Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Kto potrącił kontrolerów MPK?

Marcin Rybak
Sąd uznał, że za kierownicą opla siedział 18-letni wówczas uczeń technikum
Sąd uznał, że za kierownicą opla siedział 18-letni wówczas uczeń technikum Janusz Wójtowicz
16 września 2006 r. rozpędzone auto potrąciło trzy osoby w centrum Wrocławia. Kto był kierowcą? Proces o to trwa już szósty rok.

Od sześciu lat wrocławski sąd zastanawia się, czy Rafał K. z Obornik Śląskich był sprawcą tragedii na przejściu dla pieszych przy ul. Piłsudskiego we Wrocławiu. Czy to on kierował rozpędzonym czerwonym oplem astrą, który potrącił trójkę kontrolerów wrocławskiego MPK i uciekł z miejsca zdarzenia?

Kamery, które nie widzą
W tej sprawie zapadło już pięć wyroków. Dwa uniewinniające Sądu Rejonowego, dwa uchylające uniewinnienie Sądu Okręgowego i jeden skazujący na trzy lata więzienia. Sąd Rejonowy Wrocław Śródmieście wydał go 27 lutego.
- Będzie apelacja. Za darmo, za kogoś nie będę siedział - powiedział Rafał K. po tym, jak usłyszał, że jest winny.
Sprawa kolejny więc raz trafi do Sądu Okręgowego.

A przecież ta historia powinna być prosta do wyjaśnienia. Zdarzyła się 16 września 2006 około 6.30 w centrum. Na skrzyżowaniu, gdzie jest system miejskich kamer. Wokół świadkowie. A na dodatek samochód na miejscu wypadku zgubił tablicę rejestracyjna.

Ale film z monitoringu jest złej jakości. Widać tylko datę, godzinę i zarysy trzech pojazdów: autobusu, tramwaju i feralnego opla. Nie ma nic, co mogłoby pomóc w ustaleniu, kto był kierowcą? Bo właściciel opla zarzeka się, że on nie. On był na wódce. Z dwoma przypadkowo poznanymi mężczyznami. I jak już zdrowo popili, to we trójkę wsiedli do auta. Prowadził jeden z nieznajomych. Prokuratura przekonuje, że to Rafał K. Dziś 24-latek. Wówczas uczeń technikum mechanicznego.

Cisza była kompletna
Pani Anna ma 50 lat. Do dziś odczuwa skutki wypadku. Utyka na prawą nogę, czasem boli ją rozbita głowa. - W tamtym czasie byłam zatrudniona jako kontroler biletów - zeznawała w czasie procesu, na jednej z rozpraw. - Pracowałam wtedy od godziny 6.00 rano. Była z dwójką innych kontrolerów. Postanowili przejść z przystanku tramwajowego na skrzyżowaniu Świdnickiej i Piłsudskiego pod arkady. - Weszliśmy na jezdnię - opowiadała sądowi.

- Słyszałam, jak kolega powiedział "uważaj" i poczułam bardzo silne uderzenie w bok prawej nogi, usłyszałam potworny huk. Poczułam, że ląduję na jezdni, cisza była kompletna. Kontrolerka Danuta dziś jest rencistką. Pamięta, że jechali tramwajem "siedemnastką". Wysiedli na skrzyżowaniu. Pamięta, że powiedziała do Anny i kontrolera Sebastiana: "Chodźcie, bo zielone". Niewiele więcej. Sebastian nie pamięta nic.

Rozpędzony opel astra wjechał na przystanek, na chwilę zwolnił, a potem znów przyspieszył. Skręcił w ulicę Bałuckiego. Na miejscu wypadku zgubił tablicę rejestracyjną. Należała do auta, którego właścicielem był Marek W. Karany m.in. za jazdę po pijanemu.

Spotkanie pod celą
Po kilku godzinach od wypadku zgłosił się na komisariat z kolegą Tomaszem S. Mówili, że poznali się przypadkowo w okolicach Dworca Głównego. Poszli na piwo. Tam doczepił się jeszcze jeden. Mówił, że jest z Obornik, miał rękę w gipsie. Rano 16 września - gdy byli już mocno pijani - ten trzeci, ten z Obornik i z ręką w gipsie - miał siąść za kierownicą opla. Marek W. był na tylnym siedzeniu. Tomasz siedział koło kierowcy. Ruszyli ze Stawowej na Piłsudskiego. Po wypadku rozstali się z kolegą. Marek i Tomasz zostali aresztowani. Po kilku tygodniach do celi Tomasza wprowadzono Rafała. Aresztowany za włamanie. Tomasz rozpoznał w nim kierowcę feralnego opla.

Wszystko opowiedział policjantom. Jego wersję potwierdził Marek W. Potem wycofał się. Rafała obciążają też przypadkowi świadkowie zdarzenia. Chociaż na początku - zaraz po wypadku - nie opisywali szczegółowo kierowcy. Stojący wówczas na przystanku Janusz M. opisał kierowcę jako "mężczyznę w wieku około 20 lat, który ma wydatną krtań". W listopadzie 2006, gdy na policji pokazano mu tablice ze zdjęciami, wskazał Rafała K. - Odpowiada mi wiek, kształt głowy i ta charakterystyczna krtań - mówił. Rafała, jako sprawcę, wskazał też podczas pierwszego z trzech procesów, jakie toczyły się w tej sprawie. Inny świadek również "na 90 procent" rozpoznał Rafała .

Obrońca mecenas Ewa Klee-Sanak ma wątpliwości, czy te zeznania są wiarygodne. Czy mogli zapamiętać wygląd kierowcy auta jadącego dużą prędkością przez skrzyżowanie. Jego twarz widzieli przez ułamek sekundy. Mecenas Klee-Sanak proponowała eksperyment. Chciała, by świadkowie stanęli na tym samym skrzyżowaniu i próbowali zapamiętać twarz kierowcy. Sąd nie zgodził się.

Prokuratura miała jeszcze włos znaleziony w aucie i ślady zapachowe. Żaden z nich nie wskazał na Rafała.
Marek i Tomasz zostali skazani za utrudnianie śledztwa w sprawie wypadku. Proces Rafała wciąż trwa. Uzasadniając ostatni wyrok skazujący z lutego, sąd podkreślał, że żaden dowód z osobna nie wystarczyłby do skazania.

Ale wszystkie główne wyjaśnienia kolegi z celi oraz naocznych świadków uzupełniają się i "wzajemnie zazębiają".
Zeznania rodziny Rafała, że w chwili zdarzenia był w domu, a nie we Wrocławiu, oraz że nigdy nie miał gipsu na ręce, sąd uznał za niewiarygodne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska