowy, kiedy to francuski sędzia Clement Turpin podyktował rzut karny dla Śląska za zagranie ręką jednego z rywali. Nerwy zaczęły jednak puszczać kibicom Budućnostii. A że jedenastka miała być wykonywana na bramkę, za którą siedzą najbardziej zagorzali kibice gospodarzy, to w szesnastkę poleciały raca, petardy i serpentyny. Sebastian Mila nie słyszał w tym tumulcie gwizdka sędziego i karnego musiał wykonywać dwa razy. Na szczęście za każdym razem perfekcyjnie.

Nasi fani też trochę się nie popisali. Zaraz na początku odpalili race, potem wyrywali krzesełka ze swojego sektora. Trzeba jednak przyznać, że bardziej agresywni byli miejscowi - jak sami o sobie mówią - "Barbarzyńcy". Na kilka godzin przed spotkaniem zaczepiali Polaków w mieście. W ten sposób niegroźnie pobity został m.in. Michał Mazur rzecznik prasowy Śląska, chociaż oprawcy zapewne nie zdawali sobie sprawy, kogo biją.

Później - kilkadziesiąt minut przed spotkaniem - część ekipy technicznej WKS-u musiała zostawić torby i ukryć się w autobusie przed miejscowymi kibolami. Już samo przedostanie się pod stadion samochodem na Polskich numerach było dużym ryzykiem. A wszystko to - z wysokości trybun - oglądał nowy selekcjoner Waldemar Fornalik.

Koniec końców z gorącego - dosłownie i w przenośni - terenu Śląsk wywiózł zaliczkę, która powinna dać spokojny awans do kolejnej rundy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska