Pod opublikowanym na portalu dlaStudenta.pl protestem, dotyczącym zbyt drogich stancji, podpisało się ponad 1000 żaków.
- Przy tak dramatycznej sytuacji, w której znaleźli się studenci, trzeba szukać nowych rozwiązań lokalowych. Innego, lepszego znaczenia nabiera określenie "Pójdę mieszkać pod most" - ironizuje Jakub Guder z portalu dlaStudenta.pl, nawołując żaków do manifestowania na wrocławskich mostach.
Wynajęcie własnego kąta w centrum stolicy Dolnego Śląska to koszt co najmniej 500 zł. Ceny w akademikach są zdecydowanie niższe, ale pomimo kiepskich standardów, w ogonku po miejsce w domu studenckim czekają tłumy.
Wrocławskie uczelnie od ponad 20 lat nie zainwestowały w budowę żadnego akademika. Kredka i Ołówek, para bliźniaczych wieżowców dla studentów, powstała w połowie lat 80. Od tego czasu liczba studentów na uczelniach podwoiła się, a miejsc w akademikach nie przybywa.
Paulina Suchocka z wrocławskiego banku stancji "Pałacyk":
- Zdarza się, że studenci po prostu wydzierają sobie ogłoszenia. Największe oblężenie przeżywamy na przełomie września i października. Wtedy pojawiają się ci najbardziej zdesperowani, którzy nie mają gdzie mieszkać. Zdarza się że dochodzi do awantur.
Nic dziwnego. Tanie mieszkanie w centrum to nie lada gratka.
Ale by w takim zamieszkać, nie wystarczy, ot tak, po prostu, zadzwonić do właściciela.
- Castingi, wywiady, pytania o szczegóły życia prywatnego - wymienia jednym tchem Marta Wojtaszczyk, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego. - Mnóstwo stresu, prawie jak na rozmowie kwalifikacyjnej albo na ustnej maturze - tłumaczy.
Wystarczy przejrzeć ogłoszenia w gazetach, by przekonać się, że wynajem własnego kąta w stolicy Dolnego Śląska przekracza możliwości finansowe przeciętnego żaka.
- Za 36-metrowe mieszkanie płaciłam prawie 2 tys. zł - wspomina Marta Wojtaszczyk. - Najpierw mieszkałam tam z dwiema koleżankami, potem wprowadziła się trzecia. Nie było mnie stać, by płacić ponad 600 zł za małą klitkę - wyjaśnia.
Kiedyś studenci nazywali ten sposób "na waleta" - w pokoju domu studenckiego, bez wiedzy władz uczelni, spała o jedna osoba więcej - na ziemi lub materacu. Współcześni żacy uciekają się do podobnych rozwiązań.
- My to nazywamy "na Janka", czyli nielegalnie - opowiada Marek, student ekonomii z Lubina w woj. dolnośląskim. - Mówimy właścicielowi, że wprowadzają się trzy osoby, a mieszka pięć. W ten sposób oszczędzamy na czynszu.
Ale co zrobić, gdy mieszkania nie ma, a znajomi nie są tak uprzejmi, by przyjąć pod swój dach?
- We wrześniu przejrzałem kilkaset ogłoszeń i byłem na kilkudziesięciu mieszkaniowych castingach - wspomina Kamil, który w tym roku rozpoczął studia na Politechnice Wrocławskiej - Jeden z pokoi okazał się wnęką po szafie. A poddasze - zwyczajnym, nieogrzewanym garażem bez łazienki. Ale i na takie spartańskie warunki są chętni.
Kilka tygodni temu w internecie pojawiło się ogłoszenie "Wynajmę duży garaż dla 3 studentów w centrum, 300 zł od osoby. Garaż na nowym, strzeżonym osiedlu, powierzchnia ok. 16 m kw., brama na pilota. Jest umywalka, mogę wstawić materace, pozostałe meble we własnym zakresie".
Studentów takie ogłoszenia już nie dziwią.
- Garaż czy zagrzybiona piwnica to zawsze jakiś dach nad głową. Lepsze to, niż mieszkać pod mostem - twierdzą zgodnie.
Ale są i tacy, którzy wybierają jednak życie bezdomnych.
Za pomoc służą im squaty - opuszczone kamienice, nielegalnie przerobione na mieszkania. Squatersi, bo tak nazywają sami siebie mieszkańcy pustostanów, żyją w hippisowskich komunach. Dzielą ze sobą nie tylko pokoje i łóżka, ale i życie.
Hubert, który przez 6 lat mieszkał na jednym z pierwszych squatów we Wrocławiu (adres do wiadomości redakcji), tłumaczy:
- Nudziło mnie jałowe życie w akademiku: imprezy, nauka i tak w kółko. Chciałem odmiany. Gdy pierwszy raz zobaczyłem squat, po prostu się zakochałem.
Dom, o którym mówi Hubert, miał ponad 100 mkw. Mieszkało tam zazwyczaj ok. 6 osób. Pojawiali się muzycy, artyści, pisarze. Mieszkańcy celebrowali wspólne posiłki, organizowali darmowe obiady dla bezdomnych, przygarniali bezpańskie psy. Kąpali się w wielkiej balii - wodę nosili z pobliskiego akademika, a drewno na rozpałkę zbierali na działkach.
Niedawno hiszpańskie i francuskie media alarmowały, że coraz więcej studentek płaci za mieszkanie seksem z właścicielem.
- Jakoś mnie to nie dziwi - mówi Magda studiująca psychologię w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. - Słyszałam o dziewczynach, które dzięki takim usługom zarabiają na duże kawalerki w centrum. Zostaje im jeszcze na ciuchy i imprezy - dodaje.
Coraz częściej na ogólnopolskich portalach internetowych pojawiają się właśnie takie ogłoszenia, jak na Eamore.com.pl: "Wynajmę mieszkanie studentce w zamian za spotkanie, więcej na e-maila" czy w serwisie Znajomi.interia.pl - tu, w zamian za własny kąt, 29-latek żąda "umilania czasu seksem".
Czy polskie studentki też byłyby do tego zdolne? Sprawdziliśmy to.
Na stronie internetowej www.dlastudenta.pl zamieściliśmy ogłoszenie. Z notki jednoznacznie wynikała oferta wynajmu pokoju na stancji, w zamian za usługi seksualne. W ciągu kilku godzin od zamieszczenia ogłoszenia, zadzwoniły do nas cztery zainteresowane studentki. Jak zapewniały w rozmowach przez telefon - były młode i atrakcyjne. I nie krępowały się, mówiąc o bliskości fizycznej z nowo poznanym właścicielem.
Tymczasem dwóch wrocławskich architektów, Maciej Dach i Piotr Żuraw, znalazło lekarstwo na studenckie problemy mieszkaniowe. Chcą zaadaptować miejskie garaże na akademiki. Dzięki temu mogłyby powstać 20-metrowe studenckie kawalerki z kuchnią i łazienką.
- To jest realny projekt - twierdzą architekci. - Nie wiemy tylko, czy ktoś się nim zainteresuje.
Dr Izabela Mironowicz z Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej wyjaśnia:
- Już od połowy XX w. ludzie na całym świecie przerabiają stare manufaktury na centra handlowe, kościoły na mieszkania, więc czemu nie wyczarować z brzydkich klockowatych garaży akademików? Ten pomysł jest rozwiązaniem studenckich problemów lokalowych - dodaje.
Życzliwie do projektu odnosi się też inny wykładowca z Politechniki Wrocławskiej dr Jerzy Gomółka.
- Ten projekt świadczy o tym, że młodzi projektanci są pełni inwencji. Pomysł zamiany garaży na studenckie mieszkania może wyjść na dobre i żakom, i miastu.
Wykładowca podkreśla, że indywidualne garaże - marzenie każdego zmotoryzowanego mieszczucha, zabierają miejsce placom zabaw dla dzieci, a czasem tworzą niebezpieczne zakamarki. Przypuszcza, że gdy zamieszkają w nich młodzi ludzie, utworzą prawdziwą studencką społeczność.
- Poza tym pomysł mieszkania w garażu nie jest znowu wcale taki oryginalny. Na zachodzie ludzie żyją w starych samolotach, beczkach, a w Australii - nawet w żelbetowych rurach kanalizacyjnych - wymienia.
Wykładowca wrocławskiej uczelni podkreśla jednak, że przebudowanie garaży na lofty nie będzie wcale takie proste.
- Pierwsze będą kłopoty własnościowe i reakcje sąsiadów, następnie sprawy formalne - wymienia. - Miejsce do mieszkania musi przecież spełniać pewne wymogi, określone prawem budowlanym. Ponadto należy je odpowiednio doświetlić, doprowadzić media, ocieplić - dodaje.
Gomółka tłumaczy też, że akademiki w byłych garażach byłyby rozwiązaniem tymczasowym.
- Teraz miasta chcą inwestować w garaże podziemne, te wybudowane kilkadziesiąt lat temu brzydkie, komunistyczne klocki likwidują - tłumaczy.
Współpraca: Mariusz Najwer
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?