Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ossolineum? Czarno to widzę. Rozmowa z dr Dobrosławą Platt

Marta Wróbel
Paweł Relikowski
Rozmawiamy z dr Dobrosławą Platt, byłą prezes Wydawnictwa Ossolineum, dziś szefem Biblioteki Polskiej w Londynie

Najstarsza polska oficyna - wrocławskie Wydawnictwo Ossolineum jest w stanie likwidacji. Próbowałam namówić na rozmowę kilka osób związanych kiedyś i dziś z wydawnictwem i wszyscy nabierają wody w usta. Jak Pani myśli, dlaczego?
Po pierwsze, zapewne te osoby, podobnie jak ja, bardzo emocjonalnie podchodzą do sprawy i problem jest dla nich bolesny. Przepracowałam w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich niemal 30 lat. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że przyłączenie oficyny do Fundacji Zakładu Narodowego im. Ossolińskich w 2008 roku było dobrym pomysłem. Niestety, w trakcie tego procesu pojawiły się błędy. Poza tym, dr Adolf Juzwenko, od lat dyrektor ZNiO, instytucji, która ma 95 proc. udziałów w spółce, ma silną pozycję polityczną we Wrocławiu. Może osoby, z którymi pani rozmawiała, boją się na ten temat mówić.

Jakie to były błędy?
Należało przygotować Fundację do przejęcia większościowego pakietu udziałów w spółce, a przy przejmowaniu spółki od ministerstwa skarbu trzeba było wiedzieć, jaki jest stan jej finansów. I to powinien wiedzieć właściciel spółki - pan Juzwenko. Dopiero kiedy obejmowałam cztery lata temu stanowisko prezesa, dowiedziałam się, że Ossolineum ma dwa kredyty, 3,7 mln złotych długu, a od roku nie były płacone składki ZUS. Byłam pierwszą osobą, która napisała raport o stanie spółki, a potem stworzyłam jej program naprawczy.

Udało się oficynę uzdrowić?
W ciągu półtora roku mojej działalności nie sposób było uzdrowić wydawnictwa, ale udało się zmniejszyć zobowiązania krótkoterminowe do 2, 5 mln złotych i wydać 86 tytułów w 100 tys. egzemplarzy. Musiałam m.in. zlikwidować księgarnie Ossolineum w czterech miastach, sprzedać drukarnię, zwolnić część pracowników, bo struktura oficyny była za bardzo rozrośnięta w stosunku do produkcji i sprzedaży. Jednocześnie spłacałam zadłużenie zaciągnięte przez mojego poprzednika. Pomogły w tym pożyczki udzielone przez Fundację przy dużej pomocy ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. I kiedy wydawnictwo wykazywało już objawy uzdrowienia w miesięcznych sprawozdaniach finansowych, pan Juzwenko odwołał mnie ze stanowiska.

Fatalna kondycja finansowa Ossolineum nie jest przecież kwestią kilku ostatnich lat. Minister Zdrojewski mówi, że trzeba było zrobić coś już 10, 15 lat temu.
Być może, ale w tym czasie Ossolineum przeżywało także lepsze chwile. Najtrudniej było od momentu przekształcenia w spółkę. I w tej sytuacji to właściciel wydawnictwa i zarząd powinni opracowywać właściwe metody działania.

Po rozmowach z obecnym prezesem Andrezjem Głuchowskim i dr Adolfem Juzwenką odnoszę wrażenie, że winna temu, iż oficyna ma dziś 1, 8 mln złotych długu, jej pracownicy dostali wypowiedzenia, a wydanie książek sfinansowali sponsorzy, jest wyłącznie zmieniająca się sytuacja na rynku, w której trudno takim niekomercyjnym wydawnictwom jak Ossolineum przeżyć.
Przecież w tej sytuacji działa wiele wydawnictw. Ossolineum jednak znalazło się w sytuacji, że będąc w złej kondycji finansowej jako przedsiębiorstwo państwowe, zostało przekazane właścicielowi, który nie był przygotowany ani strukturalnie, ani prawnie do prowadzenia spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.

Czy można jeszcze uratować Ossolineum?
Dobry menedżer przedstawia koncepcję uzdrowienia firmy przed ogłoszeniem jej likwidacji, a nie zastanawia się nad pomysłami po jej ogłoszeniu. Jeśli nie ma pracowników, nie ma znaku towarowego i nie wiadomo, co się dzieje z prawami autorskimi, nie ma firmy. Miałam pomysł na jej funkcjonowanie, kiedy był na to czas. Jak widać, dziś tego czasu już nie ma, dlatego dziś czarno to wszystko widzę.

Minister kultury ma kupić znak towarowy od wydawnictwa, a potem przekazać go Fundacji.
Trudno mi powiedzieć, o co chodzi ze znakiem wydawnictwa w tym kontekście. Byłam nagabywana w sprawie sprzedaży znaku od momentu objęcia stanowiska prezesa. Nie zgodziłam się na to. Mój następca sprzedał znak Fundacji chyba w ubiegłym roku. W ustawie o Fundacji ZniO jest mowa o tym, że ma ona prawo pierwokupu w przypadku upadłości. Znak kupiono więc, zanim była mowa o likwidacji spółki. Nie wiem więc, co i od kogo kupuje pan minister.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska