Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Poród w szpitalu, czy w domu? (SKOMENTUJ)

Anna Gabińska
Piotr Łuczyński z żoną Magdaleną i córką Zuzią, która urodziła się w domu 6 listopada ub.r.
Piotr Łuczyński z żoną Magdaleną i córką Zuzią, która urodziła się w domu 6 listopada ub.r. Janusz Wójtowicz
Miesiąc temu opisaliśmy, jak wrocławianka Agnieszka Zawiślak zgłosiła się do Akademickiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej z bólami porodowymi. Lekarz stwierdził, że nie ma wolnych miejsc w klinice, więc powinna albo pojechać na Brochów, albo pojawić się za kilka godzin. Gdy tylko dotarła do domu, zaczęła rodzić. Zdążyła wezwać pogotowie. Lekarz, który przyjechał karetką, odebrał poród. Po tej publikacji z redakcją Gazety Wrocławskiej skontaktowała się także pani Anna. Opisała, jak przyjechała ze skurczami porodowymi do szpitala przy ul. Kamieńskiego i usłyszała, że nie ma miejsc. Czekała na krześle w izbie przyjęć do czasu, aż zaczęła rodzić na dobre. Wtedy miejsce się znalazło.

ZOBACZ: Wrocław: Urodziła w domu, bo ze szpitala ją odesłano

Agnieszka Zawiślak złożyła zawiadomienie do prokuratury, że przez poród w domu, do którego - jej zdaniem - została zmuszona przez lekarza z ASK - jej syn zachorował. Wyziębiony trafił do inkubatora z zapaleniem płuc i problemami z sercem. Kobieta zbiera się, by napisać skargę na lekarza do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej przy ul. Matejki.

Nie zrobiła tego również pani Anna, która przysłała nam do redakcji list po opublikowaniu tekstu o sprawie Agnieszki Zawiślak. Napisała, jak przyjechała ze skurczami porodowymi do szpitala przy ul. Kamieńskiego i usłyszała, że nie ma miejsc. Czekała na krześle w izbie przyjęć do czasu, aż zaczęła rodzić na dobre. Wtedy miejsce się znalazło.

Do rzecznika napisał za to Piotr Łuczyński, ojciec Zuzi, która urodziła się w domu. - To nasze trzecie dziecko, żona już umie rozpoznać zbliżający się poród - zaznacza pan Piotr. I opowiada, jak w nocy z 5 na 6 listopada pojechał z nią do szpitala przy ul. Kamieńskiego. Została zbadana, ale bez wykonania USG, i odesłana do domu. - Po 7 minutach w mieszkaniu urodziła się córka, którą ja odebrałem. Miała pępowinę splątaną wokół szyi. Gdyby lekarz zrobił badanie USG, może by nas nie odesłał. Zuzia mogła się udusić! - denerwuje się ojciec.

Wiadomo już, że ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w szpitalu przy Kamieńskiego utrzymuje, że badanie USG zostało wykonane, ale "wynik się zawieruszył". Łuczyński poskarżył się do izby lekarskiej. Dr Henryk Lisiak, p.o. okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej w izbie, wszczął postępowanie wyjaśniające. - To pierwsze tego typu zgłoszenie, z jakim mam do czynienia - mówi dr Lisiak, który swoje stanowisko piastuje od roku.

We Wrocławiu można rodzić w czterech szpitalach: przy ul. Borowskiej, Warszawskiej na Brochowie, Kamieńskiego i w klinice przy Chałubińskiego. W sumie jest 257 łóżek ginekologiczno-położniczych. Najwięcej na Brochowie - 116. Średnio miesięcznie rodzi się tu 206 dzieci, czyli statystycznie dwoje przychodzi na jednym łóżku miesięcznie. Natomiast przy Borowskiej, gdzie jest 29 łóżek, miesięcznie na jedno łózko przypada pięcioro dzieci. Przy Kamieńskiego są 72 łóżka, na jedno miesięcznie przypada troje dzieci, a przy Chałubińskiego (39 łóżek) - ponad troje noworodków. Od 2011 roku każda kobieta może teoretycznie wybrać, czy chce rodzić w szpitalu, czy z położną w domu, gdy płaci NFZ. Na Dolnym Śląsku położne nie mają podpisanej umowy na takie świadczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Poród w szpitalu, czy w domu? (SKOMENTUJ) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska