Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chorują, bo nie ma lekarzy

Małgorzata Kaczmar
Jolanta Mikołajczak i Ewa Piotrowska uratowały życie trójce uczniów
Jolanta Mikołajczak i Ewa Piotrowska uratowały życie trójce uczniów Marcin Osman
W szkołach nie ma obowiązkowej opieki lekarskiej. Rodzice nie wiedzą, że dzieci są poważnie chore.

Dopiero dwie doktorantki technologii żywienia przeprowadzające badania do swojej pracy wykryły u trójki uczniów szkoły przy ul. Słubickiej cukrzycę. Stan jednego z licealistów był już poważny. Wcześniej objawy choroby nie zainteresowały żadnego z nauczycieli.

O kłopotach licealistów nikt nie wiedział, bo - podobnie jak w innych wrocławskich szkołach - przy Słubickiej od kilku lat nie ma lekarza. Niepokojących objawów nie zauważyła też szkolna pielęgniarka, która jest tu tylko dwa razy w tygodniu.
Zdrowiu uczniów przyjrzały się dopiero Ewa Piotrowska i Jolanta Mikołajczak, doktorantki zajmujące się technologią żywienia na wrocławskim Uniwersytecie Przyrodniczym. W szkole zbierały materiał do prac doktorskich. Chciały zbadać, jak odżywia się młodzież. Wyniki ich pracy były alarmujące.

Z raportu wynikało, że problem nadwagi i otyłości dotyczy co dziesiątego ucznia w szkole. Wszystko przez to, że uczniowie nie jedli w domu śniadania, do szkoły nie zabierali kanapek, a na długiej przerwie chodzili do pobliskiego baru szybkiej obsługi na hamburgery.
- Dziewczyny eksperymentowały z dietami odchudzającymi - zapadały przez to na anoreksję i bulimię - tłumaczy dr Jolanta Mikołajczak. - Chłopcy jedli za dużo wysokokalorycznych produktów - hamburgerów, chipsów i batoników.

Dyrekcja szkoły wzięła sobie do serca wyniki badań. Ze szkolnego sklepiku zniknęły chipsy i cola, a w ich miejsce pojawiły się świeże soki owocowe. Nauczyciele biologii i wuefu połączyli siły z wykładowcami Uniwersytetu Przyrodniczego i tłumaczyli uczniom, jak ważny jest zdrowy tryb życia. To dało efekty.
- Jeszcze przed czterema laty w listopadzie mieliśmy ok. 130 zwolnień z wuefu. Teraz jest ich tylko 40 - informuje Paweł Kowalów, dyrektor szkoły. - Poza tym uczymy dzieci, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Dlatego uczennice już nie mdleją na pierwszej lekcji - tłumaczy.
Niestety w wielu innych wrocławskich szkołach problem ciągle istnieje. Od pięciu lat nie prowadzi się w nich obowiązkowych badań lekarskich. Nie wszędzie dyżuruje nawet pielęgniarka i stomatolog.

Wszystko przez ustawę o świadczeniach zdrowotnych z 2004 r.
- Obowiązki szkolnego lekarza przejął wtedy lekarz rodzinny - tłumaczy dyrektor wydziału zdrowia w urzędzie miejskim Anna Szarycz. - Polacy przyzwyczaili się do tego, że to państwo opiekuje się ich dziećmi. A to przecież rodzice powinni zadbać o zdrowie swoich pociech - dodaje.

Szarycz przyznaje też, że coraz więcej uczniów wrocławskich szkół zaczyna chorować, bo w szkołach nie ma opieki medycznej. Potwierdzają to lekarze.
- Często przychodzą do nas uczniowie z nadwagą i nadciśnieniem tętniczym - opowiada Agnieszka Mastalerz-Migas z przychodni przy ul. Syrokomli. - Wszystko dlatego, że rodzice nie przyprowadzają dzieci na badania regularnie. A szkoła im o tym nie przypomina - dodaje.

Dr Jolanta Mikołajczak uważa, że uczniowie powinni mieć zapewnioną podstawową opiekę medyczną w szkole.
- Przynajmniej raz do roku młodzież powinna przechodzić badania przesiewowe. Ich brak może doprowadzić do miażdżycy, nadciśnienia, a nawet chorób nowotworowych - twierdzi Mikołajczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska