Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Równouprawnienia nie było i nie będzie. Sorry, nie urodzę...

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski/ Gazeta Wrocławska
- Co za ślamazara jedzie przed nami. Gdzie to się uczyło jeździć. Pewnie jakaś baba, jak nic! - w życiu bym tego nie powiedział. Nawet nie pomyślał. To cytat z mojej żony, która prowadziła auto, a mnie przypadła wdzięczna rola pasażera. Dlaczego wsypałem małżonkę? Bo z okazji wczorajszego dnia 8 marca tak sobie pomyślałem, że to Panie, zarzucające nam wszelkie niesprawiedliwości tego świata, największy problem mają ze sobą.

Kobieta współczesna? Żaden "puch marny", choć nadal "postaci twojej zazdroszczą anieli". I nadal niezła zagadka, w której pytań przybywa. Nawet Panie nie zdają sobie sprawy, ile wczoraj niektórzy faceci się nacierpieli, zastanawiając się: złożyć Jej życzenia czy nie? Bo wielu przestraszonych nie mogło być pewnych reakcji. Kiedyś to taki macho, nawet w wersji mini, wiedział, że chwyci goździk w łapkę, dziarsko go wciśnie w dłoń koleżanki i sprawa załatwiona. Ewentualnie mógł dostać w pysk, gdy próbował go wcisnąć koleżance małżonce, a wcześniej w pracy wchłonął za dużo "za zdrowie pań..." i goździk mu się pogiął.

A teraz nawet trzeźwy na duszy i umyśle reakcji nie przewidzisz. Ja na przykład kilka lat temu, gdy jednej pani stojącej za ladą uprzejmie życzyłem "wszystkiego najlepszego", to usłyszałem: pier... się pan... I co miałem zrobić?

Kobieta współczesna? Inny obrazek. Z mojego podwórka. Przepraszam, że będzie po nazwisku, ale łatwiej mi opisać pewną sytuację. I Państwo lepiej może zrozumieją, bo nazwiska powinny być znane z łamów tej gazety. Załóżmy, że redaktor Marcin Torz nie spisał się. W krótkich żołnierskich słowach wyłuszczę, co myślę o tej sytuacji, i człowiek wie, w czym rzecz, a jeżeli próbuje się bronić, to tylko i wyłącznie dla zasady.
Podobna sytuacja z redaktor Katarzyną Kaczorowską. Wojującą feministką, która wydrapie oczy nawet za parytet w mrowisku. Załóżmy, że nabroiła, co oczywiście Pani Redaktor się nie zdarza... I niby żąda ode mnie takiego samego traktowania jak każdego innego pracownika redakcji. A ja już na samą myśl, że powinienem zwrócić jej uwagę, sięgam do słownika wyrazów obcych i synonimów, by dobrać odpowiednie słowa, bo tych samych co w stosunku do redaktora Torza przecież nie użyję... I gdy już jestem przygotowany, uzbrojony w specjalnie dobrane zwroty, słyszę od progu: no przecież na kobietę nie będziesz krzyczał...
Ręce i parytety opadają. Kobieta współczesna...

Kobieta współczesna ładnych kilkanaście lat temu. Lekcja propedeutyki nauki o społeczeństwie w jednym z wrocławskich liceów. Tak, tak, był kiedyś taki przedmiot. Temat lekcji: Równouprawnienie kobiet. Większość nastoletnich kobiet i mężczyzn jest zajęta usilnym wpatrywaniem się w sufit niemalowany od czasów przeniesienia VI LO z Leśnicy na Pilczyce, a przeprowadzka zdarzyła się w pamiętnym 1968 roku.

Więc patrzeć jest na co... Znudzona jest nawet nauczycielka, a dyskusja toczy się między dwojgiem uczniów. Wyżej podpisanym, który wtedy nie śnił, że będzie wyżej podpisanym, i filigranową blondynką. Wyżej podpisany argumentuje, że jest za poszanowaniem każdego człowieka i płeć nie gra tu żadnej roli, ale równouprawnienia nie ma i nie może być. - A powinno, bo kobiety muszą mieć swoje prawa - rzuca szybko filigranowa. - Oczywiście, że tak, ale to nadal nie oznacza, że zapanuje uprawnienie - odpowiada wyżej podpisany. - Kobiety nie mogą tylko stać przy garach i pilnować dzieci. One także muszą się realizować zawodowo - filigranowa nie odpuszcza.
- Chętnie postoję przy garach i nawet popilnuję dzieci. A chciałabyś pracować w kopalni z łopatą? - wyżej podpisany spokojnie wyłuszcza. - Ja bym nie chciała - rzuca filigranowa, która jest tylko nieco wyższa od łopaty. - Ale może inne by chciały i powinny mieć to zagwarantowane. Nie ma zawodów męskich i damskich. - Czyli kobiety na traktory - drążył wyżej podpisany. - To już było i się nie udało, ale możemy spróbować.

- Czepiasz się szczegółów. Chodzi o to, aby kobieta nie różniła się od mężczyzny - filigranowa wpadała już w trans i lekkie wibracje.
- A ja bym chciał, żeby się różnili - nie odpuszczał wyżej podpisany. - Z wielu powodów. I sorry, nawet jakbym bardzo chciał, to nie urodzę.
- A w dziób chcesz? - filigranowa sięgnęła po ostateczny argument, jakże zrównujący ją w prawach. Groźba karalna nie została spełniona, bo zabrzmiał dzwonek na przerwę.

Drogie Panie! Szacunek do bólu, dostęp do dobrodziejstw wszelakich na tych samych prawach, ale nie równouprawnienie. Na przykład biologii nie oszukamy, choć w NRD próbowali. Z jakichś powodów Pan Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, a "Seksmisja" to wymysł scenarzysty.

A kobieta współczesna? Prawie 100 lat temu niezłej odpowiedzi udzieliła kobieta wyzwolona Gabriela Zapolska: Każda kobieta to fortepian - tylko trzeba umieć grać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Równouprawnienia nie było i nie będzie. Sorry, nie urodzę... - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska