Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławska pamięć

Małgorzata Matuszewska
Halina Okólska
Halina Okólska Michał Pawlik
Rozmowa z Haliną Okólską, współautorką książki "Cmentarze starego Wrocławia", wicedyrektorem Muzeum Miejskiego Wrocławia.

Czy badając wrocławskie nekropolie, natrafiła Pani na jakieś zupełnie dotąd nieznane historie?

Praca nad "Cmentarzami dawnego Wrocławia" trwała od 1983 roku, oczywiście z przerwami. Od samego początku wszystko zaskakiwało Marka Buraka i mnie. W tamtych latach o historii Wrocławia, szczególnie o historii XIX i pierwszej połowy XX wieku nie było wiele wiadomo. Odkryliśmy, jak wiele było pól cmentarnych - przed samą wojną aż około siedemdziesięciu! W książce jest ich więcej, bo nasze opisy dotyczą także tych, które zostały wcześniej zlikwidowane, co wiązało się z rozwojem urbanistycznym miasta i względami sanitarnymi. Okazało się, że są to pola bardzo różnych wyznań, przede wszystkim wielu odłamów protestanckich, a osoby tam pochowane są nam w większości nieznane. To było wielkie zaskoczenie.

Czy w tamtych latach mieliście swobodny dostęp do źródeł?

Podstawowe źródła są w Archiwum Państwowym we Wrocławiu, w Zbiorach Specjalnych Biblioteki Uniwersyteckiej , a także w Archiwum Archidiecezjalnym. Nie mieliśmy problemów z dotarciem do nich.

Ciekawe są informacje o przykościelnych cmentarzach. Kiedy zostały zlikwidowane?

Historia wrocławskich cmentarzy dzieli się na kilka etapów. Najpierw budowano je przy świątyniach. Po przejściu Śląska i Wrocławia pod panowanie pruskie Fryderyk II - oświecony władca, przywiązujący wielką wagę do warunków sanitarnych, wydał reskrypty nakazujące przeniesienie nekropolii poza mury miejskie z zabudową mieszkalną. Było to na początku lat siedemdziesiątych XVIII wieku. Przygotowując książkę, natrafiliśmy na reskrypt wydany w grudniu 1775 roku specjalnie dla Wrocławia. Zgodnie z tym prawem wszystkie nekropolie przy świątyniach zamknięto. Nadal zmarłych chowano jedynie w grobowcach rodzinnych.
Brak równości widać więc także po śmierci obywateli. Mieszkańcy buntowali się przeciwko temu?

Oczywiście, edykt wywołał natychmiast oburzenie wśród wrocławian. Na tych cmentarzach były grobowce wielu znanych rodzin. Obawiano się, że to utrudni możliwość nowych pochówków w obrębie kolejnych generacji rodzinnych. Mieszczanie bardzo protestowali. Pytano, czy trzeba będzie przenosić groby na nowo wytyczone pola cmentarne. W rezultacie udzielono zezwolenia na pozostawienie grobowców. W tym wypadku niebagatelna rolę odgrywały także sprawy materialne.

Ma Pani ulubioną nekropolię?

Cmentarz Wielki, znajdujący się niegdyś między ulicami Legnicką a Braniborską, przeznaczony dla wrocławskich elit. Bardzo pięknie zaprojektowany, do momentu likwidacji, czyli końca lat 50. XX wieku, znajdowały się na jego obszarze klasycystyczne, przepiękne nagrobki. Z zachowanych spisów wiadomo, iż pochowano tam wiele znanych osób: Carla Gottharda Langhansa, znanego architekta, twórcę berlińskiej Bramy Brandenburskiej. Niestety, dziś turyści z Niemiec nie znajdą już jego grobu. Znajdowały się tam również groby wrocławskich artystów, m.in. malarza Ernsta Rescha, a także radnych, urzędników, dyrektorów ważniejszych instytucji. Wśród nich były: Theodora Friedricha von Merkela, wieloletniego nadprezydenta prowincji śląskiej, Donatusa Gottlieba Menzela, syndyka, a następnie nadburmistrza Wrocławia w latach 1833-1838, Carla Bacha, pierwszego dyrektora Akademii Sztuk Pięknych, Johanna Gottlieba Klagemanna, dyrektora odlewni, która wykonała pomnik Fryderyka II Wielkiego. Swoje miejsce spoczynku znaleźli tu również wrocławscy muzycy, np. Wilhelm Berner, organista kościoła św. Elżbiety, który został pochowany wraz z wybitnym fizykiem i teoretykiem budowy instrumentów Ernstem Chladnim.

Czy szczątki tych wszystkich znamienitych wrocławian tam są, czy zostały przeniesione?

W 1959 roku wprowadzono ustawę o cmentarzach i pochówkach. Na podstawie tego prawa decydujący głos w sprawach cmentarzy posiadała Miejska Rada Narodowa. W wyniku jej postanowień zabytkowe nekropolie zostały zlikwidowane. Nie przeprowadzono ekshumacji. Odbywała się ona drogą "naturalną": jak budowano jakieś osiedle, to kości dosłownie fruwały w powietrzu. To nieetyczne i straszne. Byliśmy zaszokowani, kiedy w czasie prac budowlanych przy Ślężnej natrafiono na kości. Poproszono nas o zidentyfikowanie tego miejsca. Okazało się, że znajdował się tam cmentarz militarny, założony w latach sześćdziesiątych XIX w. I też nie było ekshumacji.
Pisze Pani też o innych pięknych, już nieistniejących nekropoliach.

Bliski jest mi stary cmentarz Marii Magdaleny przy ulicy Kamiennej. Też powstał w latach sześćdziesiątych XIX wieku i był nekropolią o niesamowitym klimacie. Chowano tam artystów i ludzi związanych z kulturą, którzy wzajemnie projektowali sobie nagrobki. Christian Bechrens projektował nagrobek dla architekta Henry'ego, także Albert Rachner zaprojektował pomnik nagrobny słynnego pejzażysty Adolfa Dresslera, a także własny. Projektował dla tego cmentarza znany rzeźbiarz Paul Schultz, laureat złotego medalu Międzynarodowej Wystawy Plastycznej w 1907 roku i uczeń Rodina.

Uważa Pani, że sztuka cmentarna ma szanse odrodzenia się?

Z czasem tak. Sztuka cmentarna odrodzi się, kiedy na miejscowych cmentarzach zaczną pojawiać się groby kolejnych generacji wrocławian, którzy zapuścili tu swoje korzenie. Już czwarte pokolenie mieszka we Wrocławiu. Zacznie się upamiętniać osoby zasłużone w różnych dziedzinach życia, polityków, artystów, przemysłowców. Jeśli możliwości finansowe pozwolą, krewni będą chcieli wznieść swoim bliskim oryginalne, ubrane w piękną formę pomniki nagrobne. W niewielkim stopniu, na Osobowicach zaczyna to już być widoczne.

Na Osobowicach niedawno odkryto pola, na których w latach 40. i 50. pogrzebano mnóstwo osób zmarłych w dramatycznych okolicznościach lub straconych.

W pobliżu jednego z tych pól zostali pochowani moi rodzice, więc ta część cmentarza jest mi szczególnie bliska. W tamtych latach ta część cmentarza była miejscem tajnych pochówków i przez wiele lat rodziny nie zdawały sobie sprawy z tego, że ich bliscy są chowani potajemnie.
To bardzo istotne dla nas wszystkich, że mogiły zostały odkryte. Oczywiście, bo nie jest nieważne, gdzie ktoś został pochowany. Miejsce pochówku świadczy o związaniu z ziemią, na której żyjemy. Cmentarz - to odzwierciedlenie regionalnej historii.

Ma Pani marzenie, żeby odwiedzić jakieś światowe nekropolie?

Znam tylko z lektury cmentarz Łyczakowski we Lwowie i wileńską Rossę. Bardzo chcę je zobaczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska