Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogień w komisie

Eliza Głowicka
Aż 7 aut spaliło się w komisie przy pl. Grunwaldzkim we Wrocławiu
Aż 7 aut spaliło się w komisie przy pl. Grunwaldzkim we Wrocławiu Paweł Relikowski
W środę nad ranem spaliło się siedem samochodów zaparkowanych w autokomisie Ronin przy pl. Grunwaldzkim, obok stacji paliw BP. Właściciel firmy podejrzewa konkurencję.

Ogień strawił cztery osobowe auta (dwa bmw, forda focusa i skodę octavię) oraz trzy dostawcze busy. Lekko uszkodzone zostały także dwa auta stojące w sąsiedztwie.
Właściciel komisu wycenia straty na 400 tys. zł. Najdroższe bmw 535 warte było aż 110 tys. zł.
Ogień na placu, na którym stoją samochody wystawione do sprzedaży, zauważył około 4 rano pracownik pobliskiej stacji paliw. To on zawiadomił straż.
- Kilka minut później jednostki były na miejscu. Z jednej strony paliły się samochody osobowe, a z drugiej dostawcze. O godzinie 5 pożar był ugaszony - mówi Krzysztof Gielsa z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu.

Strażacy od razu podejrzewali podpalenie. Policja jest ostrożniejsza w wydawaniu opinii.
- Dopóki biegły do spraw pożarnictwa nie wypowie się w sprawie przyczyny, nie możemy tego na sto procent potwierdzić. Podpalenie to jedna z wersji śledczych - podkreśla asp. sztab. Wojciech Wybraniec z biura prasowego wrocławskiej policji.
Ale Piotr Mazurowski, właściciel autokomisu, nie ma wątpliwości, że ogień ktoś w jego firmie podłożył celowo.
- Ktoś przeciął siatkę, by wejść na plac, pewno rozlał jakąś substancję łatwopalną i podpalił - podejrzewa.

Na miejsce został ściągnięty po godz. 6. Cała sytuacja jest dla niego na tyle nieprawdopodobna, że gdy zatelefonowali do niego policjanci i powiedzieli, co się stało, był pewien, że to ponury żart.
- Komis działa od pięciu lat i nigdy nie mieliśmy żadnych kłopotów. Nikt nam nie groził - zapewnia.
Dwa ze spalonych aut były już kupione. Ich nowi właściciele mieli je odebrać właśnie w środę.
- Być może to robota zazdrosnej konkurencji - zastanawia się Mazurowski. - Rynek samochodowy nie jest łatwy, a nam dobrze idzie. Klienci są zadowoleni, bo szybko sprzedajemy samochody - zaznacza.

Mimo nieszczęścia Mazurowski nie wygląda na zdenerwowanego.
- Jestem ubezpieczony. Klienci dostaną pieniądze za samochody, tylko nie wiem jak szybko. To właściciele niesprzedanych aut powinni się cieszyć najbardziej , bo już nie muszą się martwić, czy znajdą kupców - uważa.
Niewykluczone, że podpalenie było dziełem piromana. Przed dwoma laty taki szaleniec grasował np. na Popowicach i Szczepinie. Zanim złapała go policja, spalił dwanaście aut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska