Strażnik bliżej mieszkańca

W Dzierżoniowie od początku tego roku do końca września, każdy strażnik miejski interweniował ponad 360 razy. To ponad dwa razy częściej niż w Oławie czy Kłodzku.
Pracowitością dzierżoniowscy strażnicy przebili też takie duże miasta, jak Jelenia Góra i Wrocław.

Na pewno w ostatni weekend wielu z nas widziało strażników w okolicach cmentarzy. My postanowiliśmy sprawdzić, jak pracują oni na co dzień, porównując dane z 10 największych dolnośląskich powiatów. Oczywiście, uwzględniliśmy liczbę etatów w każdym z oddziałów.

Okazuje się, że właśnie w Dzierżoniowie strażnicy mają najwięcej roboty. Średnio każdy z nich w ciągu tygodnia interweniował aż 9 razy.
- I wcale nie wynika to z faktu, że Dzierżoniów jest szczególnie niebezpiecznym miastem - twierdzi Krzysztof Małecki, szef dzierżoniowskich strażników. - Po prostu uczulam moich pracowników, by nie odwracali głowy w drugą stronę, gdy w pobliżu ktoś łamie prawo - zaznacza. I wyjaśnia, że duża liczba interwencji nie idzie w parze z liczbą wypisanych mandatów.

- Karami finansowymi kończy się około 5 proc. wszystkich interwencji - szacuje Małecki. - A mimo to z roku na rok zmniejsza się liczba wykroczeń. Odkryliśmy, że kluczem do sukcesu jest rozmowa z mieszkańcami i próba ich wychowywania zamiast rygorystycznego karania - tłumaczy.

Kolejne miejsca na podium naszego rankingu zajęły Jelenia Góra i Wrocław. Oczywiście strażnicy ze stolicy województwa mają najwięcej interwencji, ale porównując z liczbą zatrudnionych osób widać, że nie jest to szczyt ich możliwości. Komendant Zbigniew Słysz jest zadowolony z pracy swoich ludzi. Twierdzi jednak, że na ulicach powinno być więcej strażników.

Wtóruje mu Janusz Dzięcioł, były komendant straży miejskiej w Świeciu, teraz poseł PO.
- Straż miejska w ciągu 17 lat działalności odciążyła policję i zdobyła spore uznanie mieszkańców. Strażników powinno przybywać w miastach - twierdzi. - Szczególnie takich, jak Dzierżoniów, który wygrał w waszym rankingu. Bo strażnik powinien być blisko mieszkańców i umieć z nimi rozmawiać.
Współpraca: ELG, MAT, JK

Jak Dolnoślązacy oceniają pracę strażników miejskich? Czytaj w poniedziałkowej "Polsce-Gazecie Wrocławskiej"
Strażnik miejski musi pamiętać po co nosi mundur
Rozmowa z Krzysztofem Małeckim komendantem straży miejskiej w Dzierżoniowie

Z naszego rankingu wynika, że Dzierżoniów ma dziesiątkę najbardziej pracowitych strażników na Dolnym Śląsku.

Miło to słyszeć, ale zapewniam pana, że nie będziemy od jutra świętować przez tydzień z tego powodu. To tylko ranking, a najważniejsze jest to, co myślą o naszej pracy sami mieszkańcy.

A co myślą?

Jak wszędzie są zwolennicy i krytycy. Ja wpajam moim ludziom, żeby pracowali w taki sposób, by żaden z mieszkańców nie mógł nam zarzucić, że strażnik coś zlekceważył, czy obrócił głowę jak działo się coś złego.

Pracę 10 strażników można dokładnie obserwować.

To prawda, że jesteśmy na świeczniku. Dlatego każdy strażnik musi pamiętać po co nosi mundur. Ma przede wszystkim pomagać ludziom.

Na biurku mam tyle samo podziękowań, co skarg
Rozmowa z komendantem wrocławskiej Straży Miejskiej Zbigniewem Słyszem.

Trzecie miejsce w rankingu najaktywniejszych straży miejskich to dobry wynik?

Biorąc pod uwagę wszystkie nasze bieżące problemy, jestem zadowolony z działania moich ludzi.

Aż tyle tych problemów?

Mamy ogromną rotację w straży. Ludzie znajdują lepiej płatną pracę i odchodzą. Do nas trafiają młodzi i niedoświadczeni. Poza tym, mieszkańcy dzwonią do nas np., że widzieli, jak złodziej wyrwał kobiecie torebkę, a my nie mamy prawa go zatrzymać. Możemy jedynie powiadomić policję. We Wrocławiu od zaraz potrzebowałbym 150 nowych strażników, żebyśmy byli widoczni w całym mieście.

Może to problem jakości, a nie ilości?

To pana zdanie. Ja mam na biurku podobną liczbę podziękowań, jak skarg. Widzę, że moi ludzie się starają, ale nie są w stanie być wszędzie.