Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza romantyczna schizofrenia

Aleksander Malak
Aleksander Malak, dziennikarz "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Aleksander Malak, dziennikarz "Polski-Gazety Wrocławskiej" Janusz Wójtowicz
Od bez mała 200 lat pokutuje w naszym kraju zawołanie: "Mierz siły na zamiary!". Jak wskazuje na to wiek, hasełko jest romantyczne. I jako takie, cokolwiek durnowate.

Ale, niestety, fantastycznie się przyjęło. I od bez mała 200 lat, my Polacy, ciągle porywamy się z motyką na słońce. Bo romantyczne "mierz siły na zamiary" (w oryginale "siłę", ale nie jesteśmy drobiazgowi), w przekładzie na pozytywizm znaczy właśnie tyle, co porywaj się z motyką na słońce. No to się rwiemy.

Nie bardzo rozumiem, co się stało w ostatnich latach; może to nauczyciele zgnuśnieli i niechętnie już zadają uczniom wypracowania na temat "Co poeta miał na myśli", może to uczniowie uznali, że lepszym patronem szkoły od wieszcza będzie Doda, w każdym razie zauważyłem, że "mierz siły na zamiary" rozumiane jest na opak. Że niby najpierw musimy "zmierzyć siły", potem realizować zamiar. Naprawdę.

Słyszę oto od mego, bądź co bądź, "kolegi" dziennikarza (i cóż, że telewizyjnego) jakoby minister od sportu wydając wojnę piłkarskiej centrali, "nie mierzył sił na zamiary". Ależ mierzył, drogi "kolego", jak najbardziej mierzył i jak prawdziwy romantyk porwał się z motyką na słońce.

W tym miejscu należy zauważyć, że wszystkim mierzącym siły na zamiary zawsze przyświeca szczytny, czasem wręcz najświętszy, cel. Czy to będzie powstanie listopadowe, styczniowe, warszawskie, czy wojna z PZPN-em.

Cel świetlany, praca herkulesowa, siły wątlutkie, ot, taka nasza romantyczna schizofrenia. A nuż się uda. A nawet jeżeli się nie uda, jakoś to będzie.
I nie udało się z kuratorem, który wprawdzie odwołał zapowiedziane wcześniej wybory nowych władz, lecz wkrótce razem z ministrem musiał podać tyły, ponieważ motyką rzeczywiście można grzebać w każdym ogródku, jednak pod warunkiem, że nie jest to ogródek Seppa Blattera.

Nie udało się z kuratorem, może uda się z pomocą prokuratury. Takie artyleryjskie przygotowanie do wykurzenia przeciwnika z jego bunkrów. Betonowych, a jakże. Więc zwane przez "kolegów" aresztowaniem, zatrzymanie prominentnego trenera i postawienie zarzutów (niech się przynajmniej wstydzi i zrezygnuje) kandydatowi na nowego prezesa.

Policja i prokuratura swoje robi, tylko te niewdzięczne sądy. A sądy nie chcą mierzyć sił na zamiary, wolą "zamiar podług sił" oceniać. I nie kwapią się zamieniać zatrzymań na areszty, i wypuszczają, pożal się Boże, gangsterów. I znowu jest. Jakoś.

Jak ty ze mną tak Capone, to ja cię podatkami załatwię. I to takimi, o których gangsterowi z Chicago się nie śniło. VAT-em ja w ciebie! Płać! Gangster płaci, śmieje się w nos i natychmiast wysmaża swoje do sądu powództwo.

Ty Eliocie Nessie, który chciałeś podatkami Capone'a załatwić, za kilka lat (ja poczekam) ten mój zapłacony VAT przyniesiesz mi w ząbkach! Z odsetkami. Dużymi. I tak solidnie gwarantowanymi przez państwo. Czy jest coś piękniejszego, co mogło nas spotkać w dobie kryzysu? Rządowe gwarancje na gangsterski szmal.

Jako to więc będzie, panie ministrze? Łubu, dubu, łubu, dubu, niech żyje nam nowy prezes (ponieważ piszę to w środę, nie wiem kto)! To pisałem ja - Aleksander Malak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska