Jak zwykle przy sportowych konfrontacjach z Rosją, nie brakło pozasportowych urazów z obu stron. Wybryki kilkuset durniów nie powinny jednak zniweczyć prawdziwego obrazu imprezy, którą miliony Europejczyków uznały za swoje święto. Coś w tym stylu powiedział premier Tusk i zgadzam się z nim, jak rzadko.
Sam się wprawdzie nie oflagowałem i nie umalowałem patriotycznie, bo nie czuję takiej potrzeby. Może to uraz odziedziczony po dawnych pochodach pierwszomajowych, kiedy szturmówki i transparenty władza przydzielała każdemu, bez względu na jego chęci. To że dziś ludzie, szczególnie młodzi, z własnej inicjatywy stroją się w barwy narodowe i wykrzykują patriotyczne hasła, zupełnie mi nie przeszkadza, a nawet napawa optymizmem.
Nie brak kąśliwych uwag mędrców spod znaku prawdziwych Polaków, że to jarmark, blichtr i fałsz, bo w żadne bogoojczyźniane święta ci młodzi entuzjaści nie są widoczni. Wytłumaczenie jest proste - widać sport potrafi jednoczyć bardziej, niż wspominki dawnych klęsk i nieszczęść. Trafiłem gdzieś na pełną jadu wypowiedź pseudoartysty- anarchisty, że rzyga na ten ogłupiały tłum, którego uciecha jest wodą na młyn uzurpatorów, z których składa się każda władza. Twierdzi on też, że symbolami reżimu - orłem białym i flagą biało-czerwoną najlepiej się podetrzeć.
W ubiegły piątek jechałem na ryby przez podwrocławskie okolice. Za którąś wsią stała samotna chata, krzywa, odrapana, z łatanym dachem i brudnymi szybami. Widać, że jej lokatorzy cienko przędą. A jednak na froncie pyszniła się nowiutka polska chorągiew, z napisem zagrzewającym piłkarzy do boju. Żałuję, że nie było ze mną owego anarchisty, spytałbym, czy zrealizuje tu swoje pogróżki w sprawie podcierania. Zapewne by uznał, że operacja usuwania wideł z tyłka, to zbyt duży koszt dotrzymania wierności głoszonym ideom.
Mistrzostwa skierowały na nasz kraj uwagę wielu europejskich mediów. Są takie, które relacjonują wydarzenia w sposób rzetelny i wyważony, ale inne przyjmują pozę oświeconego dżentelmena pouczającego ciemnych tubylców ze Wschodu. Protekcjonalne tony zdarzają się Niemcom, ale już w ewidentnych bredniach specjalizują się Anglicy. Zarzucają nam rasizm, fanatyzm, bandytyzm i radzą nie odwiedzać naszego kraju, bo można wrócić w trumnie. Czy to jednak nie w Londynie bandy nożowników dźgają w biały dzień kogo popadnie? Czy to nie w ich miastach rozgorzały niedawno zamieszki na tle rasowym? Czy to nie w Krakowie brytyjscy "turyści" tak się awanturują, że wiele lokali zakazało im wstępu? Dobra ilustracja porzekadła o źdźble w oku bliźniego i belce we własnym.
Dosyć tego dziegciu. W świat idzie wynik, a ten nie jest najgorszy ani sportowo, ani organizacyjnie. W sobotę będzie jeszcze lepiej. Proponuję 3:1, wiadomo dla kogo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?