Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy szefowie Polskiej Miedzi będą się modlić do Wielkiego Manitou

Janusz Michalczyk
Podobno na ostatnim posiedzeniu zarządu KGHM zapalono fajkę pokoju. Obowiązkowo. Prezes Herbert Wirth nie przyjmował usprawiedliwień, że np. ktoś rzucił papierosy dawno temu na prośbę żony lub teściowej, więc puszczenie dymka, nawet bez zaciągania, to dla niego prawdziwe katusze. Fajka pokoju to żaden kaprys. To tylko pierwszy kroczek. Na kolejnym zebraniu trzeba będzie przymierzyć pióropusz.

Właśnie się okazało, że po kupieniu kanadyjskiej firmy Quadra szefowie Polskiej Miedzi będą musieli prowadzić negocjacje z Indianami. Organizacja o nazwie Atikameksheng Anishnawbek First Nation reprezentuje interesy potomków plemion Ojibwa, Algonkin i Odawa. To z nią trzeba rozmawiać o dostępie do złóż miedzi eksploatowanych w Ameryce Północnej.

Negocjacje nie będą łatwe. Dawne czasy nie wrócą. Nie wystarczy zawieźć do Kanady kilka skrzynek wody ognistej i sterty koców zarażonych ospą, by zmiękczyć czerwonoskórych. Nauczyli się oni robić lukratywne interesy i dziś zarabiają ciężkie miliony dolarów, choćby na kasynach gry. Przyznane im prawo do prowadzenia jaskiń hazardu stanowi jak wiadomo rekompensatę za krzywdy wyrządzone przez białego człowieka.

Łatwo przewidzieć, że zacieśnianie stosunków z Indianami doprowadzi do powstania mocnych więzi, więc na miejscu prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego jak najszybciej zgłosiłbym wniosek o nazwanie którejś z reprezentacyjnych ulic w mieście imieniem Winnetou, który jest najbardziej znanym w Polsce wodzem. Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski mógłby pomyśleć o twórczej modyfikacji słynnego pomnika i do postaci bratnich żołnierzy: polskiego i sowieckiego dostawić choćby Siedzącego Byka.

Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz ma niepowtarzalną okazję, by błysnąć inicjatywą - niech ogłosi, co można zrobić po zakończeniu Euro 2012 z szykowanym dla kibiców polem namiotowym. W ramach promowania całego regionu miałoby sens urządzenie tam wioski indiańskiej. Będzie jak znalazł, gdy zaczną do nas masowo przyjeżdżać zagraniczni turyści w związku z przejęciem przez Wrocław roli Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku oraz na igrzyska dyscyplin nieolimpijskich w 2017 roku.

Dla pracowników KGHM już najbliższy zakładowy piknik zapowiada się nadzwyczaj atrakcyjnie. Zamiast w nudnym przeciąganiu liny ekipy z hut i kopalń mogą rywalizować w stawianiu wigwamu na czas i rzucaniu tomahawkiem do sylwetki biegnącego ministra Jacka Rostowskiego, który za sprawą podatku od kopalin stał się w zagłębiu miedziowym ucieleśnieniem wyzyskiwacza - gorszym nawet od tych, którzy podbijali Dziki Zachód i zabierali ziemię prawowitym właścicielom. Spore zainteresowanie pracowników mógłby też wzbudzić konkurs zdejmowania skalpów z głów przedstawicieli kadry kierowniczej wytypowanych przez organizacje związkowe.

Wracając do negocjacji KGHM ze starszyzną plemienną... Można jej zwrócić uwagę na wyniki badań kanadyjskich naukowców. Wynika z nich, że bogaci ludzie są bardziej skłonni do niemoralnych czynów. Nie bądźcie więc zanadto chciwi, czerwoni bracia, i niech was ma w opiece Wielki Manitou.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czy szefowie Polskiej Miedzi będą się modlić do Wielkiego Manitou - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska