Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu się urodziłem

dr Andrzej Krupski
dr Andrzej Krupski
dr Andrzej Krupski Michał Pawlik
Ja jestem Breslauer, ty jesteś wrocławianin - powiedział dr W.H. ze Stuttgartu, kiedy siedzieliśmy w rodzinnym domu. Jego i moim.

Czy jesteś Dolnoślązakiem?" - usłyszałem nagle niespodziewane pytanie, które rzucił z wysokości rowerowego siodełka - przejeżdżający obok - redaktor C.K. "Tu się urodziłem" - zdążyłem odkrzyknąć. "To napisz o tym" - redaktor i jego rower byli już po drugiej stronie jezdni.

Zostałem sam na sam z tym nieoczekiwanie postawionym pytaniem. No, niezupełnie sam. Pchałem przed sobą wózek z półtorarocznym wnuczkiem, który także tu się urodził. Ale on, przynajmniej na razie, nie zastanawiał się, kim jest i kim się czuje?

No właśnie, jak często zadajemy sobie pytanie o własną tożsamość, w sensie geograficznym, etnograficznym, prawnym, kulturowym itp.? Chyba nie za często. Uważamy bowiem na ogół ową (taką czy inną) przynależność za oczywistość. Nie musimy się nad tym zastanawiać. Ale to pytanie przytoczone na wstępie przypomniało mi od razu, w pierwszej reakcji, w pierwszej myśli pytanie podobne sprzed wielu lat: czy nie obawiasz się tu mieszkać, tu układać swoje dalsze życie?

To był przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Przez kilka tygodni z racji wakacyjnej pracy przebywałem w towarzystwie aktorów z Warszawy. Próbowali uświadomić mi, że mieszkać we Wrocławiu, to mieszkać "na bombie", że tylko patrzeć, jak wrócą tu Niemcy. Jednakże ani przed tymi rozmowami, ani po nich, ani przez chwilę nie miałem takich obaw. Kilkanaście lat później gościłem w domu, starszego ode mnie o lat co najmniej dwadzieścia, Niemca, który w latach trzydziestych pomagał swemu ojcu ten dom budować! To było dobre spotkanie. Teraz przypomnę tylko pointę tej wizyty: "Ich bin Breslauer. Du bist wroclawianin" (Ja jestem Breslauer, ty jesteś wrocławianin) - powiedział dr W.H. ze Stuttgartu, kiedy siedzieliśmy vis a vis we wspólnym, rodzinnym domu. Jego i moim.

Tak. Jestem wrocławianinem, mieszkam od urodzenia w tym samym domu, tu kończyłem wszystkie etapy edukacji, tu były (i są) moje kolejne miejsca pracy, z Uniwersytetem Wrocławskim na czele. Tu prowadziłem - mam nadzieję - twórcze dysputy z wrocławskimi pisarzami i grafikami, tu zdarzyły się moje najpiękniejsze chwile młodości we wrocławskim Teatrze Kalambur, oczywiście poza pierwszą i trwającą nieprzerwanie do dziś miłością. Tu urodziły się moje dzieci i moje wnuki - niejako owoce tejże miłości.
Jestem patriotą wrocławskim, denerwują mnie komunikacyjne problemy Wrocławia i z dumą patrzę na coraz więcej piękniejszych zakątków mojego miasta. Miałem i mam nadal okazje bywania w wielu urokliwych miejscach, z dala od Wrocławia, z dala od Europy nawet. Ale wszelkie pobyty, jeżeli przedłużają się ponad 2-3 tygodnie stają się udręką. Myślę już tylko o powrocie do domu, na Biskupin, do Wrocławia.

Czy więc także na Dolny Śląsk? Oczywiście tak, to determinuje geografia. Ale jakoś "na co dzień" owe szersze konotacje nie przychodzą nam do głowy. Nie ma w nas tradycji podkreślania przynależności do grupy regionalnej. No, może poza Kaszubami, góralami czy Górnoślązakami. Ale tu już sam język oznacza wyraźnie przynależność. A "nasz" język? "Lwowski", "wileński" - język rodziców, którzy przybyli tu 60 lat temu? To odległa przeszłość, która tylko w niektórych programach kabaretowych bywała synonimem "Dolnoślązaka".

Póki co, dorasta na tych ziemiach trzecie pokolenie. Czy ja i moi rówieśnicy, czy moje dzieci i ich rówieśnicy - czujemy się Dolnoślązakami? Tak, to dobre i pewnie ważne pytanie. Ale do czego zmierzające? Czy nie jest po części próbą utrwalania w nas, trochę w tempie przyśpieszonym, pewnych przekonań? A przecież "nie przeskoczymy" historii i nie możemy udawać, że jej nie było. Oczywiście, sam fakt urodzin TU, na Dolnym Śląsku, jakoś "automatycznie" wyznacza przynależność: jestem Dolnoślązakiem, urodziłem się na ziemi dolnośląskiej. Ale rozumiem, że w tym tytułowym pytaniu idzie o coś więcej.

Czy jednak 60 lat życia tutaj, a w gruncie rzeczy 40 lat w jako takiej samoświadomości kulturowo-społecznej, wystarczy do z głębi serca płynącego przekonania - jestem Dolnoślązakiem? Nie wiem.
Wszak dopiero od paru lat zaczęto propagować ową regionalną przynależność - "zDolny Śląsk" na przykład, to dopiero od niedawna. Zaraz, zaraz. Przecież sam z dumą i satysfakcją trzy lata temu przykleiłem na szybie samochodu nalepkę z czarnym orłem i napisem "Dolny Śląsk"!

I może nie tkwi to jeszcze we mnie (w nas?) tak mocno, jak w sercu i duszy Niederschlesier - budowniczego i pierwszego właściciela mojego domu, ale... jeżeli bycie wrocławianinem, i w pełni za takiego się uważając, oznacza także bycie Dolnoślązakiem, to następnym razem, jak będzie mnie mijał na rowerze redaktor C.K., powracający z targu staroci (nie tylko dolnośląskich), odkrzyknę: "Tak. Jestem Dolnoślązakiem!".

dr Andrzej Krupski, absolwent polonistyki, kierownik literacki ST "Kalambur", kieruje działem dystrybucji w Odra Film.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska