Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z wyczuciem pauzy, z wyczuciem życia

Justyna Kościelna
Materiały promocyjne
Słynne listy Jana Kaczmarka już za kilka dni trafią do księgarń.

Pierwszy list powstał ot tak, z powodu jakiejś okazji. Nikt dziś nawet nie pamięta, skąd został wysłany. Ale później korespondencja Jana Kaczmarka do wrocławskiego aktora Zbigniewa Lesienia pęczniała.

- W końcu ówczesny szef radia stwierdził, że przemyślenia Jasia, adresowane do mnie, są niezwykle wartościowe literacko. W ten sposób trafiły na antenę - wspomina Lesień. A teraz trafią do rąk czytelników.

Wrocławskie wydawnictwo Europa przygotowało książkę "Jan Kaczmarek, listy dygresyjne". Ukaże się ona w przyszłym tygodniu, tuż przed przypadającą 14 listopada rocznicą śmierci założyciela "Elity". Znajduje się w niej 50 listów Kaczmarka. Na dołączonej płycie niektóre z nich czyta Zbigniew Lesień.
Wydawnictwo jest dość nietypowe - po raz pierwszy pokazuje Jana Kaczmarka nie jako kabareciarza, tylko jako filozofa. Co nie oznacza, że w książce brakuje zabawnych momentów.

Listy, które Zbigniew Lesień co tydzień czytał słuchaczom Polskiego Radia Wrocław, zaczynały się tak samo: "mój drogi przyjacielu". Wrocławianie pokochali te audycje.
- Był ogromny odzew. Ludzie dzwonili, bardzo im się podobały. Dzięki nim Jasiu, już wtedy ciężko chory, nadal istniał w świadomości odbiorców - wspomina aktor. Do dziś świadectwem tej radiowej przygody z twórczością Kaczmarka jest pewien dokument.

Kabareciarz, w uznaniu dla talentów Lesienia, przyznał mu uroczyście certyfikat wyczucia pauzy radiowej. - Zrobił to, jak zwykle, bardzo poważnie - śmieje się aktor.
- Te listy-felietony powstawały w latach 1999-2004. Po ich stylistyce widać, jak przez lata zmieniał się stosunek Kaczmarka do życia i własnej choroby - mówi Marcin Prochera z wydawnictwa Europa.

Lesień dodaje:
- Jasiu pisał do mnie o wszystkim, dzielił się po prostu swoimi przemyśleniami o świecie. Było i śmiesznie, i smutno. Często w listach przemycał swoją ogromną wiedzę. Pasjonował się historią. Nigdy nie pozwolił sobie na obniżenie lotów.
Listy były świetnie napisane, zawsze na końcu pojawiała się puenta. Bo Kaczmarek był profesjonalistą. Stawiał wysoko poprzeczkę.

Przykład? Jak ktoś na kabaretonie nagle opowiadał modny w latach 80. dowcip o uszach Urbana, to był zażenowany, że musi wystąpić w takim towarzystwie.
- Jego żart był zawsze intelektualny, na wysokim poziomie - dodaje Lesień.

Jan Kaczmarek, "Listy dygresyjne", książka z płytą CD, wyd. Europa, cena 39 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska