Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Armia zawodowa - to tylko hasło

Prof. Krzysztof Kubiak, wrocławski ekspert ds międzynarodowych konfliktów
Prof. Krzysztof Kubiak
Prof. Krzysztof Kubiak Archiwum DSW
Czy dla rządzących "profesjonalizacja" tożsama jest jedynie ze zniesieniem poboru i nadzieją na głosy w wyborach?

Gdyby zapytać przechodniów, co kryje się za kłującym obecnie w oczy hasłem "profesjonalizacja sił zbrojnych", większość odpowiedziałaby zapewne, że armia zawodowa i zniesienie poboru. Niektórzy wskazaliby może jeszcze na sielankowo-sentymentalny plakat umieszczany na billboardach i wypisany na nim, absolutnie jałowy pod względem treści, slogan "dołącz do najlepszych".

Nie jest to sytuacja przypadkowa. Trudny i złożony proces, przed którym stoi Wojsko Polskie, w medialnym przekazie sprowadzony został bowiem właściwie do jednego elementu - likwidacji obowiązkowej służby wojskowej. Tymczasem jest to element ważny, być może nawet kluczowy, ale bynajmniej niejedyny całościowej przebudowy sił zbrojnych RP.

Owa "profesjonalizacja" oznacza bowiem w istocie zasadniczą i bardzo głęboką zmianę charakteru polskiej siły zbrojnej. Błędem byłoby sprowadzenia całego procesu jedynie do tego, że miejsce 12-miesięcznego amatora z poboru zajmie zawodowiec, wiążący się z armią na długie lata. W ślad za tym musi podążać gruntowna modernizacja żołnierskiego wyposażenia, i to od bielizny poczynając a na broni kończąc. Bowiem to, co zmuszony był akceptować szeregowy z poboru, pełniący "zaszczytną służbę w obronie Ojczyzny" nie przyciągnie do szeregów młodego człowieka, dysponującego szerokimi możliwościami wyboru.

Kolejne zagadnienie to zmiana mentalności dzisiejszych zawodowców, zwłaszcza tych, którzy całe zawodowe życie dowodzili żołnierzami z poboru. Wraz z likwidacją służby obowiązkowej zaniknie kluczowy przez dekady podział na "kadrę" i "szwejów". Wszyscy noszący mundury będą kadrą, co dla starszych wysługą oficerów i podoficerów stanowić może nie lada psychiczne wyzwanie.

Zawodowemu żołnierzowi trzeba będzie ponadto zapewnić godziwe warunki służby, ale również egzystencji poza służbą. Potrzebne są pilne regulacje dotyczące całej sfery socjalnej, zwłaszcza związanej z zakwaterowaniem żołnierza i jego rodziny, gdyż trudno wymagać od wojskowego profesjonalisty, by cały okres służby spędził w celibacie. Niezbędne jest wypracowanie całego pakietu osłon dla rodzin żołnierzy wykonujących zadania poza granicami kraju, w tym w regionach, gdzie toczą się działania wojenne, uwzględniających również sytuacje najtrudniejsze, gdy ojciec i mąż wraca z misji, ale w trumnie nakrytej narodową flagą.
Trudno jednak dziwić się, że przeciętny podatnik, nawet interesujący się problemami wojskowymi, nie do końca rozumie hasło "profesjonalizacja", skoro sprawujący władzę podchodzą do całej sprawy z daleko idącą niefrasobliwością.

Problemy pojawiają się już przy zagadnieniu tak fundamentalnym, jak liczebność owej przyszłej zawodowej armii. Z ust prominentnych polityków i wojskowych padają bowiem liczby od 90 do 130 tysięcy. Podobne wątpliwości pojawiają się przy odwodzie sił regularnych, czyli tak zwanych narodowych sił rezerwy - tu padają liczby od 10 do 30 tysięcy. Jeżeli cywilne i wojskowe struktury ministerstwa obrony nie mogą uzgodnić stanowiska w tak podstawowej sprawie, trudno żądać, by w kwestiach szczegółowych było lepiej.

Profesjonalizację rozpoczęto niejako "od dołu", nie przygotowując zawczasu ram prawnych funkcjonowania nowych sił zbrojnych. Trudno wymagać, by system obronny, którego rdzeniem jest armia zawodowa, konstytuowała nadal Ustawa o powszechnym obowiązku obrony.
Regulacje dotyczące służby zawodowych szeregowych rodziły się w odpowiedzi na doraźne zapotrzebowanie, w związku z czym są niespójne, zwłaszcza w kwestii uprawnień i zabezpieczeń socjalnych dla żołnierza i jego rodziny. Współczuć zatem należy osobom usiłującym w oparciu o takie podstawy formalne (a właściwie ich brak) przekonać wartościowych młodych ludzi by "przyłączyli się do najlepszych". Oliwkowy mundur i z fantazją nałożony beret to jeszcze nie wszystko. Kiedyś zaczyna się proza życia i potencjalni kandydaci na zawodowych szeregowych doskonale o tym wiedzą.

Wątpliwości budzi przede wszystkim ambitnie krótki termin przejścia od armii, uzupełnianej w oparciu o pobór, do sił zbrojnych rekrutujących wyłącznie ochotników. Z doświadczeń wielu krajów europejskich, między innymi Włoch i Hiszpanii, wynika jednoznacznie, że uzawodowienie armii było procesem rozłożonym na lat kilkanaście.
W Polsce założono, że odbędzie się to w ciągu około 36 miesięcy. Założenie budzące szacunek, tylko czy realne? Na problem ten i wiążące się z nim zagrożenia zwraca uwagę wielu wojskowych i cywilnych specjalistów. Ministerstwo Obrony Narodowej pozostaje głuche na argumenty płynące spoza resortu.

Czyżby więc i dla rządzących "profesjonalizacja" tożsama była jedynie ze zniesieniem poboru i nadzieją na uzyskanie głosów w wyborach prezydenckich tych, którzy uniknęli służby wojskowej?

Profesor Krzysztof Kubiak - polemolog, prorektor ds. rozwoju, zastępca rektora Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, komandor porucznik (rezerwy). Autor publikacji o bezpieczeństwie międzynarodowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska