Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słabe kadry na rządzenie

Magdalena Kozioł, Marcin Rybak
Tadeusz Drab uważa, że media już go skazały
Tadeusz Drab uważa, że media już go skazały Tomasz Hołod
Kolejny polityk z zarządu Dolnego Śląska ma kłopoty. Marszałek nie ma z kim rządzić województwem.

Spośród pięciu członków zarządu województwa dolnośląskiego wobec trzech pojawiły się w ostatnim czasie poważne wątpliwości etyczne.
I tak, członka zarządu Grzegorza Romana obciążają tajne nagrania Centralnego Biura Antykorupcyjnego, z których wynika, że - będąc jeszcze szefem jednego z departamentów w urzędzie miejskim - co najmniej dwa razy pomagał koledze biznesmenowi.

Joanna Naliwajko, była dyrektor Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy, ujawniła w środę swoje tajne nagrania rozmów z wicemarszałkiem Piotrem Borysem. Według niej, taśmy mają dowodzić, że Borys naciskał na urzędników, by dotacje z Unii Europejskiej przyznali na projekty, które on wskaże. Byłoby to złamanie prawa.

Nagranie rzeczywiście pochodzi ze spotkania Joanny Naliwajko i wicemarszałka Piotra Borysa. Ale wcale nie dowodzi, by Borys naciskał na urząd pracy. Dlaczego? Bo jest fatalnej jakości - wielu fragmentów nie sposób zrozumieć. Są zupełnie nieczytelne.
Taśmy potwierdzają jedynie, że w urzędzie pracy mogło dochodzić do łamania konkursowych procedur przy rozdzielaniu unijnych pieniędzy. Uczestnicy spotkania rozmawiają bowiem o sprawach, którymi miały się zajmować niezależne komisje konkursowe.

Oczywiście, pozostaje jeszcze pytanie, po co dyrektor urzędu pracy nagrywała spotkania z wysokim urzędnikiem.
- To prowokacja - komentuje treść taśm wicemarszałek Piotr Borys.- To nagranie bardziej obciąża panią Naliwajko - twierdzi.

Z kolei wicemarszałek Piotr Borys z PO nie poradził sobie z nadzorowaniem podziału unijnych pieniędzy przez podległy mu Dolnośląski Wojewódzki Urząd Pracy.
Nikomu nie powiedział, że interesuje się konkursami, w których wystartowała organizacja, którą sam zakładał, a której jego żona jest skarbnikiem.
Skandal wybuchł, gdy stowarzyszeniu przyznano 5,5 mln zł mimo negatywnej opinii eksperta wskazanego przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.

Po doniesieniach dyrekcji Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy i zarządu województwa sprawą zajmują się policja, prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Niedawno Borys został odsunięty od zarządzania unijnymi pieniędzmi, a zadanie to powierzono wicemarszałkowi Tadeuszowi Drabowi z PSL-u. To dziwne, bo od kilku tygodni trwa śledztwo, dotyczące rzekomych nieprawidłowości w funduszu wyborczym PSL-u, którego Drab jest szefem na Dolnym Śląsku.

Prokuratura bada sprawę faktury na 20 tysięcy złotych, wystawionej przez firmę parkieciarską trzy dni przed ubiegłorocznymi wyborami do parlamentu.
Z dokumentu wynika, że za taką właśnie kwotę firma ta zajmowała się kampanią wyborczą PSL-u. Co zrobiła? Rozlepiała plakaty i billboardy, rozdawała ulotki. A nawet zorganizowała studio wyborcze.

Prokuratura, wspomagana przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego, sprawdza teraz, czy dokument nie jest poświadczeniem nieprawdy i czy rzeczywiście parkieciarska firma wykonała nietypową dla siebie usługę wyborczą.
Właścicielem firmy jest znajomy Tadeusza Draba.
- Znam szefa firmy parkieciarskiej. Polujemy razem. Wiem, że zajmował się kampanią wyborczą, a także remontem pomieszczeń naszej siedziby - przyznaje Tadeusz Drab.

I zastrzega, że siedziba nie należy do partii, ale do fundacji.
- Już mnie skazaliście. A ja w PSL-u nie odpowiadałem za fundusz wyborczy. Był wyznaczony pełnomocnik wyborczy i to on decydował o podziale środków na kampanię - denerwuje się wicemarszałek.
Tadeusz Drab przekonuje, że całe zamieszanie ze śledztwem to skutek niezadowolenia kilku działaczy z jego rządów w regionie.
- Jestem uważany za prezesa, który twardą rękę dąży do tego, by PSL miał na Dolnym Śląsku lepsze poparcie - przekonuje Drab.

Pozostaje jednak faktem, że mimo śledztwa zarząd województwa postanowił, że to właśnie Drab przejmie nadzór nad podziałem ponad 300 mln euro między dolnośląskie firmy, organizacje i samorządy.
Czy marszałek Marek Łapiński nie powinien odsunąć wicemarszałka Draba od nadzorowania podziału unijnych pieniędzy do czasu zakończenia śledztwa i wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z funduszem wyborczym PSL-u?
- O tym postępowaniu nic nie wiemy - ucina Marta Libner, rzeczniczka marszałka, choć o śledztwie pisała już prasa.
Sam Marek Łapiński nie chciał komentować spraw związanych z unijnymi pieniędzmi i ujawnionymi niedawno nieprawidłowościami w urzędzie pracy.

Śledztwo prokuratury i CBA to niejedyny problem wicemarszałka Tadeusza Draba
Do szefa Polskiego Stronnictwa Ludowego Waldemara Pawlaka część działaczy partii wysłała niedawno skargę na Draba. Autorzy listu zarzucają wicemarszałkowi prywatę i forsowanie znajomych na różne stanowiska obsadzane przez PSL. Tadeusz Drab wie o tym liście.
- To teksty inspirowane przez sfrustrowanych działaczy o zbyt wybujałych ambicjach osobistych i politycznych - kwituje Drab. Szef PSL-u Waldemar Pawlak na razie nie zajął się skargami. Być może dlatego, że był zajęty porządkowaniem sytuacji w śląskich strukturach swojej partii. W ubiegłym tygodniu posadę śląskiego wicemarszałka stracił Marian Ormaniec z PSL-u. Stało się to po kilku publikacjach "Polski-Dziennika Zachodniego", które ujawniły, jak wicemarszałek za publiczne pieniądze wspierał swoją rodzinę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska