Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pływanie synchroniczne

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Ktoś, kto oglądał w trakcie olimpiady w Pekinie na kanale Eurosportu (polskie telewizje tego nie transmitowały) pływanie synchroniczne, wie, jak trudną sztuką jest wystawienie spod wody takiego samego kawałka nogi, ręki czy innej części ciała, żeby to miało artystyczny sens.

Może ktoś pamięta, że w trakcie finałowego pokazu zasłabła piękna Horomi Kobayashi z japońskiej ekipy. Zjadł ją stres. Ma dopiero 23 lata. Japonia nie zdobyła żadnego medalu i wszyscy jej to wybaczyli. Zwyciężyły Rosjanki przed Hiszpankami.

W oławskim Ośrodku Kultury oglądałem spektakl wyreżyserowany przez wrocławskiego aktora Tadeusza Szymkowa właśnie pod tym tytułem - "Pływanie synchroniczne". Grają w nim oławscy licealiści, część z nich jest już pewnie od dwóch dni studentami wrocławskich uczelni.

Szymkow sięgnął po scenariusz filmowy przerobiony na potrzeby teatru przez jego dobrego znajomego Davida Drabka. Bohaterami tej tragikomedii są trzej młodzi ludzie, nieco zagubieni w rzeczywistości i spędzający czas głownie na basenie.

Trochę naiwnie brną w świat kreowany pod dyktando pieniądza, żywią się tandetną literaturą, prymitywną i ogłupiającą telewizją, której jedyną receptą są idiotyczne tańce z czymś albo na czymś. Na przykład na wodzie.

To czeskie spojrzenie na naszą wspólną panoramę wokół nas jest łagodne, podszyte subtelnym poczuciem humoru i chyba znacznie lepiej by wypadło na ekranie. W teatrze trochę wydaje się płaskie, bo niezbyt czytelne są sceny przywoływane z innej rzeczywistości.
Oławscy licealiści pracowali z wrocławskim aktorem prawie rok. Część z nich (zwłaszcza męska) może aspirować do szkoły teatralnej, ale większość dziewczyn jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, że aktorka nie pokazuje, że gra, bo nikt by tego nie chciał oglądać. Ona ma być tym kimś z teatralnego programu, czyli jakąś osobą X. To jest następna bariera do przeskoczenia.

Owo tytułowe i symboliczne pływanie synchroniczne polega na tym, że wszyscy pływają we właściwym rytmie i precyzyjnie tak, jak ustalił wódz przedsięwzięcia. Oławscy licealiści zachwycili mnie swoją otwartością na coś, co może być przygodą życia. Ciężką pracą, którą wykonali, nie patrząc na zegarki i korzyści materialne.

Tak to podkreślam, bo coraz mniej jest takich młodych ludzi, gdy się rozglądam naokoło. Nie mają też oczekiwań, że zostaną gwiazdami. Może ta pokora sprawiła, że po premierze wobec nadkompletu widzów, który wypełnił oławską salę widowiskową, jeden z aktorów i głównych postaci tego przedstawienia podziękował reżyserowi nie za to, że nauczył czy oswoił ich z teatrem, ale że pokazał im, jak dotykać życia.

To wypadło bardzo naturalne i spontanicznie. Taką legitymację chciałby mieć każdy, kto próbuje rzeźbić w duszach młodych ludzi. To jest pływanie synchroniczne, choć może się zdarzyć parę zasłabnięć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska