Wrocławianie polubili spektakle w Hali Stulecia, choć to wnętrze kapryśne, zarówno dla artystów, którzy walczą z nagłośnieniem, jak i publiczności, która, bywało, że walczyła z chłodem. Jednak statystyki podają, że liczba melomanów, którzy każdego roku oglądają superprodukcje w Hali, rośnie w dziesiątkach tysięcy.
W przypadku "Skrzypka na dachu" widz mógł się wręcz poczuć jak przypadkowy gość, który trafił do małej Anatewki, bo familijna atmosfera, w jakiej rozgrywa się akcja, udzieliła się też widzom (ZOBACZ ZDJĘCIA) .
Spektakl Marka Weissa, który miał już premierę dobrych kilka lat temu, wciąż ogląda się nieźle, choć można mieć obiekcje co do decyzji obsadowych. Musical stawia przed śpiewakiem zadanie nie tylko wokalne, ale także aktorskie.
O ile Bogusław Szynalski wciąż dobrze sprawdza się w roli Tewjego, a Jolanta Żmurko jako jego żona Gołda, ich córki, niestety, już tak nie zachwycają. Aktorsko fatalnie wypada zwłaszcza Dorota Dutkowska (jako Cajtla), która po prostu recytuje swoje kwestie. Natomiast bardzo zabawnie i ciepło sportretował Rabina Zbigniew Kryczka. (ZOBACZ ZDJĘCIA)
Najważniejsza jest tu jednak muzyka, bo tak pięknej melodii, jak ta ze słowami "To dzień, to noc" (Sunrise, sunset) próżno szukać w wielu współczesnych musicalach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?