Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poprawiacz Rynku

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Panuje powszechne przekonanie, w kraju i zagranicą, że mamy we Wrocławiu ładny Rynek. Jak nas chwalą, to przez grzeczność wypada się zgodzić.

Od wiosny do jesieni, jak pogoda dopisuje, gwarno na nim i tłoczno. W ogródkach roje gości przy piwie coraz droższym. Przez większość tak zwanego sezonu ogródkowego jedynym urozmaiceniem jest cygańska kapela, która robi w ciągu dnia kilka tur, w trakcie których wyłudzaniu pieniędzy towarzyszy taka sobie muzyczka za złocisza.

Czasem pojawi się jakiś busker, czyli zabawiający przechodniów muzyk, klaun albo akrobata. Przez parę dni na Rynku robi się tłoczniej podczas kolejnych edycji międzynarodowego festiwalu artystów ulicy BuskerBus, animowanego przez Romka Popłonyka.

Przez okrągły rok oglądamy planszowe wystawy w plenerze. W sierpniu National Geographic pokazywał duże fotogramy 30 najpiękniejszych miejsc na ziemi. Piękne, aż trochę kiczowate zdjęcia oglądały nie tłumy ludzi, ale wielu robiło sobie zdjęcia na tle peruwiańskiego Machu Picchu, rzymskiego Koloseum, świątyni Tadż Mahal czy Wielkiego Muru Chińskiego. I po co tysiące kilometrów tłuc się po świecie, kiedy w ciągu kilkunastu minut można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcia na tle wszystkich turystycznych atrakcji.
Są jeszcze wielkie rynkowe koncerty, na użytek których składa się i rozkłada czasami dwa razy w tygodniu (najczęściej obok fontanny Zdroja) większe i mniejsze estrady z dudniącymi muzyką głośnikami. Taki z grubsza rytm ma wrocławski Rynek w sezonie. Teraz już jest po sezonie. Ogródki znikają, robi się trochę senniej.

Od czasu do czasu można tylko wybrać się na jakiś spektakl do Instytutu Grotowskiego, ale znikły z Rynku inne teatry. Nigdzie - jak kiedyś co czwartek w Czarnym Salonie - nie posłuchamy dobrego jazzu. Komu to przeszkadzało? Jest sporo piwnic z dyskotekowym łomotem, ale w żadnej nie spotkamy się z dobrą literacką piosenką przy niedrogim winie.

Być może to się zmieni, bo już (!) za dwa lata w Przejściu Garncarskim 2 zamelduje się na stałe Teatr Piosenki Mariusza Kiljana i Biuro Literackie Artura Burszty. Mam nadzieję, że razem z jakąś sympatyczną kawiarnią. Przed nami więc tylko dwie jesienie i dwie zimy cierpliwości.
Żeby jeszcze znalazło się trochę miejsca dla jakiegoś kabaretu. W piwnicy czy na strychu. Wszystko jedno.

Starszych panów z Elity widuję czasem w kawiarni Pod Gryfami. Sączą jakieś kawy, soki i wody mineralne z przyjaźni do swoich samochodów. Młodych kabaretów nie widać. Pralka zawiesiła działalność, a Neo-Nówka hula po Polsce. Dwudziestego rozśmiesza w Warszawie, dwudziestego pierwszego w Radzyniu Podlaskim, potem znów w Warszawie i dalej w Koninie, Nowym Sączu, Krakowie, Łodzi, Grudziądzu, Rudzie Śląskiej i Wieliszewie. Tak im zleci październik i listopad. Następców nie widać. W Rynku nikt nas nie zabawi wieczorową porą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska