Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pewnie mam zryty beret

Aleksander Malak
Janusz Wójtowicz
Siódmego marca zmarł Włodzimierz Smolarek - jedna z piękniejszych postaci polskiego sportu, piłkarz, któremu nie były w stanie zaszkodzić nawet najgłupsze opinie komentatorów sportowych ("Włodek Smolarek krąży jak wolny elektron wokół jądra Zbyszka Bońka").

W przeciwieństwie do innych kolegów z boiska, zwłaszcza jednego, nigdy nie zamienił sławy piłkarza na sławę telewizyjnego celebryty opowiadającego publicznie knajackie kawały. Rzadko zresztą dawał się namówić na telewizyjne występy. Może właśnie dlatego telewizje, najpierw jedna, potem poszło jak za panią matką, rzuciły się na wyprzódki celebrować śmierć piłkarza. Proszę bardzo, nie mam nic przeciwko, chociaż ostentacja tej celebry moim zdaniem zbyt nachalnie rzucała się w oczy. Może dlatego, że akurat w tym dniu i następnych nie było do obgryzania innych kości? Bo co to za kość, że siostrzeniec ministra zmienił klubowe barwy?

Czwartego marca zmarł Michał Issajewicz. 91-letni schorowany starzec. Ale przecież postać przepiękna. Jeden z ostatnich żyjących uczestników zamachu na kata Warszawy Franza Kutscherę w lutym 1944 roku. Sławny Miś. To on ostatni strzelał do Kutschery, on wraz z kolegą (Kruszynka) wyciągnął zabitego z samochodu, przeszukał go, następnie zabrał jego teczkę i zaczął uciekać z miejsca akcji. Postrzelony niegroźnie w głowę, oszołomiony, zalany krwią szedł prosto w stronę strzelających esesmanów. Gdyby nie koledzy…
Koledzy, z których dwaj chwilę po zamachu zginęli, skacząc do Wisły (Juno i Sokół), dwaj zmarli z ran po kilku dniach (Lot i Cichy), kilku zginęło następnie w powstaniu warszawskim, w końcu jeden (Kruszynka) został zamordowany w 1952 roku w mokotowskim więzieniu. Ostał się Miś i trzy łączniczki - żyją jeszcze Kama i Dewajtis.

Przez kilkanaście powojennych lat o zamachu na Kutscherę, ale i o innych akcjach podejmowanych przez AK, w ogóle o AK, nie wolno było ani mówić, ani pisać. Martwą tę ciszę przerwał rok 1956. W 1957 w serii "Biblioteka Żółtego Tygrysa" zaczęły ukazywać się tomiki opisujące wojenne epizody. Jednym z pierwszych był "Zamach na Kutscherę". W 1958 na ekrany wszedł film pt. "Zamach", który niemal w dokumentalnej formie przedstawiał wspomnianą akcję oddziału dywersji bojowej Agat (antygestapo). Z niewiadomych powodów bohaterom filmu pozmieniano ich prawdziwe pseudonimy. I tak Miś, którego grał Wojciech Siemion, występował w "Zamachu" jako Ryś (?).

Dlaczego o tym piszę? Dlaczego wspominam jakiś zamach sprzed 68 lat? Kogo dziś obchodzi Kutschera? Kto chce słuchać o jakimś Misiu, który właśnie spoczął na Powązkach w Panteonie Żołnierzy Polski Walczącej?

No właśnie. Nikogo. Przez dni dzielące śmierć Misia od jego pogrzebu w telewizjach widziałem tylko przelatujące paski ze zdawkowymi informacjami. A to, że dzisiaj zmarł, a to, że jutro pogrzeb. Być może czegoś nie zauważyłem. Być może. Chciałbym jednak, żeby o Misiu pojawiło się przynajmniej kilka wspomnień, może reportaży, ba, nawet gotów byłbym raz jeszcze spojrzeć na "Zamach", nie mówiąc o skromnej bodaj relacji z pogrzebu. Nic z tego. Ta akurat kość okazała się niewarta obgryzania…

Po ostatnim felietonie o halo jeden z komentatorów w sieci, "czarek75", napisał, że "mam zryty beret". Wprawdzie nie do końca rozumiem, o co chodziło p. "czarkowi75", ale się domyślam. I raczej się z nim zgadzam. Mam zryty beret. Bo upominać się o jakiegoś Misia...?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pewnie mam zryty beret - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska