Kolarstwo: Wspinaczka, jakiej wcześniej nie było

- Przednie koło co chwila podnosiło się. Tego nie ma na żadnych innych podjazdach - mówił Sylwester Szmyd, kolarz grupy Liquigas Cannondale, drugi na mecie w Punta Veleno, trzecim etapie Giro del Trentino, w którego klasyfikacji końcowej zajął ostatecznie trzecie miejsce.
- Zdziwiło mnie, że organizatorzy wyścigu Dookoła Trydentu zafundowali nam tak trudny etap. Końcowy pojazd do mety był bardzo długi [9 km - przyp. red.] i ciężki, o maksymalnym nachyleniu 17 proc. [średnia 15 proc. - przyp. red.]. Taki etap ustawia klasyfikację generalną i pokazuje każdemu jego miejsce w szeregu. W miejscu nie stawałem, bo mamy teraz takie przełożenia, jak w rowerach górskich. Ale były bardzo wąskie i ciasne zakręty. To był skomplikowany odcinek, nawet dla nas. Giro del Trentino to dobry wyścig górski i jeździ w nim większość pretendentów do wygrania Giro d’Italia - dodaje Sylwester Szmyd, który wraz z innymi kolarzami pokonywał tę trudną i malowniczą zarazem trasę w strugach deszczu ze śniegiem.
34-letni kolarz ekipy Liquigas Cannondale odniósł w wyścigu Dookoła Trydentu jeden z największych sukcesów w swojej karierze. Ale lekko nie było, bo ostatni, czwarty etap wystartował znad jeziora Garda w Castelleto di Brenzone, by po 177 km dojechać na szczyt ośnieżonego Passo Pordoi (2239 m n.p.m). Szmyd znów jechał świetnie i na mecie zameldował się czwarty. Organizatorzy Giro del Trentino zadbali, aby trasa była równie ciekawa pod względem sportowym, jak i turystycznym. Polscy dziennikarze, których na tym wyścigu była spora grupa, mieli na co popatrzeć, gdyż po drodze mijaliśmy m.in. zwycięskie dla Justyny Kowalczyk Alpe Cermis oraz skocznie narciarskie w Predazzo, gdzie w 2003 r. Adam Małysz wywalczył dwa złote medale mis-trzostw świata.
Zresztą w regionie Trydentu, uważanym - i słusznie - za mekkę kolarstwa górskiego, każdy znajdzie coś dla siebie. Kontrast dzikich alpejskich stromizn, surowych lodowców i śródziemnomorskiego dolce vita nad brzegiem kryształowych jezior zapiera dech w piersiach i przyciąga mnóstwo turystów oraz miłośników najróżniejszych sportów. Val di Fiemme, Valle del Laghi czy Val di Sole - tam trzeba bywać, niezależnie od tego, czy zajmujemy się wspinaczką, wędrówkami, jazdą na nartach, czy kolarstwem górskim. Możemy też popływać lub żeglować na urokliwie położonym i ogromnym jeziorze Garda.
Regionu Trydentu nie ominie w tym roku także Giro d’Italia. Co więcej, wyścig będzie rozstrzygał się właśnie na tych górskich trasach. Meta 19. etapu (25 maja), który wystartuje z Treviso, usytuowana będzie na Alpe di Pampeago (1740 m n.p.m.), znanym przede wszystkim miłośnikom nart. Z kolei przedostatni etap (26 maja) rozpocznie się w Caldes Val di Sole, by finiszować na Passo dello Stelvio (2757 m n.p.m.). To jeden z najsłynniejszych i najtrudniejszych podjazdów w kolarskim świecie.
Na Giro nie zabraknie też Sylwestra Szmyda, który zaimponował formą w Trydencie. - Na Giro wracam do pługa, czyli do swoich zadań pomocnika. Wierzę, że nasz lider Włoch Ivan Basso będzie w stanie walczyć o zwycięstwo. Wygrał już dwa razy Giro d’Italia [2006 i 2010 r. - przyp. red.], dwa razy stawał na podium Tour de France i wszyscy z naszej grupy pojadą tylko dla niego - mówi Sylwester Szmyd.