Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan gangster jest chory i leży w łóżeczku

Małgorzata Moczulska, Współpraca: ZYGA, MR
Stanisław S. z gangu bokserów złożył wniosek o odroczenie kary z powodu choroby
Stanisław S. z gangu bokserów złożył wniosek o odroczenie kary z powodu choroby Dariusz Gdesz
W ubiegłym roku do sądów na Dolnym Śląsku wpłynęło 4980 wniosków o odroczenie kary więzienia. Średnio połowa z nich jest rozpatrywana pozytywnie. Najczęściej powodem jest zły stan zdrowia. Przestępcy chorują na depresję albo serce. Mają problemy z kręgosłupem i schorzenia reumatologiczne. Wnioski argumentują też potrzebą pilnej operacji czy rehabilitacji.

Sędziowie przyznają, że niektóre sprawy są ewidentnie naciągane. - Pamiętam młodego mężczyznę skazanego za napa-dy i przemyt narkotyków, który skoczył specjalnie z wysokiego budynku, by połamać sobie nogi i nie iść do więzienia - mówi nam sędzia z Wrocławia. - Są i tacy, którzy chorują na serce, cierpią na depresję, mają myśli samobójcze i nie mogą przebywać w zamknięciu - dodaje.

Teoretycznie niełatwo zdobyć zgodę na odroczenie kary. Może ona być spowodowana ciężką chorobą, w której umieszczenie skazanego w zakładzie karnym może zagrażać jego życiu, albo jeżeli natychmiastowe wykonanie kary pociągnęłoby dla skazanego lub jego rodziny zbyt ciężkie skutki (np. potrzeba opieki nad kimś chorym, brak środków do życia, bo skazany jest jedynym żywicielem rodziny).

W przypadku choroby skazanego czas odroczenia nie jest ściśle określony. Kodeks karny stanowi, że odracza się wykonanie kary do czasu, kiedy stan zdrowia zezwoli na jego izolację. W pozostałych przypadkach odracza się rozpoczęcie odsiadki jednorazowo na 6 miesięcy, a maksymalnie na rok.

Są sądy na Dolnym Śląsku, gdzie takich zgód w ubiegłym roku wydano bardzo dużo. W Sądzie Rejonowym w Kłodzku na 76 złożonych wniosków aż 71 rozpatrzono pozytywnie. Ale są i takie, gdzie o odroczenie bardzo trudno. W okręgu legnickim, na 520 wniosków, na odroczenie zgodzono się jedynie w 112 przypadkach.

Nieoficjalnie sędziowie z Legnicy mówią, że żaden lekarz w regionie nie zaryzykuje, by choć trochę naciągnąć swoją opinię. Wszystko przez głośny proces czterech lekarzy, oskarżonych o przyjmowanie łapówek od przestępcy Waldemara K. W zamian za pieniądze mieli fałszować historię jego choroby, dzięki czemu nie poszedł do więzienia.

Prokuratura oskarżyła ich o przyjmowanie łapówek. Ordynator neurologii legnickiego szpitala Tadeusz K. miał wziąć 5 tys. zł, neurolog Ewa S. 8 tys. zł, chirurg Marian M. 45 tys. zł, a psychiatra Andrzej H. - 5 tys. zł. Grozi im teraz 10 lat więzienia.

Operacja, której nigdy nie było
Jerzy Z., neurochirurg z Wrocławia, został skazany za wystawianie nierzetelnej dokumentacji, która pomogła dwóm przestępcom wywalczyć przerwę w odbywaniu kary więzienia. Jeden z nich to Robert Z., znany pod pseudonimem Kajakarz, skazany na sześć lat więzienia. W lutym 2000 roku Robert Z. został postrzelony w pubie Skorpion w Oławie. Z tego czasu został mu pocisk, który utkwił w kręgosłupie. - On chory? Na rowerku jeździ, na siłownię chodzi - opowiadał człowiek znany we wrocławskim półświatku. Ale "Kajakarz" bywał też widywany o lasce. W 2007 roku - kilka miesięcy po rozpoczęciu odsiadki - Robert Z. poprosił o przerwę w karze. Przedstawił dokumentację od doktora Z. Wynikało z niej, że konieczna jest pilna operacja wyciągnięcia pocisku z kręgosłupa. Operacja, trudna i niebezpieczna, ale konieczna niezwłocznie, bo inaczej pocisk może się uwolnić i skazanemu grozi kalectwo. Sąd zgodził się na przerwę w karze. Operacji jednak nie przeprowadzono, ale sąd jeszcze dwukrotnie przedłużał "Kajakarzowi" przerwę w karze. Pojawiły się bowiem dokumenty medyczne informujące o tym, że rozpoczęła się wieloetapowa terapia zmierzająca do usunięcia pocisku z jego ciała. W listopadzie 2008 doktor Z. został zatrzymany przez CBA na gorącym uczynku brania łapówki od jednego z pacjentów. Przy okazji wyszła na jaw historia z pociskiem. Prokurator w 2009 roku zdobył opinię biegłych z medycyny sądowej, że pocisku usuwać nie było trzeba. MAR

Stanisław S., zdaniem prokuratury szef jednej z najniebezpieczniejszych grup przestępczych w regionie wałbrzyskim, twierdzi, że cierpi na depresję i ma poważne schorzenia kręgosłupa. Jego dolegliwości zbiegły się w czasie ze skazującym go na 2,5 roku więzienia wyrokiem za korumpowanie policjantów. Obłożnie chory złożył 2 lutego wniosek o odroczenie wykonania kary z powodu złego stanu zdrowia. Dołączył do niego stos zaświadczeń lekarskich i przedłużył sobie pobyt na wolności o dwa miesiące. Sąd musiał bowiem powołać biegłego, który jeszcze raz przebadał skazanego i uznał, że jego dolegliwości nie są aż tak poważne. Sąd odrzucił wniosek Stanisława S. i we wtorek wydał nakaz doprowadzenia go do więzienia. - Choroba skazanego lub kogoś z jego najbliższej rodziny to najczęstsze uzasadnienie wniosków o odroczenie kary - mówi Agnieszka Połyniak z Sądu Okręgowego w Świdnicy.

Do pięciu sądów w tym okręgu w ubiegłym roku wpłynęło 1278 wniosków o odroczenie kary, z czego połowa została rozpatrzona pozytywnie. Sędzia Połyniak dodaje, że najczęściej skazani twierdzą, że muszą być leczeni w domu, przejść operację lub pilną rehabilitację. Niektórzy przestępcy dzięki temu latami przedłużają sobie czas na wolności. Sędziowie przyznają, że niektóre sprawy są ewidentnie naciągane.

- Pamiętam mężczyznę skazanego za napady i przemyt narkotyków, który skoczył z wysokiego budynku, by połamać nogi i nie iść do więzienia - mówi jeden z wrocławskich sędziów. - Są i tacy, którzy chorują na serce, cierpią na depresję, mają myśli samobójcze i nie mogą przebywać w zamknięciu. W okręgu wrocławskim, w ubiegłym roku wpłynęły aż 2194 wnioski o odroczenie kary. Pozytywnie rozpatrzono blisko 50 proc. z nich.

Negatywnym bohaterem tego przywileju jest Robert Z., znany we wrocławskim półświatku pod pseudonimem "Kajakarz". Mężczyzna przez ponad cztery lata odwlekał swój pobyt w więzieniu. Twierdził, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo, powołując się na pocisk, który utkwił mu w kręgosłupie. Na salę sądową przychodził więc o lasce, głośno narzekając na ból, a po rozprawach jeździł na rowerze, bywał też na siłowni. W końcu okazało się, że pobyt na wolności zawdzięcza nie tylko pociskowi, ale i fałszywej dokumentacji o stanie zdrowia, wystawionej przez wrocławskiego neurochirurga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pan gangster jest chory i leży w łóżeczku - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska