Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łyżka dziegciu w beczce miodu

Andrzej Górny
Było blisko. Wielkiego szczęścia w razie wygranej, prawie pewnej katastrofy w razie porażki, zawałów u kilku kibiców, mnie nie wykluczając. Skończyło się remisem łagodzącym nastroje. Nasi gryźli trawę i za to im chwała. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie musiałem się wstydzić ich gry i nawet wrzasnąłem kilka razy. W kąt poszły wcześniejsze ślubowania, że mecz obejrzę na zimno, bez emocji i zbędnych wzruszeń, to przecież tylko sport. Bez wzruszeń się nie obyło.

Jak zwykle przy sportowych konfrontacjach z Rosją, nie brakło pozasportowych urazów z obu stron. Wybryki kilkuset durniów nie powinny jednak zniweczyć prawdziwego obrazu imprezy, którą miliony Europejczyków uznały za swoje święto. Coś w tym stylu powiedział premier Tusk i zgadzam się z nim, jak rzadko.

Sam się wprawdzie nie oflagowałem i nie umalowałem patriotycznie, bo nie czuję takiej potrzeby. Może to uraz odziedziczony po dawnych pochodach pierwszomajowych, kiedy szturmówki i transparenty władza przydzielała każdemu, bez względu na jego chęci. To że dziś ludzie, szczególnie młodzi, z własnej inicjatywy stroją się w barwy narodowe i wykrzykują patriotyczne hasła, zupełnie mi nie przeszkadza, a nawet napawa optymizmem.

Nie brak kąśliwych uwag mędrców spod znaku prawdziwych Polaków, że to jarmark, blichtr i fałsz, bo w żadne bogoojczyźniane święta ci młodzi entuzjaści nie są widoczni. Wytłumaczenie jest proste - widać sport potrafi jednoczyć bardziej, niż wspominki dawnych klęsk i nieszczęść. Trafiłem gdzieś na pełną jadu wypowiedź pseudoartysty- anarchisty, że rzyga na ten ogłupiały tłum, którego uciecha jest wodą na młyn uzurpatorów, z których składa się każda władza. Twierdzi on też, że symbolami reżimu - orłem białym i flagą biało-czerwoną najlepiej się podetrzeć.

W ubiegły piątek jechałem na ryby przez podwrocławskie okolice. Za którąś wsią stała samotna chata, krzywa, odrapana, z łatanym dachem i brudnymi szybami. Widać, że jej lokatorzy cienko przędą. A jednak na froncie pyszniła się nowiutka polska chorągiew, z napisem zagrzewającym piłkarzy do boju. Żałuję, że nie było ze mną owego anarchisty, spytałbym, czy zrealizuje tu swoje pogróżki w sprawie podcierania. Zapewne by uznał, że operacja usuwania wideł z tyłka, to zbyt duży koszt dotrzymania wierności głoszonym ideom.

Mistrzostwa skierowały na nasz kraj uwagę wielu europejskich mediów. Są takie, które relacjonują wydarzenia w sposób rzetelny i wyważony, ale inne przyjmują pozę oświeconego dżentelmena pouczającego ciemnych tubylców ze Wschodu. Protekcjonalne tony zdarzają się Niemcom, ale już w ewidentnych bredniach specjalizują się Anglicy. Zarzucają nam rasizm, fanatyzm, bandytyzm i radzą nie odwiedzać naszego kraju, bo można wrócić w trumnie. Czy to jednak nie w Londynie bandy nożowników dźgają w biały dzień kogo popadnie? Czy to nie w ich miastach rozgorzały niedawno zamieszki na tle rasowym? Czy to nie w Krakowie brytyjscy "turyści" tak się awanturują, że wiele lokali zakazało im wstępu? Dobra ilustracja porzekadła o źdźble w oku bliźniego i belce we własnym.

Dosyć tego dziegciu. W świat idzie wynik, a ten nie jest najgorszy ani sportowo, ani organizacyjnie. W sobotę będzie jeszcze lepiej. Proponuję 3:1, wiadomo dla kogo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska