Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Staszek do samochodu, Bond z premierem Tuskiem do sprzątania

Jacek Antczak
Pan Stanisław był emerytem. Dorabiał w jednej ze szkół jazdy. Kiedy na niego trafiłem, zapytał: "Panie Jacku, którędy najczęściej jeździ Pan do pracy? To tam poćwiczymy. Potem parkowanie przy hiper-markecie, no i jeszcze wszystkie najtrudniejsze skrzyżowania".

Pan Staszek miał ogromne doświadczenie, znał przepisy i Wrocław jak własną kieszeń. Opowiadał mi o najczęstszych błędach kierowców, pokazał wiele sztuczek, cierpliwie znosił nawet, gdy w stresie wjeżdżałem w jednokierunkowe pod prąd. Emeryt kochał życie nad życie, ale nie spanikował nawet, gdy na pierwszej lekcji próbowałem nas zabić, wjeżdżając pod tira. Spotkaliśmy się kilkanaście lat temu. On zarobił kilkaset złotych, a ja dzięki niemu dziś jeżdżę po stolicy Dolnego Śląska - co, jak przyznają kierowcy, nie jest najprostsze - chyba nie najgorzej i bez stresu. I zawsze przed zakrętem i zmianą pasa używam kierunkowskazów (wielu kierowców nawet nie wie, co to za urządzenie, sądząc, że włącznik do wycieraczek).

Pewien właściciel wrocławskiej szkoły jazdy nigdy nie miał do czynienia z panem Staszkiem. Reklamuje swoją szkołę hasłem "U nas emeryci tylko sprzątają". Nie wiem, o co mu chodzi. Może ma brudne samochody i myśli. Rozumiem, że nie miał honorarium, by zatrudniać kogoś w typie Seana Connery'ego. Emerytowany James Bond jeździ zresztą jakimś astonem martinem z gadżetami i o istnieniu renault clio, a pewnie i Wrocławia nie ma pojęcia. Hołowczyców na emeryturze nie znam, ale zapewniam, że "panów Staszków" nie brakuje. I to w żadnej dziedzinie życia, w żadnym zawodzie. Znam starsze osoby, nawet po siedemdziesiątce, które znakomicie uczą pilotażu. I ich uczniów, którzy za nic w świecie nie wsiedliby do szybowca lub samolotu z nikim młodym.

Zresztą nie wiem, po co podaję te przykłady, przecież każdy z nas, kto jeszcze nie wszedł w wiek emerytalny, zna takich ludzi. A pomysł, by uznać, że nadają się wyłącznie do sprzątania, to jakby stwierdzenie, że śp. Szymborska ze śp. Miłoszem powinni pisać wiersze co najwyżej do trzydziestki. A na starość zająć się zbieraniem puszek po slumsach poetyckich z udziałem zbuntowanych nastoletnich wierszokletów.

Niezręczność (żeby nie używać synonimów) pana ze szkoły jazdy, który już zapowiedział reklamę z przeprosinami, to tylko przykład na znacznie szersze zjawisko społeczne. Niepokojące i smutne. Zupełnej bezradności wobec zmieniającego się świata. Lekceważenia ludzi dojrzałych, doświadczonych, mądrych. Zapominania o nich. Nieumiejętności korzystania z ich wiedzy i umiejętności. Zaniku najlepszej życiowej szkoły jazdy: relacji mistrz - uczeń. I nie chodzi mi tylko o mistrzów kierownicy (Małysz też jest przecież dorabiającym w samochodzie emerytem).

Zaganianie "panów Staszków" do sprzątania to po prostu ignorancja i bezmyślność. Przecież, tak jak inni Europejczycy, nasze społeczeństwo, starzeje się w szybkim tempie i za kilkanaście lat prawie wszyscy będziemy emerytami. Tzn "pracującymi emerytami". Oczywiście, jeśli wejdą w życie propozycje premiera. Sam Donald Tusk będzie pracował do kwietnia 2024 roku. Potem czekałoby go "tylko sprzątanie w URM", bo już by nie mógł uczyć ani kierowania, ani PR, ani nawet kopania piłki. A przecież ma strategię do 2030 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pan Staszek do samochodu, Bond z premierem Tuskiem do sprzątania - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska