Niepokonany lider rozgrywek - PGE Turów, kontra zespół, który nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa - ekipa Basketu Kwidzyn. Z pozoru role rozdane są już przed meczem i zdecydowanym faworytem jest drużyna gospodarzy. Ale w Zgorzelcu nikt nie zamierza lekceważyć przeciwnika.
- Mecz w Poznaniu, gdzie straciliśmy bardzo wyraźne prowadzenie i w końcówce było sporo niepotrzebnych nerwów, pokazał nam, że czeka nas jeszcze bardzo wiele pracy. Wiem już także, że nawet 14 punktów przewagi może niewiele oznaczać. Dlatego Basket traktujemy bardzo poważnie - zapowiada trener Saso Filipovski.
Szkoleniowiec PGE Turowa, jako jeden z nielicznych w naszej lidze, praktycznie na każdej pozycji ma dwóch wartościowych zawodników. Jeśli już na coś może narzekać, to na kłopot bogactwa. To właśnie w Zgorzelcu król strzelców poprzedniego sezonu - Donald Copeland, zaczyna mecze na ławce rezerwowych.
- Ja nie dzielę zawodników na pierwszą piątkę i rezerwowych. Istotny jest cały zespół, bo razem wygrywamy i przegrywamy. Wszyscy muszą to zrozumieć i zaakceptować. Przegrany mecz z dobrymi indywidualnymi statystykami to także porażka - zaznacza Filipovski.
I w jego ekipie chyba nikt nie ma większego problemu z zaakceptowaniem swojej roli. Przynajmniej na razie...
Drużyna z Kwidzyna nie może narzekać na zbyt sprzyjający terminarz. Zaczęła od porażki na wyjeździe z mistrzem Polski z Sopotu, w środę uległa u siebie bardzo silnemu zespołowi Energi Czarnych Słupsk, a teraz czeka ją konfrontacja w Zgorzelcu. Jak trudno tu o punkty, przekonał się tydzień temu AZS Koszalin, który - po dobrych występach w sparingach - w konfrontacji z PGE Turowem nie miał praktycznie nic do powiedzenia.
- Na pewno nie składamy broni przed meczem i powalczymy o jak najlepszy wynik. Choć nie da się ukryć, że zarówno cele obu drużyn, jak i potencjał graczy przemawia na korzyść rywali - zaznacza Adam Prabucki, trener Basketu.
Do Jarosławia bez Stevicia
Z powodu urazu pachwiny podczas meczu z Polpharmą Oliver Stević nie wyjechał w piątek z wrocławskim zespołem na mecz do Jarosławia. To olbrzymie osłabienie zespołu Rimasa Kurtinaitisa, bo w gronie graczy wysokich pozostaje mu jedynie Paweł Mróz oraz przymusowo przesunięci na pozycję silnych skrzydłowych Marcin Stefański i Artur Mielczarek. Tymczasem pojedynek ze Zniczem Jarosław urasta do rangi... kluczowego dla BASCO Śląska. Może się bowiem okazać, że to jeden z nielicznych rywali w ekstralidze, z którymi wrocławianie (bez wzmocnień, na które się nie zanosi) mogą walczyć o zwycięstwo, a zarazem o uniknięcie degradacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?