Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 1:1 (RELACJA, ZDJĘCIA)

JG
Śląsk grając przez 75 min. w "10" zremisował z Lechią 1:1. Gola stracił w 84 min., ale ze spalonego.

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 1:1
Bramki: Ł. Gikiewicz 64 - Wilk 84

Sędzia: Sebastian Jarzębak
Widzów: 10000

Lechia: Pawłowski, Deleu, Madera, Kożans (79 Duda), Hajrapetjan, Nowak Ż, Surma, Bajić (70 Machaj), Traore, Wilk, Grzelczak (63 Lukjanovs).

Śląsk: Kelemen, Socha CZ, Celeban, Fojut (40 Pietrasiak), Pawelec Ż, Stevanović, Elsner, Kaźmierczak, Madej, Ł. Gikiewicz (83 Sobota), Diaz Ż (81 Sztylka).

Dlaczego piłkarze Śląska zagrali w Gdańsku na czerwono? To proste - oni najzwyczajniej w świecie lubią czerwony kolor. Wnioskujemy nie tylko po kolorach strojów, ale przede wszystkim po liczbie czerwonych kartek, jakie dostali w tym roku. W Gdańsku zobaczyli czwartą. Konkretnie Tadeusz Socha, czyli kapitan WKS-u pod nieobecność kontuzjowanego Sebastiana Mili. Był nim dokładnie przez 15 min. Chciał trafić w piłkę, ale trafił w nogi wybiegającego przed Mariana Kelemena Jakuba Wilka. Wyleciał słusznie.

Do tego momentu poczynania wrocławian na PGE Arenie wyglądały przyzwoicie, chociaż to Lechia wykazywała większą ochotę do gry. Mogła prowadzić już w 2 min., ale strzał Piotra Grzelczaka świetnie obronił słowacki bramkarz Śląska. Goście groźną sytuację stworzyli jedną, grając jeszcze w komplecie. W 6 min. do piłki tuż przed polem karnym dopadł Dalibor Stevanović, a że wcześniej linię bramkową opuścił golkiper Lechii Wojciech Pawłowski, to Słoweniec na drodze do zdobycia gola miał tylko jednego, zabłąkanego gdzieś w polu karnym, obrońcę gospodarzy. Strzelił jednak nad poprzeczką.

Potem - jak już wspomnieliśmy - posypała się obrona. Nie dość, że czerwoną kartkę dostał Socha, to jeszcze kontuzji doznał Jarosław Fojut i na kilka minut przed końcem pierwszej odsłony musiał zmienić go Dariusz Pietrasiak. Gdańszczanie mogli, a nawet powinni, strzelić bramkę przed przerwą, bo obrona WKS-u była dość rozpaczliwa. Gdy jednak goście mieli piłkę z przodu, to jakoś sobie jeszcze radzili.

W drugiej połowie Lechia nacierała, ale gola - o ironio - strzelił Śląsk. Rzut wolny kilkadziesiąt metrów od bramki wykonywał Cristian Diaz, piłka przeleciała nad obrońcami, więc stojący 1,5 metra przed Pawłowskim Piotr Celeban postanowił uderzyć głową. Tyle, że wprost w bramkarza, a na dodatek jeszcze go staranował. Łukasz Gikiewicz do linii bramkowej miał jednak mniej niż wspomniane 1,5 metra i strzelił swojego drugiego gola w sezonie. Wtedy zaczęło się "Marian Show". Słowak bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach, bo podrażnieni gospodarze koniecznie chcieli wyrównać. W końcu na 1:1 strzelił w 84 min. Jakub Wilk. Ale ze spalonego.

Po walce WKS z Trójmiasta przywiezie tylko jeden punkt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska