Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Chodźmy na Rynek, śmietnik Europy

Wojciech Koerber
Może kiepsko u mnie z wyobraźnią, lecz gdybym miał zabrać gości w piękniejszą część Wrocławia, jedno tylko miejsce przychodzi mi do głowy - Rynek. Rynek, który jeszcze kilkanaście dni temu był piękny, a ponownie będzie dopiero w lipcu.

Gdy goście wyjadą. Ot, taki zabieg marketingowy. To miejsce ma klasę, ma duszę, jest bajkowe. Pod jednym wszakże warunkiem. Że nie ustawia się tam scen, płotów, trybun czy najpiękniejszych nawet budek. Że nie jest śmietnikiem, że daje oddychać. Słusznie mówi Zdrojewski, że ma ono być naszym salonem. Prezydent Janicki ripostuje, że przecież gości na salonach się właśnie przyjmuje. Zgoda, lecz nie wówczas, gdy - siłą rzeczy - będą musieli robić w tym salonie na dywan.

Otóż, krótko mówiąc, sytuowanie strefy kibica w Rynku to strzał samobójczy do wrocławskiej bramki. Przecież ci wszyscy kibice i tak by w to miejsce trafili. W miejsce czyste, przyciągające, magiczne. I tak by to Euro w Rynku konsumowali. Myślę, nie, jestem przekonany, że ci miejscy urzędnicy i rzecznicy, ci, którzy bronią kibicowskiej strefy, sami ze smutkiem patrzą, jak serce Wrocławia paskudnieje. Że to był błąd, wszystkim nam się takie zdarzają. Co mają jednak robić - muszą tej linii bronić. Taka praca. Dlatego ja nigdy nie będę rzecznikiem, chyba że w KGHM-ie. Miałbym trzynastki, piętnastki, osiemnastki…

Tyle jest miejsc, gdzie najlepiej tę strefę pomieścić. Tyle miejsc pod Wrocławiem… No, poniosło mnie nieco. Wiem, wymogi UEFA Family. Tak jak wydzielanie niedostępnej strefy VIP w strefie kibica. Getto w getcie, płot za płotem, niepotrzebna segregacja, mogąca tylko wzniecać agresję mniejszych po drugiej stronie barykady. Jak loża prasowa na Stadionie Olimpijskim, obliczona na przyjęcie ze dwustu dziennikarzy, podczas gdy pismaków na ligowy żużel chodzi około czterech (zawsze mi głupio, że obok pusto, a ludziom każą siadać niżej, gdzie widać głównie bandę - dwa rzędy nam wystarczą). Albo wydzielanie bramek na lotniskach dla krawaciarzy, choć to akurat swoje uzasadnienie niekiedy ma. A propos. Lotnisko w Monachium, kilka dni temu.

Czekam już w autobusie, aż podjedzie do ptaka, lecz nie podjeżdża, wciąż stoi. Kolega mówi, może delikatniej oddam sens wypowiedzi, a zatem kolega mówi tak: "zabiję tego barana, przez którego czekamy". No i po chwili zjawia się ów baran - Witalij Klicz-ko. Leciał na Global Forum do Wrocławia. Powiedziałbym, że agresja u kolegi zjechała z dziesięciu do jednego, nawet się uśmiechnął do barana, ktoś inny poprosił o zdjęcie.

No więc kocham ten Wrocław, jest piękny, bo mój. I nie rażą mnie, jak wielu, budowle nowoczesne przy zabytkowych. Dzięki temu wiem, że miasto opowiada swą dawną historię, bo ją ma, a z drugiej strony - że się rozwija, idzie naprzód. Z tą strefą wiele już nie zrobimy, trzeba ją zaakceptować, a może ujawni jakieś swoje plusy? Nie narzekajmy więc, oszczędzajmy głos na piątek, na doping. Jak to dziecko z dowcipu. Mianowicie chłopczyk, taki już w wieku przedszkolnym, niemowa, podczas obiadu niespodziewanie pyta: "A gdzie kompocik?". Na co rodzice, w euforii, krzyczą: "Jezus Maria, synuś, ty mówisz! To cud! Dlaczego wcześniej nic nie mówiłeś?!". Na co chłopczyk: "Bo zawsze był".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po bandzie: Chodźmy na Rynek, śmietnik Europy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska