18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po show jest czas na reality

Mariusz Najwer, Dorota Kowalska
Po pobycie w domu Wielkiego Brata liczni uczestnicy zgłaszają się po pomoc do psychologów
Po pobycie w domu Wielkiego Brata liczni uczestnicy zgłaszają się po pomoc do psychologów Tomasz Hołod
Dzisiaj przy produkcji reality show obok producentów czy reżyserów równie ważni są psychologowie, którzy dbają o kondycję psychiczną uczestników widowiska.

Film pojawił się w sieci kilka dni temu i zelektryzował internautów. "Mam dość wyzwisk pod moim adresem" - mówi do kamery Wojciech Glanc, brzuchomówca znany z tego, że siedem lat temu po kilku dniach musiał opuścić dom Wielkiego Brata, a ostatnio nie dostał się do półfinału programu "Mam talent!". "W końcu dam wam to, czego najbardziej oczekujecie. W internecie, w dniu finału "Mam talent!", dostaniecie samobójstwo przed kamerą" - zapowiada.

Glanca na portalu YouTube obejrzało już ponad 100 tys. ludzi, na forach rozgorzała dyskusja o motywach, jakie nim kierują. "Ma depresję" - uważa większość. W końcu nie on pierwszy przypłacił udział w reality show załamaniem nerwowym. Irek Grzegorczyk, uczestnik II edycji "Big Brothera", po 64 dniach pobytu w domu Wielkiego Brata prosto z programu trafił w kaftanie bezpieczeństwa do szpitala, bo zaczął rozmawiać z kosmitami.

Narinder Kaur z II edycji brytyjskiego "BB" korzysta z pomocy psychiatrów i wciąż czuje się upokorzona. W historii tego typu programów zdarzały się nawet przypadki samobójstw, bo jeden z uczestników szwedzkiej edycji "BB" zabił się zaraz po wyjściu z domu Wielkiego Brata, podobnie jak w Polsce mężczyzna, któremu nie wybaczyła narzeczona, mimo że błagał ją o to w programie "Wybacz mi".

Takie wydarzenia poruszają opinię publiczną, która zdążyła się już uodpornić na mniej dramatyczne objawy emocji, takie jak płacz czy wybuchy histerii uczestników. Ba, te stały się nieodzownym elementem widowiska. Trzy tygodnie temu Polska płakała razem z 11-letnim Karolem Galosem, tancerzem, który decyzją jurorów nie dostał się do wielkiego finału programu "Mam talent!".
Ale jeśli wzruszenie publiczności jest wskazane (emocje łączą się ze wzrostem oglądalności), to ekstremalne zachowania uczestników to dla nadawców kłopot.

- Udział w reality to ogromny stres. Napięcie jest tak duże, że bez opieki psychologicznej wystąpienie w programie i wyjście z niego może się skończyć katastrofą - mówi Krzysztof Korona, psycholog i psychoterapeuta; współpracował m.in. przy "Big Brotherze", a teraz jest konsultantem w "Fabryce gwiazd".
Psychologowie użyteczni są podczas castingów do programów, by wyeliminować jednostki niestabilne psychicznie. I podczas trwania programu, by wspierać uczestników i ich motywować.
Krzysztof Korona mówi, że najtrudniejszy etap psychologicznej pomocy to zderzenie człowieka z wykreowanym przez telewizję wizerunkiem medialnym.

- Często odcięci od świata uczestnicy nie mają pojęcia, jak zostali zaprezentowani widowni.
Vanessa Fletz, brytyjska gwiazda "BB", oskarżyła producentów, że zrobili z niej maniaczkę, która niczym Jack Nicholson w "Lśnieniu" biega po domu z siekierą. Małgorzata Mejer (I edycja "BB") po powrocie do domu zastała wychudzoną matkę, którą obcy ludzie pytali, czy córka to rzeczywiście taka jędza, jak pokazują w TV.

- Właśnie o manipulację mi chodzi - przytakuje Wojciech Glanc, kawaler z Gdańska, absolwent szkoły aktorskiej i brzuchomówca, który od lat nie rozstaje się ze swoją lalką Eustachym.
Flirt Glanca z telewizją zaczął się siedem lat temu. Nieszczęśliwie. Zamieszkał w domu Wielkiego Brata i wyleciał z niego w jednym z pierwszych odcinków, bo nie zdobył sympatii ani towarzyszy niedoli, ani telewidzów.

- Idąc do "Big Brothera", chciałem wypromować swoje umiejętności i swój wizerunek, a oni zrobili ze mnie najbardziej kontrowersyjnego uczestnika - tłumaczy. - Reakcje ludzi po moim wyjściu były różne, dwa razy oberwałem na ulicy od jakichś osiłków - żali się. Ponoć siedem lat zajęło mu naprawienie swojego wizerunku.
To po co znowu pchał się do telewizji?
- Chciałem się ponownie pokazać - nie ukrywa. - Dla artysty najważniejsze, żeby się o nim mówiło - przywołuje powiedzenie Madonny, ikony popkultury.

Pokazać się, zaistnieć - to marzenie tysięcy ludzi szturmujących castingi do popularnych programów. Marzą o sławie, bo sława to pieniądze, wywiady i bliskość celebrytów. Wierzą, że ich życie zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nagle staną się piękni, mądrzy i szczęśliwi.
- Wielu całe życie przygotowuje się do tej jednej, jedynej szansy, jaką staje się udział w programie, więc jest to dla nich walka na śmierć i życie - mówi Korona.
Z ankiety, którą Irek Grzegorczyk (ten od kosmitów) wypełnił przed programem "BB", wynika, że już samo wejście do domu Wielkiego Brata było jego życiowym sukcesem. Przed programem pracował nad sylwetką: jadł tylko chrupki, pił wodę i w ciągu kilku tygodni zrzucił 13 kg. Do programu przyjechał z walizką ekstrawaganckich ciuchów i fryzurą, której nie powstydziłby się stylista Jacyków. Był zdeterminowany. Marzyła mu się kariera w Warszawie i własne mieszkanie w bloku.

- Pragnienie sławy jest u tych ludzi ogromne - mówi Elżbieta Zapendowska, jurorka w "Jak oni śpiewają", wcześniej w "Idolu". - Podobnie jak wiara w magię i moc sprawczą telewizji - dodaje. Zwłaszcza że dzisiaj nie trzeba wybitnych zdolności ani inteligencji, by zostać miss Pudelka czy Plotka. Na castingi do programów przychodzą ściskający w ręku zdjęcie Joli Rutowicz, która wprost z domu Wielkiego Brata trafiła na pierwsze strony gazet.

Zdaniem Michała Piróga, jurora w "You can dance", jakaś jedna trzecia tych żądnych sławy to osoby mające - najdelikatniej mówiąc - kłopoty emocjonalne. - Nie potrafią obiektywnie ocenić własnych umiejętności, mają wygórowane mniemanie o sobie - mówi.
W "You can dance" już na castingach psycholog "testuje" tancerzy. Zdarzyło się, że musieli odrzucić zdolnego człowieka, któremu - jak to określa Piróg - brakowało umiejętności aklimatyzacyjnych. Pewnie zrobiłby niezłe show, ale był nieprzewidywalny.

Psychologowie są więc w kłopocie, bo z jeden strony - strach, żeby jakiś obłąkaniec nie zrobił sobie krzywdy na wizji, z drugiej - zrównoważony nudziarz nie przyciągnie widzów.
- Najwartościowsze dla telewizji są osobowości artystyczne, a te bywają najbardziej niebezpieczne - przyznaje Krzysztof Korona.

Typ człowieka, który może bez specjalnych szkód psychicznych wytrzymać długotrwały stres związany z programem to, zdaniem psychologów, ekstrawertyk o silnej osobowości, z wysokim progiem frustracji, chętnie nawiązujący kontakt i gotów zmierzyć się z samym sobą. Prócz talentu osiągnięcie sukcesu zapewnia dobre mniemanie o sobie i dystans do rzeczywistości.
- Najważniejsze zadanie dla nas, psychologów, to nauczenie człowieka umiejętności rozdzielenia wizerunku medialnego od życia prywatnego - przyznaje Korona. Inaczej mówiąc: nauczenie zdrowego rozsądku.
Krzysztof Pałys z zespołu All Sounds Allowed, który odpadł w półfinale "Mam talent!", traktował udział w programie jako sprawdzian i zabawę.
- Stwierdziliśmy całym zespołem, że usłyszy o nas sporo ludzi i gra jest warta świeczki - tłumaczy. Występują na scenie, więc są obyci z tłumem.
- Tylko emocje były inne niż do tej pory, bo oceniano nas publicznie - opowiada Pałys. Odpadli, ale i tak czują się wygrani.

Już po pierwszej emisji programu rozdzwoniły się telefony. Dostają coraz ciekawsze oferty estradowych występów, organizatorzy zapraszają ich na koncerty.
Kamil Kucharzewski, dwukrotny wicemistrz świata i zdobywca Pucharu Świata w tańcu electric boogie, też jakoś przełknął porażkę.
- Najpierw było mi smutno, ale z czasem mnie to podbudowało. Wczoraj dostałem stypendium artystyczne od prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza - opowiada.
Telefon Kamila dzwoni nieustannie, a na Naszej-klasie ma już ponad 10 tys. znajomych.
- Tańczę dla własnej przyjemności i krytyka jurorów mnie nie załamała. Jest bardzo wiele osób, którym podoba się to, co robię - dodaje zdroworozsądkowo.

Katarzyna Staszewska, mama 10-letniej Magdy, gimnastyczki, która dostała się do finału "Mam talent!", mówi, że dbają z mężem, aby córka nie traktowała tego występu zbyt emocjonalnie i zbyt serio. Magda chodzi do szkoły, ćwiczy na treningach, a po nich spotyka się z koleżankami - jak każda dziewczynka w jej wieku. Przecież po wielkim finale będzie nadal uczennicą szkoły podstawowej.
- Po każdym show przychodzi czas reality - przestrzega psycholog Krzysztof Korzeń. Bez odrobiny dystansu zderzenie z szarą rzeczywistością jest bolesne.

Irek Grzegorczyk nie zrobił w Warszawie kariery. Wrócił do Lubska i prowadził sklep z ubrankami dla dzieci. Alicja Walczak (pierwsza edycja "Big Brothera") rozstała się z narzeczonym.
Wojciech Glanc po występie w "BB" przeprowadził się z Sopotu do Warszawy. Występuje ze swoim Eustachym na imprezach zbiorowych, pracuje charytatywnie, czasami zagości w telewizji. Udział w "Mam talent!" był dla niego szansą, ale jury wolało innego brzuchomówcę.
- Ale nie o tę przegraną mi chodzi - zapewnia Glanc. - Ten film ma zmusić ludzi do myślenia nad tym, co dostają od plotkarskich mediów i komercyjnej telewizji, a puenta historii będzie szokująca - zapewnia.

Misjonarz? Rozgoryczony porażką furiat? A może spryciarz, który wymyślił sposób, jak porażkę przekuć w sukces?
Dzięki filmowi będzie nadal istniał w świadomości ludzi przez kolejnych kilka tygodni. Zapewnia, że nie interesuje go, co mówią o nim inni. Pewnie, że tak - grunt, żeby mówili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska