Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski magistrat przecieka, czyli kto odpowie za ten cyrk

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas - redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas - redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Trudno mnie podejrzewać, bym gorąco sympatyzował z uczestnikami corocznej Manify, święta feminizmu. Może dlatego, że bliższy jest mi tradycyjny model społeczny. I za Ernestem Hemingwayem wolę już, by "prawdziwy mężczyzna pachniał cygarem, whisky i koniem", niż faceta w różowym szlafroku, przyciasnych rajstopach, popijającego koktajl mleczno-truskawkowy i słuchającego "Madame Butterfly" Pucciniego.

Wiem, wiem, żyję stereotypami. I zdaję sobie też sprawę, że czas mija i trzeba być bardziej elastycznym, ale żeby w elastycznych rajstopach?! Poza tym faktycznie palenie szkodzi, a koń się nie mieści na balkonie.

Ale rzecz nie w tym, bym wystawiał się na razy wszelkim feministkom i feministom. Chodzi mi bardziej o hasła tegorocznej Manify we Wrocławiu. Co do tego, by prezydent Rafał Dutkiewicz oddawał 900 milionów wydanych na stadion, to niekoniecznie. Zwłaszcza że ich nie ma, bo faktycznie wydał i jeszcze będzie musiał trochę dołożyć. Bardziej mnie przekonuje inne hasło: "Chleba zamiast igrzysk". Ja bym strawestował: "Chleba zamiast cyrku". Bo jak inaczej można nazwać to, co obecnie robią ludzie z magistratu i podległych mu spółek, których liczba rośnie i rośnie, i rośnie... Podobnie jak i ich długi.

Otóż mamy stadion, którym cieszymy się, choć coraz mniej, od kilku miesięcy, a jego budowa to neverending story. Choć jak mnie zapewnił pan prezydent, story powinno potrwać do końca marca, a najpewniej zakończy się, chyba żeby nie, w kwietniu. No, może w maju, a poza tym, czy worki z cementem będą przeszkadzały piłkarzom, jak nie leżą na murawie... W tym stylu co miesiąc słyszymy kolejne wytłumaczenia. Za budowę stadionu odpowiada gmina, czyli w jej imieniu spółka Wrocław 2012, której przedstawiciele podobno, tak twierdzi pan prezydent, nie zawsze potrafili dogadywać się z budowniczymi.

I nie wiem, czy to właśnie przez to, czy też dzięki temu, że podczas prezentacji projektów ktoś zgasił światło, zdaniem wielu przyjezdnych nasz stadion przypomina rolkę mało szlachetnego papieru toaletowego. Ma być podświetlony, ale nie jest pewne, czy wtedy rachunek za budowę nie sięgnie miliarda brutto. I czy jeszcze na żarówki nie braknie. Bo jak mi przekazano, wykonawca chce więcej i więcej. Ale to wszystko to i tak pikuś. Od kilku miesięcy próbujemy się rozstać z firmą SMG, operatorem stadionu, który operatorem de facto nigdy nie był, bo stadion nie jest skończony. Ale tak "skutecznie" wypowiadamy umowę, że za robienie nic słynna amerykańska firma kasuje bodajże 800 tysięcy złotych miesięcznie. W ratuszu nie lubią jednak już SMG, choć nadal im płacą, i całym obiektem wraz z organizowaniem imprez zajmuje się, tak twierdzi pan prezydent, spółka Wrocław 2012.

Ta sama, która ma problemy z dogadaniem się z budowniczymi stadionu... Ale zdaniem pana prezydenta spółka jest dobrze przygotowana do swej nowej roli i pewnie dlatego kilka dni temu ogłoszono nam, że już bez SMG uda się zorganizować trzy imprezy. Niektórzy twardo dodają określenie "wielkie", a ja bym się przy tym nie upierał. Zwłaszcza że nie ma jeszcze gwarancji, iż jakakolwiek się odbędzie. Bo teraz okazało się, że imprezy te wykreowała zupełnie inna firma (nie spółka Wrocław 2012 i nie SMG), której władze Wrocławia przekazały kontakty i pomysły zdobyte przez nielubianą SMG! Narysować to Państwu? Ja się gubię. Nie wiem, czy komuś nie chodziło o to, by zgubić trop, bo jak się domyślam, firma ta nie jest znana z działalności charytatywnej...

Chcieliby Państwo jakieś informacje o tych imprezach? Łatwo nie jest. Normalnie, jak dziennikarze mają takie pytania, to dzwonią do biur prasowych. Każda spółka ma swoje. Full wypas. Czasami nawet dwóch rzeczników. Tylko że biura prasowe niekoniecznie informują. Czasami w nagrodę są w stanie przekazać jakąś tajną notkę lojalnemu i zaufanemu żurnaliście (robią to i ludzie spoza biur prasowych). Tak też było z tymi ostatnimi imprezami i informacjami o stadionie. Przeciek kontrolowany (przez niektórych). W ratuszu zawrzało i trwa śledztwo, przeglądane są wydruki, by sprawdzić, kto do kogo dzwonił, a pan prezydent już chyba głośno nawet nie myśli. Ciekaw jestem, kiedy zacznie żałować, że zdecydował się na budowę stadionu.

Panie Prezydencie! A nie myślał Pan, by w 10. roku swej działalności postawić na profesjonalistów? Choćby w niektórych dziedzinach. Tak jak było na początku z SMG. Zrobili superkoncert, zorganizowali wielką walkę... na budowie. Dobrze się zaczęło. I komu to przeszkadzało? Chyba że Pana oszwabili, to proszę dowody i do sądu. Profesjonalista nie wystawi Pana na pośmiewisko i poradzi, kiedy można zorganizować mecz Brazylii, i że wbrew temu, co Pan twierdził, bez PZPN-u się nie da. A Prince'a kiedy odwołujemy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocławski magistrat przecieka, czyli kto odpowie za ten cyrk - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska