Wyrok pierwszej instancji wobec Roberta O. zapadł pod koniec lipca tego roku. Oprócz umorzenia sprawy, niósł także dolegliwości finansowe - po tysiąc zł na dom dziecka i pogotowie oraz zabranie prawa jazdy na dwa lata. Od tego wyroku odwołała się prokuratura. Oskarżyciel domagał się trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę.
Według prokuratury umorzenie z powodu znikomej szkodliwości czynu jest zbyt łagodne. Nawet jeżeli się weźmie dotychczasową niekaralność strażnika.
Robert O. wrócił do pracy. Przez pewien czas był dyżurnym. Komendant nie mógł go zwolnić, bo wyrok był nieprawomocny.
W czwartek w sądzie podczas rozprawy apelacyjnej nieoczekiwanie wyznał sędziom: - Uznałem, że nie powinienem wykonywać obowiązków strażnika. Poprosiłem komendanta o jak najszybsze zwolnienie z pracy. Obecnie szukam nowego zajęcia. Proszę o podtrzymanie wyroku w pierwszej instancji.
Sąd uznał racje prokuratury i odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Były strażnik nie chciał tego orzeczenia skomentować.
Funkcjonariusz wpadł 7 grudnia minionego roku. Wydmuchał w alkomat ponad 1,3 promila alkoholu. Przy okazji wyszło na jaw, że przez rok jeździł na podrobionych przez siebie tablicach rejestracyjnych. Początkowo twierdził, że zrobiła to jego żona. Potem winę wziął na siebie.
Były strażnik do końca lipca tego roku przebywał na urlopie albo na zwolnieniu lekarskim. Nie przeszkodziło mu to pobić po pijanemu konkubina swojej teściowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?