Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dutkiewicz przed sąd za upadający Rynek?

Marcin Torz
Przedsiębiorcy z Naszego Rynku na pustej ul. Kiełbaśniczej
Przedsiębiorcy z Naszego Rynku na pustej ul. Kiełbaśniczej Paweł Relikowski
- Szykujemy pozew zbiorowy do sądu przeciwko prezydentowi Rafałowi Dutkiewiczowi - zapowiada Andrzej Dobek, przewodniczący stowarzyszenia Nasz Rynek. Zrzesza ono przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą w sercu Wrocławia. - Pozwiemy go, bo działania urzędu miejskiego doprowadzają firmy z Rynku do bankructwa.

Dobek wyjaśnia, że Rynek traci klientów z powodu zamykania ulic na Starym Mieście. - Nie mogą do nas dojechać. Obliczyliśmy, że z tego powodu obroty spadły nam o 40 procent. Prezydent mówił nam, że za wcześnie zamknął dla samochodów ul. Kiełbaśniczą czy plac Solny. Obiecał, że nie zamknie kolejnych ulic, dopóki nie zostaną wybudowane parkingi. A jednak niedawno ustanowił, że nie można wjechać samochodem na ul. Garncarską i plac Polski - wylicza Dobek. - Czujemy się oszukani.

Zdaniem stowarzyszenia w złej sytuacji są restauracje, kluby, biura i sklepy. Ale narzekają też osoby niezwiązane z naszym Rynkiem. Na przykład prawnicy tłumaczą, że klienci nie chcą umawiać się na spotkania na Starym Mieście, bo nie mają gdzie zaparkować aut.

Niektórym restauratorom takie myślenie pachnie komuną. Dlaczego? Kliknij i przeczytaj
- Z końcem roku, z mojej kamienicy wyprowadziła się firma, która zajmowała pięć pięter. Próbowałem ich zatrzymać, mocno obniżyłem czynsz, ale to nic nie dało - mówi Adam Piskozub, właściciel kilku nieruchomości na Starym Mieście.

- Najemcy stwierdzili, że odwiedza ich coraz mniej klientów i nie opłaca im się zostać w Rynku - dodaje Piskozub.

Za dwa, trzy lata zamknięte zostaną kolejne ulice. Urzędnicy z podjęciem decyzji czekają jednak na wybudowanie podziemnego parkingu pod pl. Nowy Targ.

Czytaj też:

**Bramorski do urzędników: Myślcie, to nie boli

Miasto od kilku lat systematycznie stawia zakazy wjazdu na ulice Starego Miasta. Urzędnicy wymyślili sobie, że jezdnie mają się stać deptakami. Niestety, zdaniem wielu wrocławian zamykanie ulic odbywa się bez pomysłu. Bo jechać samochodem nie można, ale spacerować nie ma po co.

Najlepszym przykładem jest ul. Szewska, od lat zamknięta dla samochodów. Miała się stać deptakiem na miarę ul. Świdnickiej czy Oławskiej. Plan nie wypalił, bo mało kto wybiera się na Szewską.

- Jeśli urzędnicy nie wycofają się ze swoich decyzji, za dwa lata splajtujemy - mówi Dobek. - Rynek umrze. Nic tu nie będzie, a dawna atrakcja miasta stanie się powodem do wstydu.

Krzysztof Bramorski, radny miejski z ramienia Platformy Obywatelskiej, już dziś postuluje, aby takie zmiany konsultować z fachowcami.

- Chciałbym zwołać debatę na temat ruchu w ścisłym centrum. Oprócz urzędników czy mieszkańców, powinni wziąć w niej udział niezależni eksperci, którzy podpowiedzą magistratowi, w jaki sposób organizować ruch w centrum dużego miasta - mówi Bramorski.

Urzędnicy bagatelizują sytuację. - Umierający Rynek? Jeśli tak się stanie, to będzie on najliczniej odwiedzanym nieboszyczykiem w Polsce - śmieje się Paweł Czuma, rzecznik prasowy Rafała Dutkiewicza. - Pozew? Każdy ma prawo go złożyć. Nawet jeśli jest najdziwniejszy - ironizuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska