Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parkowanie płatne z góry

Aleksander Malak
Gdzieś tam trwają ostatnie przygotowania (nie powiem do czego), gdzieś tam przelewa się fala oburzenia wobec najpotężniejszego prezydenta, który zrobił nam wbrew (skądinąd słusznie, oczywiście mówię o fali), gdzieś tam codzienne złe wiadomości nie znikają z pierwszych stron gazet i czołówek programów informacyjnych, gdzieś tam…

A my tu sobie o czymś tak przyziemnym, jak parkowanie we Wrocławiu. Jeżeli ktoś sobie życzy, temat możemy rozszerzyć i może on brzmieć np. tak: "Zagraniczny kierowca, który nieopatrznie przyjechał na Euro do Wrocławia własnym samochodem, próbuje płacić za parkowanie w centrum miasta »kartą Urbana« kupioną na okaziciela".

Załóżmy, że nasz kierowca jednak znalazł w centrum miejsce do parkowania i podszedł do parkomatu ze swoją kartą. Załóżmy, że w pobliżu znalazł się życzliwy tubylec posiadający język obcy i udało się parkomat obsłużyć, wstukując rozmaite literki i cyferki. Załóżmy wreszcie, że bilet został wydrukowany i włożony za szybę samochodu, a nasz gość (wyczerpany) mógł wreszcie się udać do strefy kibica na piwo, pardon, na inny, niealkoholowy napój, który ma błogosławieństwo UEFA.

Tylko zapytajmy: czemuż, ach, czemuż napój w strefie mu smakuje, powiedzmy, umiarkowanie? Bynajmniej nie dlatego, że cienki. Nie. Nasz zagraniczny kibic bowiem, co widać (mowa ciała), wygląda (z każdym łykiem piwa) na coraz bardziej zestresowanego. Gdyby dokładnie przyjrzeć się jego obliczu, można dostrzec, że cały czas szare komórki furczą mu tak, że nawet na napój nie patrzy.

A dlaczegóż one tak furczą, te komórki? Ano dlatego, że gość, parkując samochód, musiał z góry przewidzieć, jak długo będzie przebywał w strefie kibica. A on przecież przewidzieć nie mógł i zaordynował, przypuśćmy, trzy godziny postoju. Ponieważ atmosfera w strefie jest przyjazna, o co zadbali organizatorzy strefy, czas leci szybko. Wypadałoby opuścić towarzystwo i udać się w stronę samochodu, żeby przydać autu dodatkowe godziny parkowania, czego nasz turysta nie rozumie, bowiem przekonywano go wcześniej, że u nas płaci się za czas rzeczywisty parkowania, nie zaś za czas wydedukowany z góry.

Poza tym okazuje się, że jego "karta Urbana" jest już lekko wyczerpana i należałoby ją doładować. O nie, nie wystarczy skorzystać np. z iPada i z własnego konta przekazać pieniądze na kartę. Nie. Trzeba się udać do jednego ze 136 punktów doładowczych i zakodować na karcie od 20 do 300 zł. To zakrawa na dowcip, ale takowym nie jest. Podobnie jak nie jest dowcipem owo płacenie za parkowanie z góry. Nie można postawić samochodu na parkingu, zarejestrować postoju na karcie i zapłacić po zakończeniu postoju. To by było przecież zbyt skomplikowane. Trzeba więc dedukować.

Może najpierw ze dwie godzinki. Potem marsz na postój i kolejne dwie. Życzliwi tubylcy zdążyli już przestrzec naszego gościa, że strażnicy miejscy i inni stróże wszelkiej maści dostali właśnie rozkazy maksymalizowania budżetu firmy. Więc chodzą wokół zaparkowanych samochodów i patrzą na minuty wypisane na biletach tkwiących za szybami. Oho, właśnie minęły. Więc mandacik. Jeden, drugi, trzeci. I budżet się maksymalizuje. Proste, jak obsługa parkomatu.

Dlatego, zagraniczny kibicu, nie miej złudzeń i nie przyjeżdżaj do Wrocławia własnym samochodem. A ty, wrocławianinie, chodź do centrum pieszo. Bo ciebie to też dotyczy. Może nawet bardziej. Ech, ta nowoczesność w domu i wrocławskiej zagrodzie.
Aleksander Malak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Parkowanie płatne z góry - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska