Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Wyzywają Golloba, plują w sieci. Ci sami

Wojciech Koerber
Jan Paweł II to był żartowniś. Mianowicie gdy chciał sprawdzić, jak się czuje, czy coś mu dolega - dworował sobie - wystarczyło sięgnąć po świeżą prasę. Tam było wszystko, wyjaśniał. Więc idąc za głosem Ojca Świętego, zerknąłem na zeszłotygodniowe komentarze pod swym poletkiem w gazecie. By dowiedzieć się czegoś o sobie. Czy jestem frajerem, pedałem czy może w tym tygodniu zapijaczonym pismakiem, któremu mózg wóda wyżarła. Zerem, krótko mówiąc. Okazuje się, że wszystkim po trochu.

Cóż, zmówię za Was paciórek, kochani hejterzy, obiecuję. Władze koncernu, te od internetu, sugerowały, bym podjął dyskusję, merytoryczną, rzecz jasna. Że to krok do tego, by zacząć dyskutować pod własnymi tekstami, bo dziennikarstwo się zmienia.

Jakoś mnie to jednak nie kręci zupełnie, szkoda prądu. Chociaż powiem Wam, że można wyłowić w sieci internautów z klasą. Nie, nie mam na myśli wyłącznie tych, którzy Cię popierają, którzy podobnie rozumują. Również tych, co potrafią się na poziomie różnić.

I oni często przekonują mnie do swoich racji, pozwalają zerknąć na Księżyc z innej strony. Tak, przyznaję, korci, by z nimi podjąć dyskusję, by im podziękować. Niewiele tu trzeba dobrej woli. Wystarczy zacząć - nie zgadzam się, Wojtku (Wojtek też może być), miast - jesteś zerem, debilu. Różnica, prawda? W końcu po to jesteśmy inni, by się uzupełniać, nie zwalczać.

Chciałbym jednak o sporcie krótko, by nieco później nawiązać do powyższego. Trzeba wyjątkowo nie czuć sportu, by gwizdać na Golloba. Za to tylko, że odważył się wyprzedzić Hampela w finale leszczyńskiej GP. W rywalizacji o tytuł indywidualnego- podkreślam, indywidualnego - mistrza świata. Otóż, gdy trzeba, jest Gollob najwybitniejszym jeźdźcem w historii dyscypliny od jazdy parą i ciągnięcia kolegi za uszy. On jeden to potrafi. Większość tylko udaje, że holuje młodego. Bo gdy za plecami robi się gorąco, zmykają do przodu, zostawiając młodego. Ale nie Gollob! Trzyma ten parasol ochronny do ostatniego łuku, do samej kreski. I niejeden raz sam był na tym zwalnianiu stratny. Bo młody trójkę dowoził, lecz on już dwójki nie. Tylko Gollob potrafi to po profesorsku. Wystarczy niepostrzeżenie, z lekka, przeciąć temu z tyłu - przed złożeniem się w łuk - tor jazdy. By hamować, musiał gaz zamykać. Ileż to razy Protasiewicza i spółkę w ten sposób denerwował. A że Hampelek był tuż po zawodach wściekły i warczał na kolegę? To dobrze! To znaczy, że nie chce już być ani trzeci, ani drugi. Bo on pod każdym względem dojrzał do złota. Jak mawiają sportowcy - po pierwsze będę najlepszy, po drugie będę pierwszy. To człowiek z klasą, też zasługuje na tytuł.

Gollob, ten wielki indywidualista, wie, co znaczy siła zespołu. Pamiętacie, jak trener Makowski, swego czasu asystent Matlaka, motywował polskie siatkarki, gdy sięgały w Atlas Arenie po brąz ME? Opowiastką o pudełku kredek. Że jedną złamać łatwo. Lecz gdy weźmie się w rękę wszystkie kredki naraz, tak łatwo złamać ich już nie można. Zatem zespół, te dwanaście kredek, ma się trzymać razem. Jak para na torze. Bo jednego przejść łatwo, dwóch trudniej.

Więc ci, co lżyli Golloba - w tłumie, anonimowo - ci stadionowi hejterzy, to oni plują w internecie. To najlepiej wam w życiu wychodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po bandzie: Wyzywają Golloba, plują w sieci. Ci sami - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska