Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cieszy nawet remis

Michał Mazur, Marek Kondraciuk
Sebastian Dudek (z lewej) przystąpił do meczu z ŁKS-em osłabiony grypą
Sebastian Dudek (z lewej) przystąpił do meczu z ŁKS-em osłabiony grypą Krzysztof Szymczak
ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 0:0.

Nie możesz wygrać, zremisuj. To futbolowe porzekadło mocno wzięli sobie do serca piłkarze Śląska. W piątkowy wieczór w Łodzi zwyciężyć im się nie udało, więc przywieźli do Wrocławia punkt. Dzięki temu remisowi wydłużyli swoją serię bez porażki do siedmiu spotkań z rzędu!

Trener Śląska był zadowolony z podziału punktów w meczu z ŁKS-em, bo jego zespół utrzymał się w czołówce ligi.
- To, że łodzianie są w dolnych rejonach tabeli, jest złudne i proszę nie traktować tych słów jako kurtuazję - mówił po piątkowym spotkaniu Ryszard Tarasiewicz. - Rywal był dobrze zorganizowany i szybko rozgrywał akcje. Śląsk gra tak samo, zarówno u siebie, jak i na wyjazdach, co jest rzadkością w naszej ekstraklasie. Dziś również graliśmy tak, jak w innych meczach, a to, że

Sebastianowie Mila i Dudek niedawno chorowali, nie miało znaczenia - dodawał.
Można się jednak zastanawiać, jaki przebieg miałoby piątkowe spotkanie, gdyby nie epidemia grypy, która ostatnio nawiedziła wrocławian. Do Łodzi nie pojechali Tomasz Szewczuk, Wojciech Kaczmarek, Antoni Łukasiewicz i Remigiusz Sobociński. A Mila i Dudek wyszli na murawę niemal prosto z łóżek. Mila zresztą nie dotrwał do końcowego gwizdka i został zmieniony przez innego rekonwalescenta - Vuka Sotirovicia.

Mimo tych osłabień Śląsk od początku mocno przycisnął gospodarzy. Jak zwykle dużo zamieszania pod bramką rywali robił Janusz Gancarczyk. Niestety, skrzydłowy WKS-u miał w piątek rozregulowany celownik i nie stwarzał aż takiego zagrożenia, jak w poprzednich spotkaniach.
Swoje szanse mieli za to inni. Już na samym początku Bogusława Wyparłę próbował zaskoczyć Mila, ale uderzył zbyt lekko. Z kolei zbyt mocno - i przy tym niecelnie - strzelał Dariusz Sztylka. ŁKS potrafił odpowiedzieć tylko raz - Labinot Haliti huknął jak z armaty, a Jacek Banaszyński z trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Właśnie Banaszyński w drugiej połowie zasłużył na miano najlepszego gracza Śląska. Niestety, głównie dlatego, że z minuty na minutę ŁKS grał coraz odważniej, a koledzy Banaszyńskiego rzadziej zapędzali się w okolice pola karnego łodzian. Tak naprawdę goście stworzyli w drugiej odsłonie dwie groźne sytuacje: najpierw tuż obok słupka główkował Piotr Celeban, potem z rzutu wolnego Wyparłę próbował zaskoczyć Sotirović. W tym czasie bramkarz Śląska wyszedł obronną ręką m.in. z dwóch akcji młodego Rafała Kujawy, na którym coraz częściej spoczywa ciężar gry ofensywnej łódzkiego zespołu.
Jednak prawdziwego wyczynu Banaszyński dokonał w drugiej minucie doliczonego czasu gry, wygrywając pojedynek sam na sam z Adamem Czerkasem. Piłkę do pustej już bramki próbował jeszcze skierować Wahan Geworgian, ale trochę się zawahał i trafił prosto w nogę ofiarnie interweniującego Celebana. Chwilę później sędzia odgwizdał koniec zawodów.

- Z bezbramkowego remisu u siebie z Legią byłem bardzo zadowolony - powiedział Marek Chojnacki. - Natomiast po meczu ze Śląskiem czuję niedosyt. Remisami daleko nie zajedziemy. Przeplatają je mecze, w których opuszcza nas szczęście i co strzał, to wpada do naszej siatki - narzekał opiekun ŁKS-u.
- Nie gramy zachowawczo - najwyraźniej nawiązywał do niedawnej wymiany zdań z Franciszkiem Smudą trener Śląska. - Daj Boże każdej drużynie, żeby grała tak odważnie, jak my - stwierdził Ryszard Tarasiewicz.

Na koniec słówko o sędziowaniu. Po raz kolejny w karierze nie popisał się Marcin Borski. Nie kwapił się do upominania kartkami graczy ŁKS-u za groźne faule, a gdy na jego oczach został ścięty Janusz Gancarczyk, Borski pokazał, że rywal trafił w piłkę, a nie w nogi. Dobrze, że FIFA umieściła go w specjalnym programie doskonalenia dla najzdolniejszych arbitrów. To daje nadzieję na rychłą poprawę.

ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 0:0
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 5000
ŁKS: Wyparło - Kascelan, Ognjanović I, Adamski, Marciniak - Biskup (75 Stachowiak), Drumlak (84 Mowlik), Haliti, Vayer (75 Czerkas), Geworgian - Kujawa
Śląsk: Banaszyński I - Socha (90 Wójcik), Celeban, Pawelec I, Wołczek - Ostrowski, Dudek, Sztylka, Mila (60 Sotirović), J. Gancarczyk - Ulatowski I

Czują się lepiej
Epidemia grypy, która ponad tydzień temu zaczęła szaleć w obozie wrocławian, powoli odchodzi w zapomnienie. Z powodu choroby do Łodzi nie pojechało czterech piłkarzy, ale wszystko wskazuje na to, że dzisiaj wznowią zajęcia z zespołem.
- Remek Sobociński i Tomek Szewczuk już w czwartek byli na rozruchu, ale z oczywistych względów nie mogli z nami wybrać się do Łodzi - wyjaśnia Waldemar Tęsiorowski, drugi trener Śląska. - Antek Łukasiewicz miał przerwę aż od środy, więc też lada moment wróci. A Wojtek Kaczmarek czuje się już na tyle dobrze, że dzisiaj wystąpi w meczu Młodej Ekstraklasy - dodaje.
Spotkanie Młodego Śląska z ŁKS-em Łódź odbędzie się w poniedziałek o godz. 14 na stadionie przy ul. Baudouina de Courtenay.

Więcej sportu - w poniedziałkowej "Polsce-Gazecie Wrocławskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska