Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ściany, które mają uszy

Magdalena Kozioł
Miedziane kable to dowód na to, że w budynku przy ul. Mazowieckiej kogoś podsłuchiwano
Miedziane kable to dowód na to, że w budynku przy ul. Mazowieckiej kogoś podsłuchiwano Marcin Osman
W budynku Impartu we Wrocławiu były podsłuchy. Ktoś mógł śledzić artystów i związkowców.

Remont kilku pomieszczeń we wrocławskim Centrum Sztuki Impart przy ul. Mazowieckiej 17 we Wrocławiu przyniósł zaskakujące odkrycie. Robotnicy wypruli ze ścian miedziane kable z mikrofonami. Nie mieli żadnych wątpliwości, że to podsłuchy.
Nie oglądali ich jeszcze specjaliści, ale pracownicy urzędu marszałkowskiego, do którego trafiły kable, są przekonani, że pochodzą one z lat 60. ubiegłego wieku. Pewności jednak nie mają, bo podsłuchy dopiero będą badać specjaliści. To oni ocenią, od kiedy i do kiedy były one używane. I przeciwko komu je ewentualnie wykorzystywano.
- Budynek, w którym obecnie jest Impart, kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic - uważa Marek Rostecki, były dyrektor Operetki Wrocławskiej. W latach 70. był wicedyrektorem Wojewódzkiego Domu Kultury, który mieścił się właśnie przy Mazowieckiej 17. Rostecki nigdy nie podejrzewał, że pomieszczenia w tym budynku mogą być na podsłuchu.

Kiedy na początku lat 80. swoje biuro miała tam Solidarność, którą kierował Władysław Frasyniuk, jako anegdotę powtarzano, że na pierwszym piętrze budynku mogą pojawić się jakieś pluskwy. Ale nikt z ówczesnych pracowników pewności takiej nie miał.
Władysław Frasyniuk, działacz opozycji w PRL, były przewodniczący UW i Partii Demokratycznej, wcale nie jest zaskoczony tym odkryciem robotników. - System totalitarny zakładał nieufność wobec obywateli i my liczyliśmy się z tym, że jesteśmy śledzeni i podsłuchiwani - tłumaczy Frasyniuk.
Według niego SB używało wysokospecjalistycznego sprzętu, który wcale nie musiał być wmontowany w ścianę.
- Gdyby okazało się, że te kable faktycznie są z lat 60., to jest to tylko dowód na to, że i wówczas nikt nie był bezpieczny - mówi Frasyniuk.
Działacze "S" bronili się przed podsłuchami, pisząc do siebie na kartkach papieru. Kogo śledziły podsłuchy znalezione w Imparcie, to się dopiero okaże. Nie jest wykluczone, że w ten sposób sprawdzano członków uzależnionej od władz PRL Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych, a potem Solidarności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska