Jej zwłoki znaleziono w niedzielę, późnym popołudniem, na obrzeżach miasta.
Ewa wyszła z domu w sobotę rano. Szła odwiedzić ukochaną babcię. Ta mieszka cztery kilometry dalej, w Bystrzycy. Dziewczyna bardzo często chodziła tą drogą: wśród domów i warsztatów samochodowych.
Tym razem do babci nie doszła. Kiedy nie odzywała się do południa, rodzina rozpoczęła poszukiwania na własną rękę. W niedzielne popołudnie jej obnażone zwłoki znaleźli 15-letni brat i najbliższe koleżanki. Leżały sto metrów od głównej drogi, tuż przy nasypie kolejowym przy ulicy Bystrzyckiej. Byli w szoku. Nie wierzyli, że dziewczyna nie żyje. Wezwali pogotowie ratunkowe. Ratownicy medyczni kilkanaście minut po godz. 16 zawiadomili o tragedii policję.
- Mogę tylko potwierdzić, że ofiara została uduszona - mówi Ewa Grzeszczak z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. I dodaje, że śledczy dla dobra sprawy nie będą na razie informować o żadnych szczegółach dotyczących śmierci 17-latki. Cały czas trwają poszukiwania sprawcy.
Nieoficjalnie jednak wiadomo, że nastolatka została uduszona najprawdopodobniej paskiem od własnej torebki. Dodatkowo mogła być również zgwałcona, bo jej zwłoki były częściowo obnażone.
W świdnickiej policji już w poniedziałek powołano specjalny sztab ludzi, który ma pracować tylko i wyłącznie nad tą sprawą. Na razie niewiele wiadomo.
Ewa była grzeczną, bardzo rozsądną dziewczyną. Uczyła się w II Liceum Ogólnokształcącym w Świdnicy, w klasie językowej. Była dobrą i sumienną uczennicą. Od wielu lat śpiewała i tańczyła w zespole Jubilat.
- Cała jej rodzina jest bardzo umuzykalniona, tato tańczył i śpiewał, a Ewę do zespołu wciągnęła starsza siostra - wspomina Lubomir Szmid, opiekun zespołu. - Bardzo byliśmy zżyci, to była skromna i niezwykle pogodna dziewczyna. Nie dociera do nas jeszcze fakt, że ona nie żyje - dodaje.
Ze śmiercią nastolatki trudno pogodzić się też jej znajomym ze szkoły.
- Nie wierzymy, że coś takiego spotkało Ewę. Była spokojną dziewczyną, to straszna tragedia - to najczęściej wypowiadane przez uczniów słowa na szkolnym korytarzu.
Z klasą Ewy w poniedziałek przez cały dzień przebywała szkolna pedagog.
- W środę będzie też psycholog. Staramy się zrobić wszystko, żeby pomóc tym dzieciom, bo niewątpliwie są wstrząśnięte tragedią - mówi Jacek Iwancz, wicedyrektor liceum.
W mieście w poniedziałek o niczym innym się nie mówiło. Zwłaszcza rodzice nastoletnich dzieci byli przerażeni.
- Takiej tragedii nie było u nas od wielu lat. Strach dziecko wypuścić z domu. Przecież ta dziewczynka mogła zginąć w biały dzień - mówi Maria Targowska, mama 16-latki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?