Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja nie chcę, by mój poseł chodził w cerowanych skarpetkach

Arkadiusz Franas
Polacy zafundowali posłom iPady za prawie 2 miliony złotych! - słychać było zewsząd w ostatnim tygodniu. Okraszano to hasłami w stylu: skandal, hańba, afera. Do wyboru, do koloru. A ja się cieszę, że nasi parlamentarzyści mają takie urządzenia.

Niewtajemniczonym spieszę donieść, że iPad to taki bardzo płaski rodzaj komputera. I zanim się wytłumaczę z mojego poglądu, to sprostujmy kłamstwo. Przywoływana kwota 1,75 mln złotych to zwykły wymysł człowieka, który nie mógł się dowiedzieć, ile naprawdę kosztowało wyposażenie posłów w te urządzenia. Człowiek po prostu wziął cenę detaliczną ze sklepu, pomnożył razy 460 i mu wyszło. Może mało się znam na zaopatrzeniu, ale wydaje mi się, że przedstawiciel Sejmu nie pożycza dwóch dużych toreb od pana Wietnamczyka ze Świebodzkiego i nie udaje się do najbliższego sklepu agd, by kupić 460 iPadzików. Wystarczy zresztą tylko sprawdzić w ofercie operatorów sieci komórkowych, że takie urządzenia można kupić nawet za złotówkę (ważny jest miesięczny abonament - jak przy telefonie). Ale źle by to wyglądało: "Sejm wydał 460 złotych na zakup sprzętu dla posłów". I tak się cieszę, że przy tej totalnej demagogii nie wyjechano z tekstem, że za takie pieniądze można kupić na przykład 3000 bud dla zmarzniętych kotków z Rzeszowszczyzny lub 1950 budek lęgowych dla samotnych kanarków w ciąży.

A co jest w tym dziwnego, że w XXI wieku poseł RP ma na swoim wyposażeniu średniej klasy urządzenie elektroniczne? A co, nadal ma używać ołówka kopiowego i pisać na kartkach, z których literki można usunąć gumką myszką, by była wielokrotnego użytku? Kto pamięta, to wie zresztą, że po kopiowym się nie uda. Dla mnie poseł to jest ktoś ważny, człowiek, który reprezentuje mnie w Sejmie. Człowiek wybrany, podobnie jak prezydent miasta czy marszałek województwa. Możemy ich różnie oceniać, ale Owe Panie i Owi Panowie na swoje stanowiska trafili dzięki nam. I jeśli nam się nie podobają, to możemy ich po prostu drugi raz nie wybrać. Jeśli jednak uznaliśmy ich za godnych tych stanowisk, to powinni dostać wszystko, co najlepsze. Pensję, która pozwoli żyć godnie i nie zmusza do szukania innych źródeł zarobkowania... Oraz wszelkie inne dobrodziejstwa, pozwalające rzetelnie wykonywać pracę. Niech poseł zarabia dużo i niech wszyscy widzą, skąd ma pieniądze i na co je wydaje. Choć jak robi wesele córki, to oczywiście za swoje.

Przecież teraz prawie każdy pracownik ma telefon służbowy, często samochód. O innych korzyściach wynoszonych z pracy nie wspomnę... Więc dlaczego parlamentarzysta nie ma dostać komputera? Mam wrażenie, że wielu z moich rodaków uważa, iż poseł lub każdy inny wysoki urzędnik powinien sprawiać wrażenie proszalnego dziada, chodzić w cerowanych skarpetach, marynarkach z wy-tartymi łokciami i zjadać resztki ze stołów szacownych obywateli.

Naprawdę, miałem już unikać cytowania prezesa, bo zdaniem niektórych z Państwa uwziąłem się na Jarosława Kaczyńskiego. Nic z tych rzeczy, tylko szef Prawa i Sprawiedliwości co rusz wodzi mnie na pokuszenie. Tym razem mogliśmy usłyszeć, że "ekipa Tuska i on sam należą do kultury cygara i dobrego wina". A pan prezes to kultura czystej i popularnych bez filtra? Cóż za retoryka... Poza tym dziennikarze natychmiast pokazali prezesowi jednego z jego ulubieńców, szefa ABW za rządów PiS, kopcącego cygaro i popijającego koniaczek. Poza tym Jarosław Kaczyński, wielbiciel życia w ubóstwie, zapomina, że do tej pory urzędnicy, których on sam miano-wał, lub ludzie z jego ekipy żyją dzięki ogromnym odprawom, które otrzymali na pożegnanie. Z tego,co wiem, to niektórzy jeszcze nie powrócili z egzotycznych podróży, jakie sobie zafundowali po odejściu, by nabrać sił do pracy w opozycji. A przypominam tylko, że ekipa Jarosława Kaczyńskiego skończyła sprawować władzę w tym kraju ponad 4 lata temu. I szczerze: nigdy bym nawet tym panom tego nie wypomniał, ale prezes sam się prosi. Bo ja naprawdę uważam, że są stanowiska wymagające ogromnych wynagrodzeń, a umowy podpisywane należy wypełniać. Tak jak w przypadku byłego szefa Narodowego Centrum Sportu Rafała Kaplera, którego notabene po pierwszym meczu na Stadionie Narodowym nawet już trochę chwalono. Ten człowiek ma umowę i trzeba się z niej wywiązać. Nawet jak jest to pół miliona złotych. Jak ktoś źle ją podpisał, to niech płaci ten, co to obiecał. I tyle.

Władyslaw Gomułka w tym kraju nie rządzi już 44 lata. Rozstańmy się się wreszcie z siermiężnym socjalizmem, który jakoś dziwnie tkwi w mentalności niektórych. A przecież już nawet wtedy tylko nieliczni wierzyli, że rajstopy zrobione na drutach przez babcię na przypiecku są lepsze od nylonowych pończoch...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ja nie chcę, by mój poseł chodził w cerowanych skarpetkach - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska