Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet Zawisza Czarny na Euro 2012 nie zagrałby za darmo. Tak mają zawodowcy

Arkadiusz Franas
Euro 2012 to impreza, która udowodniła, że w Polsce zaszła zmiana cywilizacyjna. Wbrew niektórym publikacjom, które ukazywały się w zagranicznych, jak i niestety polskich mediach, nie okazaliśmy się Ciemnogrodem. Nie bijemy obcych i wyglądających inaczej niż my. Potrafimy odróżnić zawody sportowe od rytualnych walk ludożerców. Dlatego nie było dla nas problemem, by po przegranym meczu z Czechami bawić się razem z naszymi południowymi sąsiadami do rana. Oczywiście, żyje wśród nas grupa idiotów, którzy próbowali zakłócić dobrą zabawę. Ale jak na margines przystało, ich zachowania były naprawdę marginalne.

I gdy obserwowałem we Wrocławiu czy Gdańsku wspólne zabawy Polaków z naszymi gośćmi (Czechami, Rosjanami, Grekami, Irlandczykami czy Niemcami), to z dumą stwierdziłem, że ten jeszcze niedawny dystans cywilizacyjny zniknął. Potrafimy rozmawiać w obcych językach, nasze lokale poziomem usług nie odbiegają od tych znanych naszym gościom ze swoich krajów. Nasze lotniska nie straszą, komórki to mamy chyba nawet bardziej "wypasione" niż Oni. Najbardziej mi się właśnie podoba, że już nie widać podziału Oni - My. My to już Oni, lub jak kto chce, to może być odwrotnie. Piękne...

Ale do czasu. Polskie koszmary wróciły, gdy Euro skończyło się dla polskich piłkarzy. I dawaj huzia na Józia, czyli na Franciszka. Zgodnie z wielowiekową tradycją wszyscy stali się trenerami. Od Adamiakowej po prezesa wszystkich prezesów Jarosława Kaczyńskiego. Zaczęło się: lepiej mogliśmy grać lewą flanką, pomocnicy byli za bardzo defensywni, znowu bramkarze ciut za ofensywni (zwłaszcza Szczęsny), po pierwszej połowie trzeba było wymienić Murawskiego na Grosickiego, Grosickiego na Brożka, a Brożka na Adamiakową. A tak naprawdę to najlepiej całą jedenastkę na jedenastkę Hiszpanów lub Anglików.

No i oczywiście Smuda musi odejść. Może i musi, nie upieram się przy żadnej opcji. Martwi mnie tylko jedno. Że część krytyków liczy na naszą krótką pamięć. Oczywiście wszystkich nazwisk nie sprawdzałem, ale kilka tak. I są to dokładnie te same, które widniały pod licznymi żądaniami zatrudnienia Smudy...

Prezes Jarosław Kaczyński też ma wy-robiony pogląd na sprawę polskiej piłki. Najpierw zaorałby wszystko, czyli PZPN. I powołał zupełnie nowych działaczy. Skąd ich weźmie? Tego nie usłyszeliśmy, choć posłał zaskakujący pocałunek śmierci w stronę Zbigniewa Bońka. Ten jednak nie ma zamiaru skorzystać z propozycji, bo zamiast PiS woli inne literki. Czyli co? Jan Tomaszewski, Ryszard Czarnecki i jak zawsze Antoni Macierewicz? Czy komuś się marzy taki kształt kierownictwa polskiego futbolu? To ja już nie ruszałbym Grzegorza Laty, choć normalnie uważam, że ruszyć go trzeba.

Ale te różne rozważania to i tak tylko preludium do prawdziwej "polskiej tragedii", czyli wypominania, kto i ile zarobił. Czekam tylko, kiedy padnie sakramentalne twierdzenie "z naszej kieszeni". Moja tam za obszerna nie jest i dlatego nikomu nic nie dawałem. Poza tym PZPN to dość dochodowa instytucja i myślę, że na samej "Adamiakowej" nieźle zarobił, nie mówiąc już o innych zyskach. To niech płaci. Że nie ma za co płacić? Oczywiście, nie ma mowy o nagrodach. Tylko pamiętajmy, że piłka nożna to sport zawodowy. To nie rok 1974 i nikt za ordery nie biega po boisku. Wtedy zresztą też nie tylko ordery wręczano.

My za karę to chcielibyśmy, aby piłkarze oddali wyprane spodenki, getry i koszulki i jeszcze wyprasowali te po Grekach. Nadal żyjemy romantycznym modelem, że grać z orłem na piersiach to zaszczyt i wystarczy. Owszem, zaszczyt, ale żyć trzeba. Padają uwagi, że ci piłkarze i tak krocie zarabiają w klubach. Zarabiają w klubach, bo widocznie ktoś im za to chce płacić. Ludzie, każdy mógł zostać piłkarzem. Trzeba było od dziecka ganiać na treningi, ćwiczyć i próbować. Tym kilkunastu się udało. Mają piękny zawód. A za pracę trzeba płacić. I model ten obowiązuje od setek lat.

Taki Zawisza Czarny. Walczył za ojczyznę z honorem. Nie tylko za naszą. Ale i w średniowieczu nie dało się wyżyć za noszenie godła na piersi, więc królowie mu płacili. Czasami jakimś ładnym kawałkiem ziemi na Słowacji, to znowu kiedyś dostał hektary w Małopolsce, a Władysław Jagiełło płacił mu regularnie 800 grzywien rocznie. I nie było zapisu, czy bitwa pod Grunwaldem ma się zakończyć zwycięstwem, porażką, czy remisem. Miał człowiek ciężką pracę, miał kto mu płacić, to zarabiał. A w książkach sławią go, że to z miłości do ojczyzny i w obronie wiary. Owszem, też. Kolizji tu nie ma.

I tak samo jest z naszymi piłkarzami. Wykonali ciężką robotę, wynik faktycznie nie najlepszy, ale to przecież są zawodowcy. Teraz już talonów z kopalni nie dostaną czy bonów dolarowych do Pewexu pod stołem. Teraz płaci się gotówką i jawnie. I to mi się podoba. Bo tak robi się w cywilizowanej Europie. A naszą rolą, kibiców, nie jest zaglądać im do portfela, tylko śpiewać wzorem irlandzkich kibiców, którzy śpiewali swoim pupilom po porażce hymn Liverpoolu: "You'll never walk alone" (Nigdy nie będziesz szedł sam).

Zawsze też możemy przestać oglądać piłkę. Wiem, łatwiej rzucić palenie, co zrobiłem po przegranym przez Polaków meczu z Ekwadorem 9 czerwca 2006 roku. Nie palę, piłkę nadal oglądam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska