Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudny powrót koszykówki do TVP

Michał Lizak
Szef ligi Janusz Wierzbowski jest przekonany, że ligowe spotkania w TVP ogląda więcej osób, niż pokazują to badania
Szef ligi Janusz Wierzbowski jest przekonany, że ligowe spotkania w TVP ogląda więcej osób, niż pokazują to badania Marcin Oliva Soto
Rozmowa z prezesem Polskiej Ligi Koszykówki Januszem Wierzbowskim.

Jak się czuje prezes ligi, której nikt nie chce oglądać?

Kompletnie nie zgadzam się ze stawianiem takiej tezy. Można wyciągać wyrywkowe badania i dorabiać do tego ideologię, ale nie wiem, komu i do czego to służy.

Trudno jednak dyskutować z liczbami.

Łatwo. Bo zdaję sobie sprawę, że te badania są jedynie cząstkowe. Poza tym z oceną naszej współpracy telewizyjnej musimy się wstrzymać. Trzeba dać sobie trochę czasu.

Czasu na co?

Na przeprowadzenie całego powrotu koszykówki do telewizji publicznej. Tutaj wyniku nie osiągniemy z dnia na dzień. Latem dokonaliśmy pod tym względem prawdziwej rewolucji - po dwuletnim kontrakcie z Polsatem świadomie wróciliśmy do TVP. Teraz są tego konsekwencje, bo nigdy taki ruch nie może być przeprowadzony bezboleśnie. Ale wierzę, że w dłuższym czasie i przy pełnej ocenie, nie tylko TVP Sport, ale też ośrodków regionalnych, powtórek w TV Polonia, wyniki będą inne. Poza tym zapominamy o ważnej rzeczy - obecności koszykówki w informacjach. Przez długi okres w głównym wydaniu wiadomości nikt nie mówił o koszykówce. Teraz sytuacja się zmieniła. A tam jest prawdziwa oglądalność, idąca w miliony. I takie wyniki dają potem wartość medialną ligi. Dla kibica największe znaczenie może mieć to, gdzie obejrzy mecz. Ale dla mnie jako dla prezesa ligi już nie! Najważniejsza jest wartość medialna całej dyscypliny, a tą buduje się głownie w wiadomościach!

Czyli kibice koszykówki, którzy chcą po prostu oglądać koszykówkę w TV, nie są już dla ligi ważni?

Są ważni - i także z ich powodu wróciliśmy do TVP. Rok temu była walka o to, by regiony, np. na Dolnym Śląsku, mogły pokazywać mecze Turowa, Górnika i Śląska, których nie transmitował Polsat. Wtedy to się nie udało. Teraz jest pełne otwarcie. A w ośrodkach oglądalność to już inna bajka niż te kilka tysięcy podawane w badaniach. Wiem, że nie wszystko jest już poukładane tak jak należy, ale na to potrzeba czasu. Jesteśmy z TVP jak małżeństwo, które po latach wraca na wspólną drogę życia. I na początku jest ciężko...
To może nie trzeba było się rozstawać?

Doceniam to, co zrobił dla nas Polsat, jestem wdzięczny za ostatnie dwa lata. Ale też muszę przyznać, że ja nie byłem zwolennikiem rozwodu z TVP. Decyzja szefów wszystkich klubów ligi była jednak inna.

Musi Pan jednak przyznać, że 4 tysiące telewidzów na meczu mistrza z wicemistrzem kraju to wynik słabiutki.

Ja w taki wynik po prostu nie wierzę - może nie była to widownia idąca w dziesiątki tysięcy, ale na pewno nie aż tak niska. Moim zdaniem to nie uwzględnia sieci kablowych, w których obecna jest stacja TVP Sport. Poza tym dla mnie to dopiero odskocznia do tego, co będziemy mieli za kilka miesięcy. Analizowanie wyników teraz to jak atak na ligę. A ja nie zamierzam się samobiczować, bo wiem, że przyniesie to korzyści.

Jakie?

Mistrzostwa Europy w 2009 roku pokaże TVP i my musieliśmy być obecni w tej samej stacji. Poza tym kluczem jest wartość medialna, budowana nie przy okazji meczów w stacjach kodowanych, ale w głównych kanałach, w programach informacyjnych. Sponsor często stawia sprawę jasno - zainwestuję w ligę kwotę na poziomie połowy wartości medialnej, którą wypracujecie. Tak pozyskaliśmy Dominet Bank. Tak samo będzie w przypadku kolejnych sponsorów.

Od początku października liga nie ma jednak sponsora strategicznego. Kiedy to się zmieni?

Sprawa wyjaśni się najdalej do końca roku. Czekamy na konkretne ustalenia i decyzje firm, z którymi rozmawiamy. To musi trwać, bo kwoty są naprawdę duże. Sytuacja finansowa ligi jest na tyle dobra, że nie musimy się martwić o bieżące funkcjonowanie. Powiem więcej - to liga płaci sędziom i komisarzom, zdejmując ten obowiązek z klubów. W październiku kosztowało to nas 180 tysięcy złotych. I środki na to - nawet bez sponsora - bez problemu się znalazły.

Sponsor, z którym chcecie się związać, może pozostać przy koszykówce na lata i strategicznie potraktować ligę i całą dyscyplinę?

Wierzę, że tak będzie, choć nie jest wykluczone, że zaczniemy od współpracy w mniejszej skali. Zresztą proszę spojrzeć na nasz sport - siatkówka ma sponsora od lat, ale to wyjątek. Wszędzie jest walka o pieniądze i przeżycie. I my sobie z tym radzimy, a i tak jesteśmy wciąż atakowani. W Europie mamy lepszą opinię niż we własnym kraju. Wkrótce do Polski przyjeżdża szef ULEB-u [organizacja zrzeszająca zawodowe ligi Europy, organizator Euroligi - przyp. M.L.]. I nie sądzę, by miał zamiar wizytować ligę chylącą się ku upadkowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska