Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja: Rozbierana sesja? Nie mówię "nie" (ZDJĘCIA)

Robert Małolepszy
Maja Włoszczowska podczas Balu Najlepszego Sportowca Dolnego Śląska
Maja Włoszczowska podczas Balu Najlepszego Sportowca Dolnego Śląska Paweł Relikowski
- Kalendarz Cyclepassion w światku kolarskim to bardzo prestiżowe wydawnictwo. Fotografie są ładne, a ja jestem na tych zdjęciach ubrana. Dziś nie jestem zainteresowana rozbieraną sesją, ale nie mówię "nie" na przyszłość - mówi Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska w kolarstwie górskim, w rozmowie z Robertem Małolepszym.

Ma Pani już gęsią skórkę? Za dwa tygodnie zawodami w RPA zaczyna Pani olimpijski sezon. W Londynie będzie Pani bronić srebrnego medalu z Pekinu...
Na razie jestem spokojna. Na emocje przyjdzie czas. Teraz trzeba się koncentrować na treningu. Na dobrym żywieniu, odpoczynku. Na tym, by trening dobrze wyszedł. Właśnie mam za sobą pierwsze w tym roku treningi w terenie. Jestem na obozie w Sierra Nevada.

Na swoim blogu, który prowadzi Pani na stronie Tomasza Lisa Natemat.pl, pisze Pani o sobie: "Jedna z największych polskich nadziei na medal podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012 roku". To wyraz pewności siebie. Czy może rodzaj gry z rywalkami?
To akurat nie ja pisałam. Wcale taka pewna siebie nie jestem, ale z drugiej strony - nikt nie zaprzeczy, że jestem jedną z kandydatek do medalu w Londynie.

Do medalu czy do złota?
To w zasadzie to samo. Poziom w mojej dyscyplinie jest bardzo wyrównany.

Ile będzie miała Pani rywalek?
Dużo. Większość znam doskonale. Wyliczać mogę długo. Wystarczy popatrzeć na czołówkę rankingu UCI. Francuzka Julie Bresset, Kanadyjka Catharine Pendrel, Rosjanka Irina Kalentieva, Włoszka Ewa Lechner. Jest sześć, siedem zawodniczek, które w Londynie mogą powalczyć o medale. Nie wiem tylko nic o Chinkach, ostatnio nie startowały.

Trasa do kolarstwa górskiego jest położona w Londynie?
Oczywiście nie. Będziemy startować w Essex. To sztuczny tor. Anglicy nawieźli kamieni, ukształtowali zbocze. Dla mnie to nie jest niestety najlepsza trasa.

Dlaczego?
Ja preferuję trasy, na których są długie, ciężkie podjazdy. W Essex takich nie ma. Trasa jest bardzo szybka, trudna technicznie. Ale na takich też osiągałam dobre rezultaty.

Co jest najważniejsze w czasie przygotowań do takiej imprezy jak igrzyska olimpijskie?
Spokój. Trzeba konsekwentnie realizować plan przygotowań. Nie panikować, że trening nie poszedł tak, jak się chciało, że jest zbyt ciężko.

Mówi Pani o spokoju, tymczasem wiele wokół Pani się ostatnio dzieje - została Pani blogerką w projekcie Tomasza Lisa, Pani odważne zdjęcia ukazały się w kalendarzu rowerowym. Na rok przed igrzyskami rozstała się Pani z trenerem, z którym osiągała Pani największe sukcesy. Raczej trudno powiedzieć, że to jest spokój...
Rozstanie z trenerem Piątkiem to już stara sprawa. Ja już naprawdę o niej zapomniałam. Udowodniłam też, że z Markiem Galińskim mogę osiągać sukcesy.

Rozmawia Pani z trenerem Piątkiem?
Od momentu naszego rozstania nie rozmawialiśmy, ale ja nie będę miała z tym żadnego problemu. My naprawdę pożegnaliśmy się w zgodzie. To była nasza wspólna decyzja, chociaż to oczywiście ja bardziej byłam motorem zmiany. Uznaliśmy, że coś się wypaliło, że po tylu latach potrzebuję czegoś nowego.

Trener Andrzej Piątek w mediach wylał mnóstwo żalów...
Umówiliśmy się, że powodów zakończenia współpracy nie będziemy komentować w mediach. Ja słowa dotrzymałam.

Trener Piątek ma nową grupę kolarską. Jej liderką jest Paula Gorycka. Piątek kreują ją na Pani następczynię.
Cieszę się, że powstała nowa grupa. Życzę im jak najlepiej.

Oni także są w Sierra Nevada. Spotkaliście się?
Mieszkamy w innych hotelach.

Lubi Pani oglądać swoje odważne zdjęcia w kalendarzu "Cyclepassion 2012"?
Lubię. Po pierwsze, ten kalendarz w światku kolarskim to bardzo prestiżowe wydawnictwo. Po drugie, fotografie są ładne.

Bardzo odważne i seksowne...
Ale przecież ja jestem na tych zdjęciach ubrana.

Miała Pani propozycje rozbieranych sesji?
Tak, kilka. Na razie nie skorzystałam.

Na razie?
Dziś nie jestem zainteresowana taką sesją, ale nie mówię "nie" na przyszłość.

Czy w sezonie olimpijskim powinna się Pani zajmować takimi sprawami jak sesje zdjęciowe?
Ale ta sesja była parę miesięcy temu. Ujrzała światło dziennie ostatnio, bo ukazał się kalendarz. Teraz jestem skoncentrowana wyłącznie na sporcie.

Blogowanie w serwisie Natemat.pl czemu ma służyć?
To dla mnie oderwanie od treningu. Zapewniam, że nic przez to pisanie nie zawalam. Jak mam czas i wenę, to coś piszę. Regularnie wrzucam na Facebooka informacje o tym, co u mnie słychać. Teraz doszedł blog.

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Polacy tak pchają się na wcześniejsze emerytury...

Na którym nie boi się Pani zająć stanowiska w ważnych kwestiach. Czasem ostrego. Jak choćby w przypadku pomysłu, by na emerytury przechodzić w wieku 67 lat. Napisała Pani: "Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Polacy tak się pchają na wcześniejsze emerytury. Podsłuchałam niedawno w sklepie osiedlowym rozmowę dwóch sześćdziesięciolatek, które doczekały okresu, kiedy nie będą musiały pracować. Szczęśliwe? Skąd! Obie w ciężkiej depresji... Nie wiedzą, co z czasem zrobić, a jego nadmiar sprawia, że częściej przychodzą przerażające myśli dotyczące zbliżającego się końca. Większość polskich emerytów po kilku latach bez pracy całkowicie wypada z życia społecznego, odwiedzając tylko aptekę i lekarza, a własne sądy budując na materiałach publikowanych w tabloidach ("bo tam jest więcej obrazków i przyjemniej się czyta..."). Wreszcie stają się warzywami tylko czekającymi na niekoniecznie rychły koniec". Mocne...
Może i wyszło trochę ostro, ale naprawdę tak myślę. Ja będę chciała być aktywna, jak najdłużej się tylko da.

Nie bała się Pani też zająć stanowiska w sprawie premii prezesa Narodowego Centrum Sportu Rafała Kaplera...
Tak. Bo uważam, że jeśli pan Kapler miał umowę, która dawała mu prawo do premii, to teraz trzeba ją wypłacić. Oczywiście jej wysokość i dla mnie jest mocno szokująca, ale umów należy dotrzymywać. I tylko tyle.

Wzięła Pani w obronę także minister Joannę Muchę.
Bo uważam, że minister sportu nie musi znać się na wszystkich dyscyplinach.

Ale Pani minister nie zna się na żadnej.
Trudno mi to komentować. Nie znam pani minister, ale wiem, że nie ma znaczenia, czy zdaje sobie sprawę z istnienia III ligi w hokeju. Przed nią wiele naprawdę trudnych zadań. Euro, igrzyska. Szkolenie młodzieży, finansowanie sportu - z tego ją rozliczajmy. A nie z opóźnień w otwarciu Stadionu Narodowego, z którymi nie ma nic wspólnego.

Euro będzie sukcesem?
Jestem o tym przekonana. Byłam na stadionie we Wrocławiu. Bardzo mi się podoba. Przy okazji Euro powstają nowe drogi i wiele innych obiektów. Nawet jeśli nie zdążymy wszystkich zbudować do rozpoczęcia imprezy, to nikt nie zaprzeczy, że powstały dzięki turniejowi.

Poradzimy sobie organizacyjnie?
W to wierzę jeszcze mocniej. Niedawno odbył się pierwszy w historii Puchar Świata w biegach na Polanie Jakuszyckiej. Śledziłam tę imprezę nie tylko dlatego, że kibicuję Justynie Kowalczyk. Sama często biegam na nartach w Jakuszycach. Przed tymi zawodami pełno było komentarzy, że nie damy rady, że to będzie klęska. A był sukces - i sportowy, i organizacyjny.

Justyna Kowalczyk doczekała się Pucharu Świata w Polsce. Pani nie marzy się taka impreza w kolarstwie górskim?
Oczywiście, że się marzy. Jestem przekonana, że prędzej czy później do niej dojdzie. Znam nawet kogoś, kto doskonale poradziłby sobie z organizacją imprezy tej rangi w Polsce.

O kim mowa?
Oczywiście o Czesławie Langu.

Czesław Lang nie kwapi się na razie do organizacji zawodów Pucharu Świata. Będzie go Pani zachęcać?
Jest po prostu bardzo zapracowany. Ma już wiele imprez. Ale na pewno kiedyś do tego się zabierze, a ja mu w tym pomogę. Już teraz razem z władzami Jeleniej Góry i Czesławem Langiem organizujemy Jelenia Góra Trophy Maja Włoszczowska MTB Race. Moim marzeniem jest, by te zawody zyskały rangę Pucharu Świata. Po igrzyskach mocniej się do tego przyłożę.

Sprawia Pani wrażenie osoby, która ma bardzo precyzyjny plan na całą karierę. Sukces w sporcie popiera Pani aktywnością medialną, marketingową. Skończyła Pani dobre studia. Słowem - jest Pani skazana na sukces nie tylko jako sportowiec, ale też później, po zakończeniu kariery.
Na pewno wiele zawdzięczam mamie, która jest bardzo ułożoną, systematyczną osobą. Ale zapewniam, że nie jestem zimnym, wyrachowanym automatem. Ciągle mam rozterki, wahania. To wcale nie jest tak, że ja wszystko mam precyzyjnie zaplanowane. Ale też bardzo się staram robić wszystko dobrze, jeśli z kimś współpracuję, staram się go nie zawieść.

Już Pani wie, co będzie robić po zakończeniu kariery? Studia skończyła Pani bardzo trudne. Magister matematyki finansowej i ubezpieczeniowej to brzmi naprawdę nieźle...
Studia skończyłam cztery lata temu. Pewnie gdybym chciała wrócić do matematyki, wiele musiałabym sobie przypomnieć. Na dziś wydaje mi się, że zostanę w sporcie. Za dużo życia oddałam tej dziedzinie. O końcu kariery na razie jednak nie myślę. Teraz liczy się tylko Londyn.

Rozmawiał Robert Małolepszy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska