Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15-latka z Walimia urodziła córkę własnemu ojcu

Sylwia Królikowska
Wyrodny ojciec wykorzystywał córkę od miesięcy. Milczenie przerwała matka dziewczyny.

Nastolatka była wykorzystywana przez własnego ojca, kiedy za ścianą spało jej młodsze rodzeństwo i matka.

15-latka ponad dwa miesiące temu urodziła córkę własnemu ojcu. W ubiegłym tygodniu mężczyzna został aresztowany na wniosek prokuratury. Za wykorzystywanie nieletniej i kazirodztwo grozi mu do 12 lat więzienia.
Milczenie przerwała matka dziewczyny. Impulsem była informacja o koszmarze 21-latki spod Siemiatycz, która przez lata była gwałcona przez własnego ojca.

Mieszkańcy maleńkiego podwałbrzyskiego Walimia są wstrząśnięci.
- Przecież to nie może być prawda! Takie rzeczy widzieliśmy tylko w telewizji. U nas nigdy się nie zdarzały - komentują zdenerwowani.
Tragedia rozgrywała się od wielu miesięcy. Na razie nikt nie jest w stanie powiedzieć, od kiedy dokładnie. Zwłaszcza że 15-letnia ofiara cały czas nie chce przyznać, co działo się między nią a ojcem. W sierpniu urodziła jego dziecko. Potwierdziły to badania genetyczne, na podstawie których policja zatrzymała mężczyznę.

15-latka cały czas utrzymuje jednak, że ojcem dziecka jest ktoś inny. Na pytanie, kto, odpowiada, że to jej sprawa. Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu, która prowadzi sprawę, nie mają już jednak wątpliwości.
Mężczyzna wykorzystywał własną córkę seksualnie co najmniej od końca ubiegłego roku. Nigdy nie była przez niego bita. Co więcej, jak ustaliliśmy, wyraźnie faworyzował nastolatkę spośród reszty rodzeństwa. Kupował lepsze ubrania, zabierał na wycieczki.

- Zdarza się, że ojcowie wykorzystujący córki zaczynają je traktować jak własne partnerki życiowe - tłumaczy Wiesław Ślusarz, seksuolog i psycholog. - Ofiary często są wtedy psychicznie zniewolone.
Wydaje się, że Paulina jest pod wpływem ojca, któremu urodziła dziecko, do dziś. Wszystko wskazuje również na to, że matka wiedziała o tym, co się działo. Alarmowali ją sąsiedzi.
- Mówiliśmy, że coś jest nie tak, bo oni dziwnie się zachowywali. Ale pewnie bała się zwrócić mu uwagę - mówi Marek Jeżewski, sąsiad rodziny.
Jeszcze przed wakacjami, kiedy ciąża 15-latki zaczęła być widoczna, dziewczyną zainteresowała się szkoła. Zgodnie z przepisami, o takim przypadku dyrekcja musi zawiadomić organy ścigania. Wtedy jednak Paulina cały czas utrzymywała, że ojcem dziecka jest chłopak z Głuszycy. Tłumaczyła, że nie powie kto, bo ma do tego prawo. Wersję dziewczynki podtrzymywała również matka. Ta jednak była całkowicie uzależniona od mężczyzny. Przede wszystkim psychicznie. To, że jej mąż miał bardzo silną osobowość, potwierdzają w szkole.

- To zwykle on interesował się dziećmi. Był bardzo roszczeniowy. Mamy praktycznie w ogóle nie widzieliśmy w szkole - przyznaje Małgorzata Jarczok, wicedyrektorka Zespołu Szkół w Walimiu.
Coś jednak pękło w matce, kiedy przyszło na świat dziecko. Zbiegło się to z ujawnieniem tragedii z małej miejscowości pod Siemiatyczami, gdzie 21-letnia dziewczyna przez sześć lat była gwałcona przez własnego ojca, któremu urodziła dwójkę dzieci.

- Wtedy matka przyszła do naszej szkolnej pedagog i powiedziała, że ojcem dziecka córki jest jej konkubent - wyjaśnia wicedyrektorka szkoły.
Kobieta przyznała to również pracownikom miejscowego Ośrodka Pomocy Społecznej. Rodzina od zawsze jest klientem OPS.
- Wtedy natychmiast zawiadomiliśmy prokuraturę o tym, co się dzieje u tych ludzi - mówi Anna Neuberg, pełniąca obowiązki kierownika ośrodka.

Bożena Jażdżyk, prokurator rejonowy z Wałbrzycha, wyjaśnia, że natychmiast po otrzymaniu wyników badań genetycznych policja zatrzymała mężczyznę.
Rodzina próbuje dziś stanąć na nogach. Ani matka, ani córka nie chcą komentować tego, co działo się w czterech ścianach.

Paulina ma jeszcze sześcioro rodzeństwa: dwie siostry i czterech braci. Kilkoro chodzi do szkoły. Do tej samej, do której codziennie przychodzi również Paulina. Uczennica trzeciej klasy nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród rówieśników. Niewysoka, skromnie ubrana, ciemne, rozpuszczone włosy.
- Stara się systematycznie uczestniczyć w lekcjach. Co więcej, zauważyliśmy, że po aresztowaniu ojca zachowuje się swobodniej - przyznaje Andrzej Jurczyński, dyrektor szkoły.

- Teraz dużo pracy czeka terapeutów i psychologów. Ich opieki i wsparcia wymaga cała rodzina, która miała do czynienia z tragedią - mówi Wiesław Ślusarz.

Imię nastolatki zostało zmienione.

Zwyrodnialec gwałcił dwie córki

Kilka tygodni temu światło dzienne ujrzał dramat rodzinny spod Jeleniej Góry.
Ojciec przez wiele lat wykorzystywał seksualnie córki. Koszmar, jaki przeżywały dwie dziewczyny, wyszedł na jaw po siedmiu latach.
20-letnia dziś Sandra wyjawiła, co działo się w rodzinnym domu w Ocicach koło Bolesławca, bo bała się o swoją młodszą, 14-letnią siostrę. Przeraziła się, że ojciec zgotuje nastolatce takie samo piekło, jak jej i starszej o dwa lata siostrze.
Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu postawiła wyrodnemu ojcu kilka zarzutów. Andrzej H. jest podejrzany o wykorzystywanie seksualne i zmuszanie do obcowania płciowego dwóch córek oraz psychiczne i fizyczne znęcanie się nad rodziną. Do molestowania i gwałtów dochodziło, gdy dziewczynki nie miały 15 lat.
Andrzejowi H. grozi od dwóch do 12 lat pozbawienia wolności.
ALKA, WIK


Konieczne wsparcie

Z psychologiem Tomaszem Wysockim rozmawia Sylwia Królikowska

Ostatnio coraz częściej słyszy się o tragediach podobnych do tej w Walimiu. Czy to oznacza, że teraz kazirodztwo zdarza się częściej niż kilkanaście lat temu?

Kazirodztwo istnieje od zawsze. Zmieniło się jednak podejście ludzi do niego. Jeszcze w latach 70. czy 80. prawie w ogóle nie mówiło się głośno o przypadkach wykorzystywania seksualne-go wśród członków rodziny. Wynikało to z ogólnie przyjętej zasady, że brudy pierze się we własnym domu.

Czy nagłaśnianie takich spraw sprawia, że inne ofiary molestowania przerywają milczenie?

Wszystko zależy od tego, w jaki sposób takie informacje są przekazywane. Jeżeli media szukają w nich sensacji i w taki sposób przedstawiają sytuację, piętnując rodziny, to z pewnością nikogo to nie otworzy, a wręcz przeciwnie. Trzeba pamiętać, że to są potężne dramaty, nie tylko ofiar, ale również np. matek, które często o wszystkim wiedzą. I ostatnie, czego ofiary oczekują, to właśnie potępienie. Zwykle chcą jak najszybciej wrócić do normalnego życia. I warto przekonywać, że to jest możliwe.

Da się to osiągnąć bez wsparcia?

Nie. I nie jest to łatwe. Zwykle ludzie nie radzą sobie z tak szokującymi sytuacjami. Muszą jednak pamiętać, że wykorzystywana nastolatka jest ofiarą. Nie jest niczemu winna i bardzo cierpi, choć może na początku nawet nie rozumieć, co tak naprawdę się stało. Wykorzystane brutalnie dziecko potrzebuje terapii z psychologiem, czasem nawet psychiatrą. I wsparcia, by wrócić do życia.

Ale czy powinna wrócić do życia w tym samym środowisku?

To jest indywidualne i zależy od specjalisty, który zna sytuację ofiary i jej otoczenia. W oparciu o tę wiedzę, może uznać, że dalsze życie z rodziną i powrót do tej samej szkoły jest dobrym rozwiązaniem. Wtedy znaczenie mają rówieśnicy i sąsiedzi. Apeluję, by nie utrudniać takim osobom powrotu do życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska