- Zgłosiłam się do tej placówki, żeby urodzić. Miałam już regularne skurcze, ale musiałam wrócić do domu. Chwilę po powrocie ze szpitala urodziłam syna - mówi Agnieszka Zawiślak.
Do tej sytuacji doszło 9 grudnia. Wrocławianka, która była w ciąży z drugim dzieckiem opowiada, że tego dnia przed godz. 8 zaczęły jej się skurcze. O godz. 10.30 stawiła się na ginekologicznej izbie przyjęć w Akademickim Szpitalu Klinicznym przy Borowskiej. Zrobiono jej wstępne badania i potem odesłano.
- Lekarz zasłaniał się brakiem miejsc i powiedział, że jeżeli chcę być przyjęta do szpitala, to mogę pojechać na Brochów. Ewentualnie przyjść po południu - mówi kobieta, która z ASK do siebie ma jakieś 300 metrów.
Ok. godz. 12.30 wyszła z budynku, a o godz. 12.47 odeszły jej wody i zaczęła rodzić. W domu była sama. Na szczęście miała przy sobie naładowaną komórkę i zdążyła zadzwonić na pogotowie ratunkowe. Lekarz odebrał poród w domu, a Agnieszka Zawiślak z dzieckiem trafiła ... do szpitala na Borowską. Miejsce się dla niej znalazło na oddziale noworodkowym.
Kobieta uważa, że błąd popełniono na izbie przyjęć. Przez poród w domu jej syn miał problemy. Wyziębiony trafił do inkubatora z zapaleniem płuc i problemami z sercem.
- Liczę na to, że lekarz z Borowskiej zostanie teraz ukarany - podkreśla wrocławianka. Tymczasem Szpital przy Borowskiej zarzuty odpiera, przekonując, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami. - Czasami zdarzają się rzeczywiście nagłe porody, nazywane porodami ulicznymi. Dochodzi wtedy do szybkiej i gwałtownej akcji porodowej. Tak mogło się zdarzyć także w tym przypadku - tłumaczy prof. Mariusz Zimmer, szef kliniki położniczej w ASK, który jest też konsultantem wojewódzkim ds. położnictwa i ginekologii.
Zimmer dodaje, że gdyby lekarz stwierdził akcję porodową w momencie, kiedy pacjentka się zgłosiła do izby przyjęć, na pewno zostałaby przyjęta na oddział. ASK przekonuje, że nie było żadnych wskazań, by pacjentkę przyjąć.
Wrocławscy ginekolodzy na temat ewentualnych błędów w sztuce lekarskiej popełnionych w tym przypadku wypowiadać się nie chcą.
Dr Tomasz Bielanów, ordynator oddziału ginekologiczno - położniczego w szpitalu im. Falkiewicza przy ul. Warszawskiej przyznaje jedynie, że szybkie porody się zdarzają: - My mamy takie dwa, trzy przypadki w roku. Kobiety trafiają do nas już z dziećmi, bo urodziły np. w taksówce.
- Każda ciężarna powinna mieć wybór, gdzie jej dziecko przyjdzie na świat - przekonuje dr Preeti Agrawal, prezes Fundacji Kobieta i Natura. Jej zdaniem system opieki nad kobietą spodziewającą się dziecka powinien zapewnić jej opiekę położnej, która przyjęłaby poród w domu i oczywiście - w szpitalu.
Ale Agnieszka Zawiślak wydając na świat syna w domu wolała placówkę medyczną. Dochodzenie wykaże, czy faktycznie została odesłana bezzasadnie. Na razie w prokuraturze tylko ona złożyła wyjaśnienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?