Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kompromitacja Victorii, Górnik na łopatkach

Paweł Gołębiowski
Pierwszy człon nazwy Victorii Górnika Wałbrzych po raz kolejny okazał się złudzeniem
Pierwszy człon nazwy Victorii Górnika Wałbrzych po raz kolejny okazał się złudzeniem Dariusz Gdesz
Słaby mecz wałbrzyszan w Słupsku. Przegrali różnicą aż 36 punktów!

Srodze zawiedli się ci, którzy liczyli w środę na kolejną niespodziankę w wykonaniu koszykarzy Victorii Górnika Wałbrzych.

Okazało się, że drużyna, prowadzona od niedawna przez trenera Andrzeja Adamka, prezentuje jeszcze niezwykłe wahania formy. Victoria Górnik, która w sobotę po bardzo dobrej grze pokonała na swoim parkiecie 74:71 mistrza kraju Asseco Prokom Sopot, w środę uległa na wyjeździe aż 60:96 zespołowi Energi Czarnych Słupsk.

Podopieczni trenera Andrzeja Adamka w niczym nie przypominali drużyny, która kilka dni wcześniej była pogromcą mistrza kraju. Ulegli gospodarzom różnicą aż 36, punktów prezentując się przy tym gorzej od nich praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Na losy pojedynku wpływ miała zwłaszcza różnica w skuteczności obu zespołów. Zawodnicy Energi Czarnych trafili w całym spotkaniu aż czternaście razy za trzy punkty, wałbrzyszanom udało się to zaledwie dwa razy (po jednym trafieniu zanotowali Tomasz Zabłocki i Mateusz Bierwagen).

Jednak środowy pojedynek obie drużyny zaczęły w fatalnym stylu. W pierwszej kwarcie na boisku więcej było chaosu niż dobrej koszykówki. Mnożyły się straty i faule, a raziła wręcz nieskuteczność biegających po parkiecie zawodników. Jednak mimo wszystko trochę częściej do kosza udawało się trafiać gospodarzom.

W czwartej minucie spotkania pierwsze punkty dla Energi Czarnych zdobył Marcin Sroka. Wałbrzyszanie na pierwsze trafienie czekali prawie dwie minuty dłużej. Wtedy z rzutu wolnego jeden punkt zdobył Ousmane Barro i Victoria Górnik przegrywała 1:4 (bo w międzyczasie dwa oczka dla gospodarzy dołożył Dametric Bennett).
Goście w pierwszych dziesięciu minutach zdobywali punkty prawie wyłącznie z linii rzutów osobistych. W pierwszej kwarcie oddali tylko jeden celny rzut do kosza z akcji (Marcin Stefański). Nic dziwnego, że na drugą część meczu wyszli przegrywając 8:13. W drugiej odsłonie było jednak jeszcze gorzej.

Nie dość, że zawodnicy Victorii Górnika mieli nadal problemy z trafianiem do kosza, to zagrali też słabiej w defensywie. W efekcie przegrali tę część meczu aż 16:35. Wpływ na taki przebieg wydarzeń na boisku miało między innymi to, że w zespole gospodarzy na parkiecie pojawił się litewski rozgrywający Mantas Cesnauskis, który nie dość, że sam trafiał do kosza, to sprawił także, że gra Energi Czarnych zaczęła się układać.

Zawodnicy słoweńskiego trenera Gaspera Okorna rzucili szybko kilka "trójek", w czym brylował zwłaszcza doświadczony Marcin Sroka, i ich przewaga po dwudziestu minutach osiągnęła 24 punkty (48:24).
Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Wałbrzyszanie byli nadal bezradni, a gospodarze, w momencie, kiedy w 25 minucie po trafieniu z dystansu Sroki osiągnęli przewagę trzydziestu "oczek", zaczęli grać swobodnie i "pod publikę", prezentując widowiskowe akcje.

Ich przewaga nie malała nawet pomimo tego, że trener Okorn wystawiał do gry niemal wyłącznie polskich graczy. Na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty, po rzucie Pawła Leończyka, Energa Czarni prowadziła już różnicą 36 punktów (70:36). W ostatniej części meczu koszykarze Victorii Górnika mogli tylko starać się zmniejszyć rozmiar porażki, ale i to się nie udało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska