Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto pobił chłopca chorego na raka

Urszula Romaniuk
Nastolatek z Polkowic pokonał nowotwór. Bandytom, którzy go skatowali, nie dał rady. Oskarżeni nie przyznają się do winy i odmawiają składania dodatkowych wyjaśnień.

We wtorek w lubińskim sądzie ruszył proces bandytów, którzy w styczniu tego roku ciężko pobili chorego na raka 16-letniego Łukasza Witkowicza z Polkowic. Obok cierpień związanych z nowotworem chłopak musi zmagać się z urazami, które pozostały po napadzie: gorzej widzi, odczuwa bóle głowy, ma także zaniki pamięci.

Przed rozprawą ojciec Łukasza - Jan Witkowicz - który przyniósł do sądu dokumenty o stanie zdrowia syna, nie krył zdenerwowania. Kilka tygodni temu na sali zabrakło jednego z pięciu oskarżonych i nie można było przeczytać aktu oskarżenia. Tym razem stawili się wszyscy. Główny oskarżony Tomasz A. oraz Kamil J., Piotr S., Paweł P. i Mateusz B., doprowadzeni przez policję, usłyszeli zarzuty pobicia chłopca i jego ojca.

Wszyscy oskarżeni odmówili we wtorek składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Z zeznań złożonych w czasie śledztwa i odczytanych przez sędziego wyłania się jednak ponury, nieco chaotyczny obraz nocy z 12 na 13 stycznia.

Paweł wracał ze swoim kolegą Mateuszem z dyskoteki do domu. Po drodze minęli kobietę z mężczyzną. Byli agresywni i w jakimś momencie mężczyzna zaczął im grozić, że ich pobije. Przestraszony Paweł zadzwonił więc po Tomasza, przyrodniego brata. Ten wkrótce przyjechał z kolegami. I wtedy wszyscy natknęli się na Witkowiczów. Ojciec z synem spokojnie wracali z przychodni - nieco wcześniej chłopak źle się poczuł, więc obaj postanowili, że skonsultują się z lekarzem.

W śledztwie główny oskarżony Tomasz A. zeznał, że zobaczył starszego i młodego mężczyznę. Myślał, że to oni zaatakowali jego brata. Starszemu prysnął gazem w oczy i uderzył go. Zaprzeczał jednak, że uderzył też młodszego. Podczas wtorkowej rozprawy zmienił zeznania.
- Zaskoczyło mnie, że nie przyznają się do winy. Przecież jednego z nich rozpoznaję - mówił po wyjściu z sali sądowej Jan Witkowicz, który oczekuje 25 lat więzienia dla głównego sprawcy pobicia Tomasza A.

Lekarze dwa razy ratowali młodszemu Witkiewiczowi życie: najpierw chemioterapią walczyli z nowotworem, potem - po napadzie - przeprowadzili skomplikowaną operację głowy.
Przez tydzień po niej Łukasz był w śpiączce. Dopiero miesiąc temu skończył rehabilitację. Chłopak przekonuje teraz, że już czuje się dobrze, ale jego ojciec nie jest już taki spokojny. Dlatego domaga się nawiązki w wysokości 100 tysięcy złotych dla syna i 25 tysięcy złotych dla siebie.

Dziennikarze, którzy od początku opisują dramat polkowiczan, mieli być we wtorek wyproszeni z sali. Obrońcy oskarżonych chcieli w ten sposób chronić ich interes prywatny. Jednak sędzia Marcin Frankowicz odrzucił wniosek. Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska